Skostniałe kości niemal cicho zatrzeszczały, gdy kobieta napięła jeszcze mocniej zesztywniałe mięśnie, wcześniej podciągając pod brodę nogi. Wciąż całkowicie skulona, poruszyła nieznacznie palcami u stóp. Czuła, jakby przechodził przez nie prąd, a ona sama traciła panowanie nad kończynami. Władzę, którą powinna mieć.
Jednak i tym razem, tego uczucia nie zawdzięczała utracie przytomności.
Krew powoli krążyła w żyłach, niemal parząc od środka organy, choć mózg pozostawał okryty obezwładniającym myśli chłodem. Wraz z piekącymi i czerwonymi oczami, już dłużej nawet nie przecieranymi, wciąż wyglądała jak niemal statystyczna nastolatka. Należąca do tych paru procent nieposiadających szczęścia w życiu. Chorujących i cierpiących, nie z własnego wyboru.
Zwiesiła bardziej głowę, pozwalając rudym włosom spocząć na szarej pościeli. Kosmyki drapały szyję oraz ramiona, pozostawiając po sobie nieprzyjemne odczucie. To samo, którego w normalnych warunkach każdy starałby się pozbyć, rozetrzeć rozdrażnioną niechcianym dotykiem skórę.
Inoue nie miała już siły na takie ludzkie odruchy.
Powoli wstała, posuwając stopami o zimną posadzkę, szurając przy tym cicho. Powoli sunęła przez oświetlany pierwszymi promieniami słońca pokój, choć przed oczami wciąż miała mgłę, nie dopuszczając do świadomości rozpoczęcia się nowego dnia. Choć jakie to już teraz mogło mieć znaczenie w jej zaklętym pod stemplem rutyny życiu?
Mechanicznie wyciągała z szafy mundurek i pozostałe części garderoby, choć minęło pół godziny, zanim zdołała się ubrać. Wciąż brakowało jej siły do najmniejszego zadrżenia mięśniami, a pustka w głowie niemal szumiała w uszach, blokując wszystkie już dłużej niepotrzebne myśli.
Tak wygląda człowiek bez wartości.
Obdarzyła uwagą swoje odbicie w lustrze zaledwie przez chwilę, zaraz po tym odwracając się gwałtownie. Wychudzone ciało i niezdrowo blada twarz upodobniały ją do Arrancarów, niemal widziała wbite w siebie zielone oczy, bez życia, pochłaniane przez pustkę. Żołądek ponownie się skurczył, a zalegająca w nim żółć podeszła do gardła. Choć nie miała ku temu teoretycznie powodu.
Mijały kolejne minuty, a Orihime wciąż pozostawała na pograniczu świadomości. Roztrzęsiona dłoń dalej pozostawała dociśnięta do ust, jakby jej obecność w tym miejscu miała cokolwiek zmienić. Tworzyć barierę pomiędzy szalejącymi wnętrzami a bezwarunkowymi reakcjami ciała.
Kobieta uparcie nie zamykała oczu, skupiając wzrok na czymś, co najprawdopodobniej było jedną z niedawno uschniętych roślin. Nie była w stanie określić tego z pewnością, pokryte łzami oczy skutecznie rozmywały wizję, w naturalny sposób oddzielając Inoue i jej migające w umyśle wspomnienia od świata rzeczywistego, w którym powinna się odgrywać proza życia.
CZYTASZ
Ignis sanat || UlquiHime
FanfictionKilka godzin starczyło kobiecie, by porzuciła wiążące ją przy dnie uczucia i zasady w ogień. Nie spodziewała się jedynie, że ten tak szybko zgaśnie, pozostawiając ją w mroku życia, przez który kroczyła od tego dnia tylko ze strachem, przeszywającym...