9. Podjęcie poważnej decyzji

373 32 3
                                    

Po wielu godzinach lotu, w końcu samolot wylądował. Wszyscy pasażerowie już opuścili maszynę, łącznie z Zack'iem i Ray.

- To... gdzie my teraz jesteśmy? - zapytał czarnowłosy wychodząc z budynku, tak samo jak blondynka - i co teraz będzie?

- Jesteśmy w Anglii - odparła - a co do drugiego pytania, to... nie wiem...

- Jak to nie wiesz? - chłopak zatrzymał się i uniósł jedną brew. Na jego twarzy wymalowało się wielkie zdziwienie.

- Ech, Zack... To nie jest takie proste - westchnęła i odwróciła się w jego stronę - nie mamy tu żadnego domu i pracy, a pieniądze nie spadną nam z nieba. A teraz chodź, powoli się ściemnia.

Foster posłusznie ruszył za dziewczyną. Szyli przez ulice z dobre dwie godziny, aż nie wybiła dwudziesta druga na zegarze. Nie mięli gdzie spać. Nie mięli jakiegoś przytulnego miejsca, do którego zawsze mogli by wracać. 

Blondynka zaczęła w głowie tasować różne sposoby na wybrnięcie z tej gównianej sytuacji. Puścić Zack'a do pracy? Nie, to się nie uda. Może zabiją jakiegoś pojedynczego mieszkańca i zamieszkają w jego domu? Nie. W pewnym momencie trzeba będzie płacić za wodę, prąd i gaz, a to kosztuje. Nie posiadają na chwilę obecną żadnych pieniędzy, a te z Korei zostały wydane na bilety tutaj. Chyba że...

- Ray, czy ty mnie słuchasz?! - zapytał lekko zirytowany Zack, za brak uwagi ze strony kompanki.

- C-co? T-tak, słuchałam... - odparła nerwowo i spuściła wzrok, wlepiając go w betonowy chodnik.

- To co mówiłem? - nie dawał za wygraną. Blondynka ponownie na niego spojrzała, tym razem przepraszająco, dając mu do zrozumienia, że nie wiedziała o czym mowa - pytałem się, czy nie masz tu jakiś znajomych lub rodziny. W samolocie mówiłaś mi, że stąd pochodzisz.

- O-owszem. Mam tu jedną osobę, która mogłaby nas przyjąć... albo nie...

- Co to znaczy "albo nie"? 

- Chodzi mi o siostrę mojego ojca, czyli moją ciotkę Stephy Gardner, tylko... - zawahała się - nie wiem czy nas przyjmie. Pokłóciła się z moim tatą sześć lat temu i się w ogóle do siebie nie odzywali.

- No to jesteśmy w czarnej dupie - westchnął - nie wiesz gdzie mieszka?

- Niestety nie - odparła lekko zawiedziona samą sobą.

Kolejne piętnaście minut drogi dłużyło się im niemiłosiernie. Oboje byli głodni, spragnieni i zmęczeni. W końcu trafili na opuszczony dom. Może nie opuszczony, ale pozostawiony podczas budowy? Nie miał elewacji, okien czy drzwi. Można by powiedzieć, że był surowy.

- Zack - Ray złapała chłopaka za rękaw. Kiedy ten spojrzał na nią pytająco, ta wskazała na budynek. Na chwilę obecną to było najlepsze co mięli - może tu zamieszkamy?

Oboje weszli do środka. Tak jak podejrzewała, podłoga była wylana tylko betonem. W środku były już rozmieszczone wszystkie pomieszczenia. Schody na poddasze również było. Rachel od razu się skierowała w stronę piętra. Było tam ciemno i wilgotno, jednak nadawało się do użytku.

- Ray, myślisz, że możemy tu zamieszkać? - czarnowłosy zapytał dziewczynę. Ta odwróciła się w jego stronę i ujrzała go przy schodach, opartego o ścianę. Kiwnęła głową na potwierdzenie i zeszła na dół.

- Na razie nie mamy innej opcji, a spanie na asfalcie nie jest najlepszym pomysłem - odparła. Skierowała się w stronę jednego pomieszczenia, które posiadało wyjście na tył - jeśli wszystko dobrze pójdzie, może tu zamieszkamy na stałe. A teraz chodź spać. Jest już wystarczająco późno.

Chwilę później oboje położyli się na podłodze w zamiarze snu. Blondynka jednak nie spała jeszcze przez dwie godziny. Nie dadzą rady przeżyć więcej niż pół roku w takim miejscu. Muszą mieć pieniądze. 

_____________________

Była siódma rano. Ray powoli otworzyła oczy. Plecy bolały ją od twardego łoża. Do tego nie wyspała się. Nie miała jednak zamiaru próbować dalej spać. Obejrzała się do około. 

- Zack? - zapytała i ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu. Chwilę później ponownie wstała i obeszła cały parter - Zack?! Gdzie ty jesteś?!

Podbiegła do schodów, widząc, że nigdzie go nie ma. Weszła szybko na górę. Tak jak podejrzewała, nigdzie go nie było. Postanowiła poszukać go na zewnątrz. Tam również go nie było. Powoli zaczęła wpadać w panikę. A co jeśli go znaleźli? Co jeśli zostawił ją w nocy?

- Ray? Tak wcześnie wstałaś? - za sobą, od strony ulicy usłyszała głos chłopaka. Kiedy tylko się odwróciła w tamtą stronę ujrzała Foster'a. Trzymał jakąś torbę z... zakupami?

- Idioto, martwiła się! - podbiegła do niego z niezadowoloną miną - i co to są za zakupy?!

- A gdzie "dzień dobry" i "dzięki za przyniesienie żarcia"? - oburzył się po czym wszedł do ich "domu". Blondynka ruszyła za nim ciągle wypytując się skąd ma te wszystkie rzeczy - posłuchaj, zachciało mi się jeść i włamałem się do sklepu.

- Włamałeś się do sklepu?! - złapała się za głowę - ty chcesz mieć jeszcze tutaj problemy?! Nie wystarczy ci Japonia i Korea?!

- Wziąłem tylko trochę jedzenia - powiedział z resztkami cierpliwości do dziewczyny - byłem głodny i wydaje mi się, że ty też.

Miał rację. Była potwornie głodna. Bez słowa zobaczyła co on zabrał i ujrzała tam trochę owoców. Nie spodziewała się w sumie tego. Liczyła bardziej na chińskie zupki. Wyciągnęła jabłko i je obejrzała.

- Nie było pryskane? - zapytała, a czarnowłosy na to spojrzał na nią zdziwiony.

- A skąd mam to wiedzieć? Nie umiem czytać, zapomniałaś? - odparł.

Blondynka na to powoli ugryzła owoc i zaczęła przeżuwać. Było dość słodkie więc nie mogła się do niczego więcej przyczepić. Zack również wyciągnął dwa jabłka, po czym zaczął jeść.

- Zack, myślałam nad tym jak możemy zarobić trochę pieniędzy - zagadnęła temat.

- Więc?

- Pójdę do pracy - odparła. Zack uwiesił na niej swój wzrok przestając tym samym jeść.

- Żartujesz, prawda?

- Nie. Musimy mieć pieniądze bo inaczej skończymy marnie - spuściła wzrok i wbiła go w podłogę.

- Nie możesz mnie tak po prostu zostawić i iść na cały dzień do roboty! - odparł oburzony.

- Lepiej żebyś chwilę posiedział sam, niż gdybyśmy musieli żebrać na ulicy o pieniądze - powiedziała po czym obgryzła do końca jabłko - poza tym jeśli zarobię trochę, to nie dość że będziemy mieć jedzenie to może uskładamy na kupno tej działki.

- A ona nie jest już nasza? Przecież tu mieszkamy - zapytał.

- W tym sensie można tak uznać, jednak w urzędzie miasta muszą być jeszcze dane o naszym miejscu zamieszkania. Poza tym będziemy musieli załatwić sobie dowody i zmienić nazwisko. I do tego jeszcze musimy się postarać o obywatelstwo angielskie i...

- Dobra, dobra! - przerwał jej - róbta co chceta! Jak załatwisz mi bandaże i żarcie to jestem za.

Blondynka tylko się na to uśmiechnęła i wyszła na zewnątrz by wyrzucić ogryzek po jabłku. 

Angels of death - Proszę... Nie Opuszczaj Mnie(Zack x Rachel) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz