- Uwierzysz, że minęły już dwa tygodnie od przeprowadzki tutaj? – zapytała Lisa, siadając na kanapie obok mnie. Z nudów bawiłam się swoimi dłońmi, więc zajęło mi chwilę przetworzenie tego, co właśnie powiedziała.
Podnosząc głowę i spotykając jej pytające spojrzenie, uśmiechnęłam się grzecznie.
- Nie bardzo. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem kiedy te dni zleciały. – rozejrzałam się po trójce innych osób, siedzących w pokoju, czując ulgę, że żadne z nich nie uznało mojej odpowiedzi za niewłaściwą.
Moja mama i Conner siedzieli na małej kanapie po mojej prawej, a Charlie na krześle po lewej i każde z nich uśmiechało się do mnie. Pomyślałam, że pomysł wieczorków rodzinnych mimo wszystko, nie był taki zły. Jeśli tylko mogłabym odepchnąć od siebie chęć pójścia na strych i posłuchania, jak Harry czyta mi moją książkę z angielskiego.
Do głowy by mi nie przyszło poproszenie go o coś takiego, ale on stwierdził, że zabawnie będzie poczytać, co autor ma do powiedzenia na temat duchów. Szczególnie, że książka została napisana w 1800 roku. Zgodziłam się głównie dlatego, żeby nie musieć samej jej czytać, ale teraz stało się to prawie jak codzienna rutyna i tęskniłam za tym.
Lubiłam siadać na łóżku i zamykać oczy, podczas słuchania jego głosu, moje uszy chłonęły każde słowo, zauważały niewielkie różnice w naszych akcentach i jakby niektórzy mogli powiedzieć – najdrobniejsze skazy w jego głosie.
Tak jak wtedy, kiedy odchrząknął po skończonym zdaniu, albo przerwał, aby oblizać usta. Jego głęboki, ochrypły głos załamał się tylko raz. Przeczytał dość długi fragment i myślę, że zapomniał zatrzymać się na moment, aby zaczerpnąć powietrza. Kilka chwil zajęło mi opanowanie mojego wybuchu śmiechu.
- Rose? – zapytała Lisa, zwracając moją uwagę z powrotem na siebie.
- Tak? – odpowiedziałam pytająco, nakładając na twarz kolejny uśmiech. Z pewnością nie chciałam, żeby ktoś myślał, że coś jest nie tak. Szczególnie dlatego, że po raz pierwszy od dłuższego czasu, wszystko było w porządku. Przez ostatnie półtora tygodnia miałam na twarzy prawdziwy uśmiech. Nie był on jakiś niewiarygodnie wielki, ale taki, na jaki mogłam sobie pozwolić.
Wciąż byłam na etapie gojenia ran i zabierało to trochę więcej czasu, niż wszyscy inni by tego chcieli.
- Jaki film chcesz obejrzeć? – zapytała Lisa. Spojrzałam na jej dłonie, w których były dwa różne filmy. Moje oczy prześlizgnęły się po tytułach i zdecydowałam się na ten z Bradem Pittem na okładce.
Wcale nie z jego powodu, ale dlatego, że był to film akcji, a jeśli miałam siedzieć tu z nimi wszystkimi przez 2 i pół godziny, byłam cholernie pewna, że nie mogę wybrać żadnego emocjonalnego filmu. Poza tym, wątek zombie wydawał się całkiem dobrym pomysłem.
- Idę zrobić popcorn. – oświadczył Charlie. Przeniosłam wzrok na miejsce, gdzie powoli podnosił się ze swojego fotela. Ciemne, skórzane obicie prawie wydało cichy odgłos, kiedy uwolnił ją od swojego ciężaru.
- Może mu pomożesz? - zasugerowała moja mama z uśmiechem.
Jeśli to nie byłby Charlie, mogłabym ją po prostu zignorować, bo już poszedł do kuchni, prawdopodobnie nie słysząc tego co powiedziała. Ale wzdychając w duchu, wymusiłam uśmiech i podniosłam się, aby pójść za nim.
Kiedy weszłam do kuchni, Charlie obrócił się twarzą do mnie. Jego nagły ruch trochę mnie zaskoczył, a on się uśmiechnął.
- Będziesz jadła coś innego? – zapytał, odwracając się do jednej z szafek i wyciągając kilka paczek popcornu.
CZYTASZ
The Boy In The Attic - tłumaczenie
FanfictionUczucie, które do niego żywiłam, było inne od uczuć, których doświadczałam kiedykolwiek wcześniej. To nie tak, że chciałam oddać mu swoje serce, w zamian biorąc jego. Chodziło tylko o jedną prostą rzecz, a dokładniej mówiąc o to, że mogłam dotrzeć d...