5

23 3 2
                                    


Niedziela minęła mi mega szybko, jak nigdy.  Jedyne co robiłam  to sprzątałam i śpiewałam. Mama z Lukiem pojechali na "wakacje", czyli do Włoch. Bardzo im zazdroszczę, oni będą się super bawić, a ja będę się ciągle denerwować przez Lucasa i naukę. Na szczęście jeszcze tylko 8 miesięcy i koniec tej męki na 2 miesiące! Później znowu wracam do tego pięknego miejsca zwanego szkołą, tyle że starsza o rok. Tak, będę chodziła do 2 klasy.  Powoli zaczyna się robić zimno. Nic nowego, jest środek października. Już niedługo święta i sztuczne życzenia, które i tak się nie spełnią, super. Obecnie jest poniedziałek i szykuje się do szkoły. Dzisiaj postanowiłam, że założę czarną bluzę z białymi końcówkami rękawów i czarne spodnie z dziurami, plus czapka i okulary (oczywiście czarne), a na nogi założyłam czarne Vansy. Poszłam zjeść szybkie śniadanie, dzisiaj postawiłam na owsiankę z kawałkami owoców i do tego sok pomarańczowy. Wychodząc zobaczyłam list od mamy informujący, że będą za miesiąc, i że pieniądze mam tam gdzie zawsze, czyli w małym sejfie. Troszkę się zdziwiłam,  że nie będzie ich tak długo, ale jednak mnie ta informacja cieszy, bo będę mogła robić imprezy i wychodzić kiedy chce. Poszłam do szkoły  pieszo, ponieważ miałam jeszcze około 30 minut, dotarłam do budynku 5 minut przed dzwonkiem na lekcje. Pierwszą miałam biologię, która obeszła się bez negatywnej oceny. Następnie w-f, na którym musiałam ćwiczyć, żeby nie dostać kolejnej jedynki. Niestety mieliśmy dzisiaj z chłopakami. Nie obeszło się bez gwizdów i  różnych komentarzy w moją stronę. Dziwi mnie tylko, czemu Lucas nic nie powiedział. Był  dzisiaj bardzo smutny i nie odezwał się przez cały dzień. Wracałam do domu również na pieszo, bo nie śpieszyłam się do powrotu. Gdy byłam obok parku zauważyłam Lucasa, który mizia się z  jakąś dziewczyną. 

W sumie czego się spodziewałam- pomyślałam.

Na szczęście mnie nie zauważył i mogłam swobodnie przejść obok nich.  Gdy doszłam do domu zastałam pustkę.

Ach no tak, rodzice pojechali, chata wolna- powiedziałam sama do siebie rzucając się na łóżko. 

Niestety mój odpoczynek przerwał dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo nie zapraszałam nikogo, ani nie zamawiałam pizzy. Zwlekłam się z łóżka, a widok w drzwiach mnie przeraził.

W moich drzwiach stał zakrwawiony Lucas.

-Boże, Lucas, co Ci się stało?!

-Mogę wejść?

-T-tak, wejdź.

Wpuściłam go i od razu pobiegłam do łazienki po apteczkę.  Prawie spadłam ze schodów schodząc na dół, ale nic mi się nie stało.

-Przemyje Ci to, będzie bolało.

-Dziękuje... Strasznie mi głupio, że przyszedłem w takim stanie do Ciebie, ale  nie mam nikogo innego.

-Jak to nie? A ta dziewczyna, którą przytulałeś w parku?- musiałam o to zapytać, ciekawość mnie zżerała.

-Amelia? To moja była dziewczyna, która dalej myśli, że do niej wrócę. Dobrze wie,  że była przygodą na jedną noc.

-Nie wiem jak się nazywa i jakoś mało mnie to obchodzi, ale muszę przyznać, że jesteś dupkiem, jeśli masz dziewczyny na jedną noc.

-Ech, to nie tak. Musiałem się wyluzować po tym jak dziewczyna mnie  rzuciła dla mojego wroga. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, więc poszedłem do klubu i tam właśnie poznałem Amelkę. Sama rzuciła mi się do łóżka. Rano spała w moich ramionach, a mnie dopadło obrzydzenie, że w ogóle ją dotknąłem. 

-Nie musiałeś mi tego wszystkiego mówić.

-Ale chciałem... Auć... Boli.

-Przepraszam, mówiłam że będzie bolało.

From bitch a Angel  | PlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz