Rozdział jedenasty

3.3K 238 65
                                    

Nie tak to miało wyglądać.

Nie tak miała wyglądać ich przyszłość.

Nie tak miało się to zakończyć.

A jednak to koniec.

Pada śnieg, ale przez gęste korony drzew przedostaje się niewiele białego puchu. Zbyt mało, aby ich zmoczyć, wystarczająco, aby stworzyć magiczny klimat.

Stoją naprzeciw siebie. Nic nie mówią. Ich oddech zamienia się w parę. Gdyby nie ona, wyglądaliby jak posągi.

Chcą być posągami. Chcą móc stać tak w nieskończoność, wpatrywać się w siebie. Wystarczyłby tylko wzrok.

- Co teraz? – pyta niepewnie Lydia.

- Nie możesz tam wrócić – odpowiada po chwili Tom.

Lydia kiwa głową.

- Musisz się ukryć.

- A ty?

- Nie wiedzą, że tam byłem. Musimy znaleźć miejsce, w którym cię nie znajdą.

- Wyjadę.

- Nie. Chcę cię mieć blisko. Chcę mieć pewność, że nic ci nie jest.

- Dam sobie radę.

- Wiem. Ale chcę być przy tobie.

- Czy ty chcesz mi coś powiedzieć, Tom?

Myśli Toma po raz kolejny wróciły do tych uczuć. Nie miał pojęcia, jak je nazwać. Bał się ich, to one go osłabiały. Sprawiały, że zapominał o tym, co najbardziej chce, czego pragnie całym sobą...

Sięgnął do kieszeni. Pusta. Nie ma medalionu. Pewnie wypadł podczas walki, pomyślał.

Ze zdziwieniem zdał sobie sprawę, że nie wzruszyła go ta informacja. Nie mógł myśleć o horkruksach, gdy Lydia była w niebezpieczeństwie. Zdał sobie sprawę, że to ona jest priorytetem, że ona jest na pierwszym miejscu, jest najważniejsza. Już wiedział, czego pragnie najbardziej.

- Nie mam pojęcia, co to za uczucie. Ty o tym wiesz. Wiesz, że ja nie umiem...

- Umiesz. Powiedz to.

- Kocham cię. To tylko puste słowa.

- Sprawię, że będą czymś więcej.

- Przysięgasz?

- Przysięgam.

- Zostań ze mną. Ukryję cię.

- Jak?

- Zostaniesz animagiem, zmienisz imię. Coś wymyślimy.

- Dobrze, ale ty też musisz mi coś przysiąc.

- Co zechcesz.

- Przysięgnij, że nigdy mnie nie zostawisz. Że będę z tobą na dobre i na złe. Będziemy wspólnie cieszyć się ze zwycięstw i znosić porażki. Przysięgnij, że już zawsze będziemy razem, ty częścią mnie, a ja częścią ciebie.

- Przysięgam – odpowiada bez chwili zawahania.

Chcą być posągami... ale nie mogą. Życie zadało im wiele ran, które nigdy się nie zagoją. Nie pozostało im niemal nic, tylko chłód i ciemność, zemsta i gorycz, a pomiędzy tym maleńka iskierka ciepła, uczucie, które do siebie żywili, które pozwoliło im przeżyć tak długo. Miłość.

Gdyby tylko mogli tak zostać, karty historii świata czarodziejów wyglądałyby zupełnie inaczej. Nie splamiło by jej tak wiele krwi, ran i nienawiści. Ale zostali zranieni, a takie rany nigdy się nie goją...

I choć Tom Riddle, a później Lord Voldemort robił straszne rzeczy, nigdy nie złamał przysięgi. Wspólnie z Lydią, która przyjęła imię Nagini, cieszyli się ze zwycięstw i znosili porażki. W końcu on powierzył jej część siebie, ufał jej bezgranicznie. A ona poświęciła się jemu.

I byli razem, aż do końca.

**********

Dziękuję (już po raz drugi) że wytrwaliście ze mną, Tomem i Lydią aż do tego momentu. Jestem wdzięczna wszystkim za wsparcie i komentarze. 

Ogromnie się cieszę, że moja wizja i interpretacja młodości Toma, jego charakteru i natury spotkała się z pozytywnym odzewem. Uważam, że ludzie są z natury dobrzy (i wszyscy zdolni do miłości!), to świat i życie ich rani i sprawia, że ranią innych. To chciałam przekazać w tej części i mam nadzieję, że się udało. 

To już koniec, definitywnie, chociaż ciężko mi się żegnać z Tomem i Lydią. Tym razem pozostawiam aluzję co do dalszych losów naszych bohaterów. 

Koniecznie piszcie swoje opinie i spostrzeżenia, są dla mnie jak złoto <3

Vow | Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz