3. Zbyt Blisko

671 44 37
                                    

- Doktor Annie?  

Pielęgniarka upuściała telefon, który trzymała. 

- Rachel! Kochana! - podbiegła do niej i ją przytuliła - już jesteś bezpieczna. Ten mordercą już Ci nie zagraża - przytuliła ją. Dziewczynka poczuła się dziwnie. Nie potrafiła zrozumieć tego uczucia. Było to coś jej dotąd nieznanego - Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Wiesz gdzie jest ten morderca? Jak się tu znalazłaś? Zaraz zawiadomię policję...

- Nie! Niech pani tego nie robi! Proszę! - Rachel złożyła ręce jak do modlitwy - niech mi pani tego nie robi! Jest mi tu dobrze! - doktor Annie zamilkła. Nie wiedziała dlaczego dziewczyna nie chce by policja ją wyciągnęła z bagna, w które się wpakowała.

- Ale... Dlaczego kochana? Ten morderca może w każdej chwili tu wrócić i zrobić ci krzywdę. Nie chcę by ci się coś stało tylko dlatego,że miałaś taki kaprys...

- Doktor Annie... To nie tak, że ja nie chcę pomocy. Po prostu nie chcę jej od ludzi, którzy tej sytuacji nie rozumieją...

- Ale policja dokładnie zna tą sprawę. Byłaś zamknięta w budynku i ten morderca zmusił cię do pomocy w ucieczce bo inaczej zabije ciebie...

- To nie tak!!! Ja sama pragnęłam umrzeć!!! - wbiła swe obojętne spojrzenie w ziemię. Na to kobieta wzdrygnęła się. Doktor Annie otworzyła szerzej swoje brązowe oczy.

- C-co? Rachel, Kochana... Co ty wygadujesz? Ty chciałaś umrzeć!? Ten morderca...

- Pani Doktor... Ja mu dobrowolnie pomogłam... On nie jest taki... taki... - nie mogło to słowo przejść przez gardło. Nie przy tej kobiecie. To tak jakbyś bał się zaprzeczyć terrorystom - ... zły...

- Rachel! Co ty wygadujesz?! On jest mordercą! Nie ma za grosz ambicji! I do tego morduje! Myślisz że taka osoba się zmieni?!

- Doktor Annie - powiedziała z grobową miną - on zrobił dla mnie więcej niż ktokolwiek. Niż policja, niż moi rodzice, niż pani. Dlatego nie pozwolę by go pani tak obrażała. A jeśli się pani to nie podoba, niech pani wróci do domu albo kontynuuje spacer.

- Rachel... ja... ja chcę tylko dla ciebie dobrze... nie chcę byś przez niego cierpiała...

- Ale to już nie pani sprawa. Co ja zrobię to tylko i tylko mój interes - kobieta spojrzała na nią z bolesnym wyrazem twarzy. Tak bardzo nie chce by Rachel cierpiała przez swą głupotę. Chce tylko jej pomóc. Z wszystkich podopiecznych, to właśnie nią najbardziej  lubiła się zajmować.

- A mogłabym przynajmniej sprawdzić twój stan zdrowotny? 

- Hm? No dobrze. Ale tylko tutaj.

- Tak, tak. Zrobię to tutaj - wyciągnęła z torebki stetoskop - mogłabyś zdjąć tą... bluzę? - dziewczynka przytaknęła i zdjęła ubranie. Doktorowa zbadała jej serce. Następnie zabrała się za sprawdzenie wzroku, uszu i jej ciała czy nie ma obrażeń. Najbardziej rzuciły jej się w oczy stopy dziewczyny na, których były bandaże - kochana. Dlaczego masz zabandażowane stopy?

- Hm? A to... Za... to znaczy morderca rozbił okno w moim pokoju...  no to w tedy podeszłam troszkę do niego i przy tym podeptałam trochę odłamków szkła...

- Rozumiem. Mogę te rany obejrzeć? - dziewczyna przytaknęła. Doktorowa odwiązała stopy z bandaży. Jej oczom ukazały się płytkie rany. Na szczęście w stopach nie znajdowały się odłamki szkła - Cóż, miałaś wielkie szczęście. Twoje rany są czyste ze szkła.

- Czyli dobrze? - zapytała Rachel gdy kobieta zawiązywała jej nowe, czyste bandaże.

- To wręcz wspaniale! - skończyła już badać dziewczynkę - może byś chciała coś zjeść? Mam zrobione kanapki z szynką i serem.

Po chwili namysłu Rachel pokiwała głową na znak, że chce. Doktorowa podała jej kanapkę owiniętą w folię aluminiową. Ray od razu zaczęła jeść. Była głodna, bo zjadła skromne śniadanie.

- Smakuje? - zapytała kobieta. Ray przytaknęła - cieszę się - uśmiechnęła się do podopiecznej.

Praktycznie przegadały tak cały dzień. Dziewczynka czekała, i czekała, i czekała, a Zack'a nadal nie było. A co jeśli został złapany? Co jeśli został zastrzelony przez oddział policji? Zaczęła panikować. Doktor Annie to zauważyła. Uznała, że dziewczynka boi się przyjścia mordercy, chodź sama jej tłumaczyła, że jest nie groźny. Gdy Rachel nie patrzyła zadzwoniła na policję. Zbliżał się zachód, a nadal po Zack'u nie było śladu. W pewnym momencie Doktorowa powiedziała:

- Rachel. Zadzwoniłam na policję. Złożysz tam zeznania i znajdą ci miejsce do spania...

- Co pani zrobiła? - zapytała z przerażeniem - jak pani mogła?

- Zrozum. To dla twego dobra...

- A panienka nie zapytała się, czy ona tego chce? - za kobietą stał Zack. W ręku trzymał ubranie dziewczyny, a w drugiej dzierżył kosę.

- Rachel! Uciekaj!!! - krzyknęła Doktor Annie ale Rachel siedziała z przerażoną miną. Mężczyzna zamachnął się bronią by zrobić krzywdę kobiecie - Rachel uciek...

- ZACK!!! NIE RÓB TEGO!!! - krzyknęła dziewczynka.

Niestety było już za późno. Na jej oczach kobieta została rozcięta. Krew rozpryskała się na Rachel, Zack'a i trawę. W oddali słychać było syreny policyjne.

- Coś ty zrobił?!

------------------------------

Ohayo! Tak wiem. Obiecałam części co tydzień no ale co poradzić? Weny nie było zbytnio więc... A do tego dochodzi szkoła i nauka bo nie długo koniec roku. ALE!!! Daję słowo że w wakacje wszystko nadrobię. Mam nadzieję że się nie obrazicie. Jeszcze raz, Sumimasen!

Słów: 791

Angels of death - Proszę... Nie Opuszczaj Mnie(Zack x Rachel) [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz