Nazywam się Rachel Gardner i mieszkam w japonii. Jestem blondynką o szafirowych oczach. Nie potrafię pokazywać swoich uczuć ani ich rozumieć - Dlatego byłam w szpitalu. Kilka lat temu uciekłam z budynku, w którym przetrzymywano 5 osób (w tym mnie), jako obiekt do obserwacji. Wszystkie osoby z tamtego miejsca zginęły. Z wyjątkiem mnie i... Mojego przyjaciela - Zacka. Jest on seryjnym mordercą lecz... Nigdy nie zrobił mi krzywdy. Razem się z tamtąd wydostaliśmy. Po tym wydarzeniu zostałam ranna przez 7 postrzeleń. Zack mnie wyniósł z budynku, choć miał postrzelone kolano. Pomógł mi... Choć nie musiał. Gdy wyszliśmy z budynku policja go złapała, a mnie przewieziono do szpitala.
Byłam w rozsypce po tym wszystkim co razem przeżyliśmy. Lecz wszystko się drastycznie zmieniło odkąd... W sumie nie będę wam tego streszczać...***
Była godzina 12:00 w nocy. Rachel leżała w łóżku. Już powoli zasypiała, gdy nagle usłyszała rozbijające się szkło.
Zerwała się z łóżka jak poparzona.
W oknie zobaczyła Zack'a. Wyglądał tak samo jak go zapamiętała. Cała twarz w bandażach, lewe oko brązowe, a prawe żółte, brązowa bluza i czerwone spodnie. Całe ubranie było poplawione świeżą kwią. W ręce trzymał metalową kosę. Ona również była we krwi.
- Mam nadzieję, że nie pogniewasz się o to okno - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Zack! Jak? - napłynęły jej łzy do oczu. To było już tak blisko... Zaraz będzie... martwa...
- Co to ma znaczyć "jak"?! - podniósł głos lekko zirytowany.
Dziewczynka podeszła do okna. Rozcięła sobie stopy, gdyż deptała po szkle.
- Nie cieszysz się że mnie widzisz? - zapytał z troską
- Cieszę się. Nawet nie wiesz jak ale... Czy nie powinieneś być w więzieniu?
- A byłem, ale wyszedłem - powiedział bez najmniejszego zawahania
- A-ale przecież powiedziałam ci... - nie dokończyła zdania gdy...
- Ale kto powiedział że się na to zgodziłem?
To zdanie, bardzo ją zdziwiło.
- Więc chcesz mnie nadal zabić?
- Obietnica to obietnica, tak?
Rachel usłyszała policyjne syreny.
- Decyduj się, nie mam zbyt wiele czasu... - odparł z tą samą troską
- Ja nadal chcę... - wypowiedziała te słowa, choć nie była pewna co do tego - byś mnie zabił
- A więc chodź ze mną... - wyciągnął zabandażowaną rękę w jej stronę - Rachel Gardner
Zalała się łzami. Złapała go za rękę i wyskoczyli przez okno.
- Hej... Zack, proszę... Zabij mnie...
- To przestań płakać i się uśmiechnij
Uśmiechęła się, a on przyłożył jej swą kosę do pleców.
- Żegnaj... Ray - dało się usłyszeć w jego głosie żal. Już miał się zamachnąć i ją rozciąć gdy nieoczekiwanie wrzasnęła:
- NIE ZABIJAJ MNIE!!!
Pewnie usłyszeli ją policjanci bo sama czuła jakby bębenki miały jej pęknąć. Zobaczyła zdziwienie na twarzy chłopaka.
- Proszę - zaszlochała - nie zabijaj mnie - złapała go za bluzę i się do niego przytuliła. Co najdziwniejsze nie czuła uderzenia o ziemię. Potem zorientowała się że jestem kilka centymetrów od ziemi, a Zack trzyma ją. Po chwili odstalił Rachel na ziemię. Zaczęły boleć ją stopy od ran. Policja wycelowała w nich pistoletami. Zostali otoczeni.
- Morderco! Puść dziewczynkę i pozwól jej odejść! Potem masz położyć się na ziemi i wziąść ręce za siebie! NIE PRÓBUJ STAWIAĆ OPORU...
Nie dokończył. Nie wiedziała dlaczego. Po chwili spostrzegła przy swoim gardle kosę. Poleciały dziewczynce jeszcze mocniej łzy. Znała go i wiedziała że skoro poprosiłam o zakończenie swojego żywotu, to to zrobi.
Policjanci byli oddaleni od niej i Zack'a o kilka metrów.
- NIE PRÓBUJCIE STRZELAĆ! BO JEŚLI NIE... - przerwał i przyłożył jej jeszcze bliżej ostrze - jej głowa spotka się z glebą!
Czuła że każdy jaj wydech powietrza zaraz ją zabije. Tak blisko było ostrze.
- ODŁÓŻCIE BROŃ I POZWÓLCIE MNIE I TEJ DZIEWCZYNIE ODEJŚĆ BO JAK NIE, TO NIE TYLKO ONA SPOTKA SIĘ ZE ŚMIERCIĄ...
Policjanci wykonali polecenie i odłożyli pistolety. W tym czasie usłyszała szept chłopaka:
- Ufasz mi, Ray?
Rozmyślała przez kilka sekund. Co to ma znaczyć? Czy on naprawdę ją zabije dla wolności? Lecz, on wiele razy jej zaufał. Nawet wtedy, gdy poszła szukać dla niego lekarstwa. Bał się że go zostawi. Ale zaufał. Nie wiedziała co powiedzieć. Tak czy Nie? Ale w końcu...
- Tak, ufam Ci... - szepnęła, a on się uśmiechnął.
Zobaczyła że policja była bez broni.
- Mądre pieski! - krzyknął i odsunął jej kosę od gardła.
- PUŚĆ TĄ DZIEWCZYNKĘ! - krzyknął jeden policjantów
- A teraz, nie ważcie się mnie gonić! - rzekł, bez zwracania uwagi na rozkaz policjanta.
Po chwili poczuła jego zimne jak lód ręce na swoich plecach i nogach. Zorientowała się, że podniósł ją i trzyma na rękach. Była zdezorientowana.
Funkcjonariusze podnieśli broń i wycelowałi w nich (a dokładnie w głowę Zack'a)
Złapał za kose i osłonił ich ostrzem. Usłyszała odgłos uderzenia o metal. Zaczął uciekać w stronę lasu za szpitalem, a policja za nim.
- Widocznie nie uwierzyli w to, co powiedziałem - rzekł chłopak. Spojrzała na niego. Już nie leciały jej łzy. Po chwili zapytała z lekkim strachem:
- C-czy ty ch-hcesz mnie n-naprawdę zabić?
Spuścił na nią swój wzrok. Po chwili rzekł szybko:
- Teraz trzymaj się mocno!
Zauważyła zakręt. Lecz po chwili poczuła wiatr we włosach. Uświadomiła sobie że są na gałęzi drzewa. Policjanci byli pod nimi i biegli jakby dalej. Zack zeskoczył z drzewa i pobiegli w przeciwną stronę. Po kilku minutach znaleźli się nad małym jeziorem. Na około nich były same drzewa. Była to taka polanka na środku, której było jezioro, a na około drzewa. Odłożył dziewczynkę na ziemię i usiadł obok.
- Skąd taka szybka zmiana decyzji?--------------------------------------------------------------
Hej! Jak wiecie, piszę jeszcze "Servamp historie nieznane", więc z tego powodu postaram się na przemian, raz w tygodniu wrzucać jeden rozdział z każdej historii. (Mam nadzieję że w miarę dobrze to opisałam).
Słów: 902
CZYTASZ
Angels of death - Proszę... Nie Opuszczaj Mnie(Zack x Rachel) [ZAKOŃCZONE]
FanfictionUcieczka z diabelskiego budynku stworzonego przez Gray'a dobiegła końca. Zack trafił do więzienia, natomiast Rachel do psychiatryka. Teoretycznie wszystko dobrze się skończyło, jednak Ray czuje że brakuje jej Fostera. Kilka dni po ucieczce Zack zabi...