Prolog

176 22 72
                                    


Cisza, mrok oraz niewyobrażalne poczucie beznadziei, to wszystko ogromnie napierało na umysł mężczyzny. Odbierało mu po kolei wszystkie zmysły, pozostawiając w końcu jedynie wzrok – jakby niemo pozwalając światu na doszczętne zdewastowanie jego umysłu. Jedynej cząstki samego siebie jaka jeszcze nie zdążyła się skruszyć, wyparować z tego świata.

Kątem oka mógł zaobserwować jak niegdyś należąca do niego dłoń, już w formie prochu, oddala się od niego wraz z wiatrem, którego nie był w stanie już poczuć. Z każdą mijającą sekundą słowa padające z jego ust traciły na sile. Zupełnie jakby już sam mózg odciął nerwy do ośrodka mowy, pragnąc zakończyć już życie antagonisty życia Orihime.

Zrobić dokładnie to, czego powinien oczekiwać każdy mroczny charakter, który w imię własnych idei jest w stanie zrobić więcej niż niejeden "bohater". Bowiem ten nie potrzebuje udowadniać swojej racji i przekonywać do niej tłumu. Władzę nad masami miał w końcu najsilniejszy, tylko ten jeden mógł wspiąć się na szczyt łańcucha pokarmowego.

Choć czy jego aktualny taniec ze śmiercią nie był dobitnym dowodem na kruchość potęgi, teoretycznie niezmąconej słabością duszy?

Cifer zamknął na moment oczy, wciąż starając się dosięgnąć stojącej po jego prawej dziewczyny. Wraz z ich ponownym otwarciem nie był w stanie już niczego dostrzec – ciemność napierała na niego z każdej strony, a on jedynie dzięki sile wyobraźni oraz emocjom był w stanie wytworzyć przed sobą niemal idealny obraz kobiety. Najdziwniejszej spośród istot ludzkich, z jakimi zdołał się zetknąć w swojej dotychczasowej egzystencji.

Uniósł lekko kąciki ust, przypominając sobie jej długie, rude włosy, którymi w tej chwili musiał delikatnie poruszać wiatr. Jakby próbując wyciągnąć z niej całe cierpienie i ból...

Którego przyczyną był stojący przed nią Arrancar.

Dziwne uczucie szarpnęło po raz ostatni umysłem Ulquiorry, sprawiając, że ten zmusił się do odwrócenia twarzy od ludzkiej kobiety. Jego usta wciąż wymawiały słowa, niesłyszalnym już dla swego właściciela głosem. Tym zdającym się tkwić zatopionym w smutku zbyt długo, aby być w stanie głosić o uczuciach wyższych, czy też bohaterskich poświęceniach.

Nie był w stanie dłużej patrzyć na nastolatkę, chociaż było to jedynie jego wyobrażenie jej. Nie zasługiwał na pełen współczucia wzrok, jaki ta musiała mu posyłać po raz kolejny. Wspomnienie o jej pokojowym nastawieniu po raz kolejny naparło na niego, zmuszając go już do kompletnego odwrócenia się od kobiety.

Cifer po raz ostatni zamknął oczy, wziął oddech i już dłużej nie powstrzymując duszy od rozpadu - pokruszył się na kawałki, jakie mogły przypominać z ogromnym powodzeniem popiół pochodzący z niedawno wygaszonego ogniska.

Ognia, który mógł być równie dobrze życiem Cifera, co uczuciami Inoue.

Nastolatka zacisnęła palce na powietrzu, lekko się zataczając do przodu. Wciąż miała przed oczami swoje własne odbicie w tęczówkach Ulquiorry, swoją desperację, pragnienie zatrzymania mężczyzny przy sobie na choćby chwilę dłużej. Dociśnięcia swego kruchego ciała do jego, przypominającego lodową statuę, którą mogła roztopić tylko ona. Chciała móc go kochać jeszcze chwilę, aby z czystą głupotą wierzyć w odwzajemnienie jakiegokolwiek uczucia, czy udowodnienia mu, że jest godna jego zainteresowana.

Nie byłam w stanie. Nie byłam w stanie. Nie byłam w stanie.

N i e b y ł a m w s t a n i e.

Przedziwna gorycz spłynęła jej po gardle, niczym ucieleśnienie wszystkich wyrzutów, jakie czyniło jej sumienie. Mimo wszystko nie przejmowała się nim, a na pewno nie bardziej niż ściskiem, jaki czuła w klatce piersiowej. Prawdziwy, wręcz gorący i wypalający ją od środka, ból rozrywał jej i tak już zranioną duszę. Zupełnie jakby z każdej wyrządzonej w przeszłości rany krew miała się zacząć sączyć na nowo.

Ignis sanat || UlquiHimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz