~Perspektywa Dumbledore'a~
Za nim kobieta zdążyła wejść do jego gabinetu, za pomocą magii ogarnął coś na siebie przecież nie mógł przyjmować gości, a zwłaszcza swoich pracodawców w pół nagim wydaniu. Był niemile zaskoczony faktem, że okazja pocałowania czarnowłosego zmarnowała się. Musiał się skupić na ważnych rzeczach, po części był spokojny że sprawy Ministerstwa są w miarę uporządkowane i nie wymagają jego kontroli. Ministerstwo męczyło go do granic możliwości, nie wpakowałby się w to wszystko, nie zależało mu na tych wszystkich tytułach ale z uprzejmości nie wypada przecież odmawiać. Wyrwał się z zamyślenia gdy usłyszał srogi ton głosu kobiety, jego bladoniebieskie tęczówki przeszywały jej osobę. Jej siwe włosy które były na jej czarnej czuprynie, kontrastowały się z jej bladą twarzą. Uśmiechnął się widząc, że tym razem nie postawiła na mocno upiętego koka którego zawsze miała w zwyczaju nosić. Bardzo lubił spędzać czas z tą kobietą, wiedział że tajemnice które jej powierzy nigdy nie zostaną zdradzone. Była bliska jego sercu, nawet bardzo. Rzadko kiedy miał okazję widzieć jej rozpuszczone do piersi delikatnie falowane włosy. Miała na sobie szmaragdową sukienkę do ziemii, tak ładnie opinała jej sylwetkę, mógł zauważyć jej każdy kontur tej szczupłej sylwetki. Była zgrabna, to była piękna kobieta dla której niejeden mężczyzna traci głowę. Nie dziwił im się gdyby był heteroseksualny albo chociaż biseksualny zgodziłby się z nimi absolutnie. Jej szmaragdowe oczy które patrzyły na mężczyznę znad okularów połówek zabłyszczały dziwnym błyskiem. Polubił ten błysk, lubił w niej wszystko. Cieszył się, że to Minerva go odwiedziła nie miał ochoty na spotkanie kogoś innego. McGonagall zawsze potrafiła poprawić mu humor, a zwłaszcza dać wsparcie. Przy niej jego samoocena podwyższyła się, zaczął wierzyć w siebie. Choć bywały momenty, że zaczął w to wątpić. Ale ta pełna energii, gryffońska kobieta zabraniała mieć te wątpliwości. Potrafiła doskonale pocieszyć, postawić człowieka do pionu, to była kobieta idealna która miała niesamowite dobre cechy. Byłaby idealną żoną i matką. Ale niestety los chciał inaczej, tak bardzo było mu jej szkoda. Zrobiłby dla niej wszystko, zajmowała w jego życiu bardzo ważne miejsce. Kochał ją jak siostrę, choć początkowo jak się poznawali to miał wątpliwości czy nie czuł coś do niej więcej niż tylko przyjaźń.
- Witaj, Albusie mam nadzieję że Ci nie przeszkadzam.- uśmiechnęła się delikatnie. Mężczyzna chrząknął w pełni wyrywając się ze swoich zamyśleń o kobiecie. Ta kobieta działała jak magnes, czasami naprawdę nie potrafił od niej oderwać wzroku. Mógłby jej słuchać godzinami, to istny ideał kobiety. Ma te wszystkie cechy jakie powinna mieć kochająca matka i żona.
- Witaj, moja droga ależ nie, nie przeszkadzasz. Co Cię do mnie sprowadza?- zarumienił się delikatnie.- Usiądź proszę, nie lubię jak stoisz.- wskazał na miejsce przed nim. Kobieta niechętnie usiadła we wskazanym miejscu.
- Cóż dyrektorze raczej można to zaliczyć do przyjacielskiego spotkania.
- Aby na pewno, pani profesor? Czy nie masz przypadkiem nowych obowiązków do wypełnienia?- uniósł rozbawiony brew, ta kobieta to wielka pracoholiczka, ale oddaje się z pełną pasją tym co robi. Widać, że kocha to co robi i z tego nigdy nie zrezygnuje, podziwiał ją i to bardzo.
- Ja? Cóż wypełniłam wszystkie które miałam do zrobienia, ale chciałam ten czas spędzić z panem profesorem jeśli to nie problem.
- Jak zwykle bardzo pilna pracodawczyni, jak i moja dawna uczennica.- zaśmiał się.
- Oh, Albusie nie przesadzaj. -zarumieniła się. Zbyt łatwo miała skłonności do takich rzeczy.
- Moja droga, Minervo w mówieniu tak pięknej prawdy nigdy nie wolno przesadzać.- puścił do niej oczko, na co kobieta się mocniej zarumieniła.- Ale skoro tu jesteś naprawdę bardzo mi miło, myślałem że nigdy mnie nie odwiedzisz tęskniłem za Tobą. Może zagramy partyjkę szachów czarodziejów jak za dawnych lat?
- Jak zwykle jesteś bardzo szarmancki, Albusie.- czuła jak bardziej się rumieni, ten mężczyzna potęgował u niej istny gorąc który jej tak ciężko opanować.- Odwiedziłabym Cię, mój drogi. Nie mogłabym pozwolić abyś siedział sam w tych komnatach. Nawet ja potrzebuję towarzystwa, a zwłaszcza twojego. Ja również za Tobą tęskniłam, Albusie. Chętnie.
Starszy czarodziej wyciągnął ze swej szuflady obiecane jej szachy czarodziejów. Położył na biurku, rozstawił wszystkie pionki we wskazanych polach. Granie z nią to była przyjemność której się nie odmawia, a komplementy które słyszy od niej doprowadzają go do rumieńców.- Pochlebiasz mi.- rzekł spokojnie Dumbledore.- Wielkie szczęście, że jest w miarę ciemno jak na ranek. Nie zarumieniłem się tak od czasu, kiedy pani Pomfrey powiedziała, że podobają się jej moje nauszniki.- po czym wyciągnął swoją różdżkę z szaty i za pomocą zaklęcia ogarnął dla nich dwa kubki z gorącą czekoladą. Kobieta rzuciła na niego srogie spojrzenie, ale zaraz złagodniała.
- Mój drogi to nic w porównaniu,w tym co było kiedyś. Znaczy sam rozumiesz co mam na myśli. -speszyła się. Za pomocą magii niewerbalnej odsłoniła zasłony które zakrywały wnętrze jego przytulnego gabinetu.- Od razu lepiej, twoja rumieńce nie są złe. Są bardzo ładne..- chrząknęła.
- Kiedyś wszystko było o wiele prościej, Minervo. Oh, doskonale wiem co Ci może chodzić po główce. -zachichotał.- Czyżbyś mnie podrywała, moja droga?- uniósł brew. - Ciekawe, pani profesor komplementuje nieatrakcyjnego starca jak ja.
- Albusie, przesadzasz nie jesteś brzydki. Jesteś naprawdę bardzo przystojny i nie mów mi, że jest inaczej. Doskonale wiesz, że ja nie przyjmuję odmowy. Ja nikogo nie podrywam, dyrektorze radzę to zapamiętać.
- Twoje słowa są dla mnie rozkazem, czego sobie zażyczysz to tak się spełni.- już nie chciał wiedzieć jak jego twarz wyglądała pod wpływem tych cholernych rumieńców.- Oczywiście, zapamiętam. Wolisz czarne czy białe?- Siwiejąca kobieta skinęła jedynie głową, rozmowa z nim dała jej wewnętrzny spokój który potrzebowała.
- Czarne.- powiedziała spokojniej. Mężczyzna nie protestował, lubił prowadzić czarnymi ale kobiety miały pierwszeństwo. Nie wiedział że na jego szafce nocnej obok łóżka leży notatka od Severusa. Chciał na razie skupić się na swojej przyjaciółce, za mało jej poświęcał uwagi. Był jej to winien, nie chciał aby kobieta odczuła z jego strony chłód czy nawet niechęć do jej osoby. Uwielbiał tą kobietę i chciał, aby o tym zawsze wiedziała. Miał zamiar zmienić to wszystko, jego życie miało się zmienić na lepsze i wierzył w to, że tak będzie. Wziął do dłoni kubek, ostrożnie przybliżając go do swoich bladoróżowych malinowych warg. Wypił łyk gorącej czekolady, rozkoszując się tym subtelnym smakiem jakim dawała ta mleczna czekolada. Spojrzał na profesor która zrobiła to samo co on, przymknął na chwilę oczy uśmiechając się pod nosem. Przez chwilę wyobraził jakby wyglądało jego życie z kobietą. Ale wiedział, że będzie wierny swojej miłości, Severusowi. Westchnął ciężko, otwierając powieki. Czuł spokój i zadowolenie wiedząc, że nie jest sam. Ten dzień miał być udany, przy niej zawsze taki był zwłaszcza noce które czasem spędzali ze sobą.
Przepraszam za tak długą nieobecność, obiecałam sobie że skończę te książki i mam zamiar to zrobić. Ale potrzebuję czasu i chęci aby dalej pisać, na brak pomysłów nie narzekam bo ich mam bardzo dużo i zamierzam je wykorzystać. Mam nadzieję, że to co piszę wam się podoba. Chciałabym, aby wam się moje książki czytało przyjemnie, staram się nie robić błędów jeśli jakieś drobne będą to przepraszam. Staram się każde poprawiać, ale nie każde jestem w stanie zauważyć. Dziękuję, że są tacy którzy wiernie czytają to wiele dla mnie znaczy. Jesteście naprawdę kochani, chcę a nawet mam cichą nadzieję że będzie tak dalej i będziecie chcieli więcej. Również mam nadzieję, że mój styl pisania wam nie przeszkadza, bo jak każdy staram się pisać jak prawdziwy pisarz do którego mi daleko. Dziękuję jeszcze raz, zwłaszcza za miłe komentarze. Życzę miłego czytania.
CZYTASZ
Kocham śmierć, którą widzę w Tobie. ♡Snumbledore♡||Zawieszone.
RomantikTrudne czasy każdego spotykają, zwłaszcza tą dwójkę ludzi którzy są w sobie skrycie zakochani ale nie chcą się do tego przyznać. Początkowo siebie nienawidzą, ale przy bliższym przebywaniu ze sobą zmieniają zdanie. Albus przed najbardziej strasznym...