Jawor siedział w aucie przed domem Rębacza. Zarywał kolejną nockę, aby mieć na oku pedofila, którego córka popełniła niedługo po jego wyjściu z więzienia samobójstwo, po przeczytaniu jego notesu, który magicznie zniknął, a sam mężczyzna zdawał się coś planować. Piotr Rębacz musiał trafić albo za kratki, albo do psychiatryka. Musiał, bo inaczej następne dziecko mogło zostać skrzywdzone. Tomek sam już nie wiedział ile tam siedział. Wiedział jednak, że potrzebuje snu. Jego powieki stawały się coraz cięższe, walczył ze zmęczeniem, ale to była syzyfowa praca. Zaraz odpłynął w krainę Morfeusza.
-Kurwa! - krzyknął soczyście, kiedy przebudził się nad ranem. Mógł w końcu coś przegapić. Szybko jednak odgonił te myśli, gdy zobaczył w oknie zaspanego mężczyznę, robiącego sobie kawę. Teoretycznie mógł w nocy gdzieś wyjść, ale nic na to nie wskazywało.
Na telefonie Jawora wyświetlił się numer Kubisa.
-Tak, szefie? - powiedział ziewając, po przeciągnięciu zielonej słuchawki-Jedź z Dagą pod dom Kocura. Daliśmy mu ogon i postawiliśmy jednego z naszych pod jego domem. Właśnie wrócił.
-Się robi - odpowiedział i rozłączył się.
Przekręcił kluczyk i ruszył pod dom Kota. Po drodze zgarnął Górską, a na miejscu znaleźli się po dwudziestu minutach. Wyszli z auta, gdzie Dagmara i Tomek poszli pod drzwi, a Wojtala udał się na tył mieszkania.
-Panie Kot, proszę otworzyć. Kontrola komina. Sąsiedzi się skarżą, że pan dawno nie czyścił, boją się, że pożar będzie. Pan otworzy - blefował Jawor. Po chwili można było usłyszeć dźwięk przekręcającego się klucza.
-Ale zaraz, państwo nie wyglądają, jak kominiarze - na twarzy Roberta pojawiło się przerażenie.
-Jak to nie. To moja sztolcówka - wskazał na pistolet - to moja lina kominiarska - podniósł kajdanki i dodał - ładnie się jeszcze pan za guziczek złapie to może i szczęście dopisze. Komisarz Jawor i starszy aspirant Górska. Jedziesz z nami Kocur na komendę. Wojtala! Zaprowadź ładnie Kota do samochodu, a ja z Górską wezwiemy Bolka.
☆☆☆☆☆
Do pokoju przesłuchań wszedł Tomek. Czekała tam już na niego Daga i zdenerwowany Robert.
-No i na co ci to było, hę? Wiesz, że siedzisz w niezłym gównie, obsrany cały po pachy - Jawor poprawił kapelusz, który się zsunął z jego głowy.
-Nic wam nie powiem - mruknął Kocur.
-Co robiłeś wczoraj rano, między szóstą, a siódmą?
-Spałem, a co mogłem.
-Ktoś to może potwierdzić?
-Nie sądzę, od rozwodu mieszkam sam. Sąsiedzi nieszczególnie się mną interesują, a wścibskich ludzi nie mamy na osiedlu.
-Poznajesz to? - Dagmara podsunęła pod nos przesłuchiwanemu, znaleziony wczoraj brelok z kluczykami - znaleźliśmy to na miejscu strzelaniny i wiemy, że to jest twoje. Masz teraz wybór. Albo ładnie zaczniesz z nami współpracować i dostaniesz mniejszy wyrok, albo posiedzisz na dołku.
-Możemy jeszcze puścić cynk na miasto, że Kot zaczął sypać, a wtedy mafia dopadnie nie tylko ciebie, ale również twoją rodzinę.
-To jak? Opowiesz grzecznie co tam się stało, czy będzie tak, jak kolega powiedział?
-Dobra, już mówię. Nie chcę, żeby coś się stało Natalce, mojej małej córeczce. Tytoń, bo to go przewoziliście miał jakieś długi u Basiora, a Basior jest naszym szefem. On zorganizował grupę, która miała odbić Józka Tytonia nie po to, żeby być fair, a po to, żeby się z nim rozliczyć.
-Gdzie oni mogą być? - głos Tomasza przybrał ostrzejszą formę
-Nie wiem, ale podejrzewam, że w pustostanie, na ulicy Kołłątaja.
-Izka! - krzyknęła Dagmara, po otwarciu drzwi - weź pana na dołek. Tomek - zwróciła się do swojego partnera - trzeba powiedzieć Kubisowi, aby zorganizował wsparcie. Nie wiadomo, ilu ich tam jest, a rzezi nie chcemy.
-No wiadomo Górska. Zapomniałem ci powiedzieć, ale rozmawiałem przed przesłuchiwaniem z Bolem. Znalazł w domu Kocura broń, z której postrzelono tego policjanta, co zginął wczoraj na miejscu. Co by nie było i tak go posadzimy.
-Dobra - dziewczyna głośno westchnęła - idę dopić kawę i coś zjeść. Trochę minie, zanim tam pojedziemy.
-Idę z tobą.
☆☆☆☆☆
Wszyscy - antyterroryści, dwójka ludzi z CBŚ i kryminalni czekali na sygnał pod pustostanem. Nerwy szczególnie udzielały się Januszowi Wojtali. Była to jego pierwsza, większa akcja. Bał się, że coś pójdzie nie tak, że zostanie postrzelony, że stanie się coś co nie powinno się stać.
-Szefie, ja może w aucie zostanę, żeby głupio nie wyszło - Wojtala słabo się uśmiechnął, bo strach z każdą minutą paraliżował go coraz mocniej.
-Dobra Janusz, ale robisz kolację - Jawor pokiwał groźnie palcem, a Janusz odetchnął tak głośno, jakby cały stres, strach i powietrze z niego całkowicie uszło - idziemy - rzekł i chwycił za broń.
Po chwili cała grupa, oprócz Wojtali znalazła się w środku pustostanu. Padło dokładnie sześć strzałów - cztery, które chybiły i dwa, które ugodziły ludzi Basiora. Nie doznali oni jednak żadnych poważnych obrażeń, ale musieli być przewiezieni do szpitala. Kule trafiły jednemu w ramię, a drugiemu w goleń. Reszta została zaraz przetransportowana na komendę.
☆☆☆☆☆
-Kiedy łapiemy taką szajkę - zaczęła Dagmara - zakładamy się, kto pierwszy zacznie sypać. Dzisiaj jesteście kumplami na śmierć i życie, a jutro obciążacie jeden drugiego różnymi oskarżeniami. To, jak będzie Basior? Sam się do wszystkiego przyznasz, czy mają to za ciebie zrobić twoi koledzy?
-I tak cię posadzimy. Grupa techników na czele z naszym kolegą, który jest w swojej robocie najlepszy, właśnie przetrzepują twoje mieszkanie. Pewnie znajdą tam wiele ciekawych rzeczy.
-Co, będę się pogrążał. Opowiem wam wszystko, bo chcę dostać mniejszy wyrok - Basior zaczął opowiadać, a wszystko zakończył długim litaniem. Bał się więzienia, bo nie był tam mile widziany.
