Będąc nadal wtulony w swoją bliską przyjaciółkę, przebudził się. Spojrzał wprost na okno, promienie słoneczne które go nagrzewały zmusiły go do wstania z łóżka, tak bardzo chciał sobie jeszcze poleżeć ale miał tyle do zrobienia, że nie mógł sobie pozwolić na takie przyjemności. Skierował się do łazienki, zdjął z siebie bokserki które rzucił do kosza na brudne rzeczy. Rozbudzony wszedł do prysznica, puścił wodę. Przymknął oczy rozczulając się tym ciepłem które teraz na niego leciało, chciał przez chwilę oczyścić swoje myśli podczas mycia się, ale wczorajszy dzień, wczorajsza rozmowa nie dawała mu spokoju. Nie był pewny czy dobrze zrobi mówiąc mu o tym wszystkim, mówiąc mu o tym co do niego czuję. Przecież go nienawidził, a może się jednak mylił, może mu się tylko wydawało że go nienawidzi. Może przez to co się stało wtedy z Lily, ale co on mógł zrobić. Przecież to nie Albus zawinił tylko Severus, tak bardzo nie chciał jej śmierci. Z każdym dniem uświadamia sobie jaki on był okropny, każdego dnia żałuję tego cholernie, tych wszystkich złych rzeczy jakie popełnił. Minęło pół godziny kiedy wyszedł cały czyściutki z pod prysznica, osuszył się, przy okazji myjąc zęby. Ogarnął łazienkę, musiało być perfekcyjnie tego akurat nie mógł schrzanić. Wychodząc z łazienki, zauważył jak jeszcze kobieta śpi, po cichutku przemknął obok niej aby wyciągnąć z szuflady potrzebne mu ciuchy. Nie chciało mu się tego wszystkiego robić ręcznie więc zdecydował, że szybciej będzie użyć odpowiedniego zaklęcia. Wypowiedział cichą mu znaną formę tego zaklęcia i od razu poczuł się swobodnie czując na sobie wygodne ubranie i bieliznę.
- Śpi jak aniołek, aż szkoda ją budzić. -westchnął, myśląc na głos.
Podszedł do niej i zaczął ją łaskotać, kobieta zaczęła się przebudzać, wiła się ze śmiechu. Próbowała się uwolnić, ale przy sile Severusa nie udało jej się to.
- Severusie, przestań..-krzyczała, śmiejąc się.
- Moja droga trzeba już wstawać jest 10:30.-spojrzał na czarny elegancki zegarek, który pokazywał mu takową godzinę.
- Dopiero?! Tak bardzo chciałam jeszcze sobie pospać.-wzdychnęła, podniosła się zaraz wstając z łóżka. - Nie zapomnij, że masz dzisiaj rozmowę.
- Tak,aż trudno zapomnieć o tej jakże pięknej rozmowie.- powiedział ironicznie.- Szkoda tylko, że się nie określił o jakiej godzinie. No cóż nie pozostaje mi nic innego jak iść teraz, poradzisz sobie prawda?
- A czy wyglądam na osobę, która sobie nie poradzi?-uniosła brew.
- Oczywiście, że nie. Ja nic takiego nie zasugerowałem, wolałem się tylko upewnić.
- Poradzę sobie, spokojnie.-pocałowała go w czoło, zaraz biegnąc do łazienki aby się ogarnąć.
Zrezygnowany pokręcił głową, ta kobieta była czasami dla niego czystą zagadką. Ledwo ją czasem rozumiał, szybko wyszedł ze swoich komnat udając się do gabinetu Albusa droga do jego gabinetu nie trwała długo, bo zaraz się znalazł przy tym ciekawym miejscu. Spojrzał na brzydkie posągi, które były jako zabezpieczenie do jego gabinetu.
- Cytrynowe dropsy. -powiedział cicho, a posągi które strzegą tego miejsca przesunęły się, dawając tym samym przejście do środka. Severus poszedł prosto, zaraz wchodząc po schodach, przed nimi były piękne drzwi z jaśminowego drzewa.
- Ten to ma jakże cudowny gust. -prychnął, gdy tylko o tym pomyślał. Przez chwilę zawahał się czy na pewno chce tam wchodzić, złapał za klamkę i wszedł do środka. Jego oczom nic ciekawego się nie ukazało po za tym jak ten fascynujący osobnik czytał właśnie sobie książkę, liczył na to że znajdzie Albusa w dość nietypowej dla niego sytuacji na przykład jak zaspokojenie sobie potrzeb seksualnych, typu masturbacja ale na to niestety nie mógł liczyć. Zaczytany nawet nie zauważył, że czarnowłosy mężczyzna wszedł do jego gabinetu. Podszedł do biurka, tym samym zamknął mu książkę oczywiście zaznaczył na której był stronie,żeby później nie miał pretensji do niego na której on skończył stronie. Wtedy poczuł jak te niebieskie tęczówki przeszywają jego osobę.
- Z łaski swojej mógłbyś nie przeszywać mnie wzrokiem.-warknął.
- Oh,mój drogi trudno takich rzeczy nie robić skoro przerwałeś mi w czytaniu, a właśnie dochodziłem do ważnego momentu.- jego głos był spokojny.
- Dochodziłeś? Ciekawe.-uniósł brew.- Jednak nie przerywałbym Ci tego zacnego momentu gdybyś mnie nie wezwał do siebie.
- Nie w tym sensie dochodzić, Severusie.-spojrzał na niego z pod okularów połówek.- Choć jeśli Ci na tym aż tak bardzo zależy chętnie oddam się w twoje ręce. -uśmiechnął się promiennie, nadal przeszywając go wzrokiem.- Ah, no tak dziękuję że mi przypomniałeś prawie bym zapomniał.- wstał z fotela, zaraz podchodząc do Severusa, oparł się o biurko.
- Bardzo zabawne Albusie, aż wręcz poprawiłeś mi tym humor.-przewrócił oczami.- Uwierz, ale nie tknąłby niczego co pochodzi od twojej osoby. Zresztą o takich rzeczach powinieneś wiedzieć, przecież z Ciebie to taki genialny czarodziej że aż strach się bać. -uśmiechnął się pogardliwie.
- Nie bądź niemiły mój drogi, na pewno Tobie też zdarzają się takie sytuacje więc równie dobrze możesz takie krytyki zachować dla swojej osoby. Ah, szkoda wielka szkoda bo liczyłem na to że się zgodzisz, przy okazji dziękuję za tak wspaniały komplement. Nie wiedziałem, że tak o mnie myślisz.
- Znasz moją naturę, więc doskonale wiesz że ja dla nikogo nie jestem miły. Może się zdarzają, oh na prawdę liczyłeś na to, że się z Tobą prześpie? Komplement? Dobre sobie, prędzej myślę o Tobie jako o kimś złym niż dobrym. Możemy przejść do konkretów, bo nie mam za wiele czasu. Mam też inne rzeczy do roboty niż użeranie się z Tobą.
- Tak, twoja natura jest niezwykle ciekawa.-zamyślił się.- Gdybyś miał blond włosy, był starszy i miał inny charakter to na pewno byś u mnie zapunktował, kto wie może bym nawet się z Tobą umówił. Szkoda, że tak o mnie myślisz Severusie przecież nic złego Ci nie zrobiłem. No tak, zawsze wolisz wymigiwać się pracą nawet jeśli nie jesteś zajęty, najlepiej przejść do konkretów i pomijać te ważniejsze rzeczy do załatwienia. -stanął blisko niego, czując na sobie jego oddech.
- Co do mojej osoby to nie powinna Cię ona interesować. -warknął, zabolało go to jak on stwierdził, że mógłby być inny. Myślał, że wolał go takiego jaki jest ale się strasznie mylił.- Nic złego? To jesteś w totalnym błędzie. Po co mnie wezwałeś w takim razie skoro nie chcesz porozmawiać o mojej karze na którą tak bardzo zasłużyłem.
- Ale interesuje mnie twoja osoba i będzie. Martwię się o Ciebie, zrozum to, jesteś moim bliskim przyjacielem nie chcę Cię stracić. Wezwałem Cię po to, aby szczerze z Tobą porozmawiać choć na karę też zasługujesz.
- Bliski przyjaciel? Daruj sobie te ciepłe, nic nie znaczące słowa. Martwić to się możesz o swoją osobę, a nie o innych, a stracić mnie straciłeś już dawno temu. Więc przestań pieprzyć, że Ci na mnie zależy, na naszej przyjaźni rozumiesz. Nic nas nie łączy, nic prócz tego że pracuje dla Ciebie. Nie mamy o czym rozmawiać, a zwłaszcza szczerze. -złapał go za szatę, warcząc na niego.- Jak mogłem być taki głupi i pomyśleć o tym, że jesteś kimś dla mnie ważnym i mógłbym Tobie zaufać. Jak zwykle nie można nikomu ufać, zwłaszcza Tobie. -puścił go. - Jeśli to wszystko to pozwól, że sobie już pójdę. Nie chcę już dłużej patrzeć na twoją osobę.- podszedł do drzwi, pociągnął za klamkę i z szybkim tempem wyszedł z pomieszczenia. Zbiegł po schodach,i skierował się prosto na wieżę. Zaczęły lecieć mu łzy, nie mógł uwierzyć w to co do niego powiedział. Być kimś innym, jeszcze te podtekstowe słowa które do niego mówił. Dochodząc na wieżę, znów pokonał walkę z schodami, podszedł do barierki opierając się o nią. Tym razem pozwolił łzom płynąć, był taki bezsilny. Strasznie go to zabolało.
- Dlaczego on musi taki być, dlaczego zakochałem się w takiej osobie.-szepnął, zaraz jednak usiadł opierając się o zimny murek. Tak bardzo miał ochotę skoczyć, ale wiedział że to nie jest odpowiedni moment na to, przymknął oczy. Nie wiedzieć czemu, odpłynął w sen Morfeusza. Pierwszy raz zasnął na wieży.
CZYTASZ
Kocham śmierć, którą widzę w Tobie. ♡Snumbledore♡||Zawieszone.
RomanceTrudne czasy każdego spotykają, zwłaszcza tą dwójkę ludzi którzy są w sobie skrycie zakochani ale nie chcą się do tego przyznać. Początkowo siebie nienawidzą, ale przy bliższym przebywaniu ze sobą zmieniają zdanie. Albus przed najbardziej strasznym...