(a/n) Słowem wstępu — znajdziecie tutaj dosłownie wszystko, od drabble po długie one shoty i pojedyńcze sceny niepasujące do niczego, nawet wiersze, więc mam nadzieję, że się spodoba :3
when you kiss me heaven sighs
and tho i close my eyes
i see la vie en roseW sali było niezwykle duszno, pomimo otwartego na oścież okna i powiewającego z zewnątrz delikatnego wiatru. Może to za sprawą blisko trzydziestki uczniów, ciasno upchanych w niekiedy za niskich ławkach, z całych sił próbujących zrozumieć fenomen twórczości Kochanowskiego, o którym polonistka opowiadała z taką pasją. A może to po prostu kwestia czerwcowej pogody, przez którą ciężko było oddychać, a co dopiero się uczyć - w końcu każdemu w głowie tkwiły nadchodzące wielkimi krokami wakacje, snuli plany dotyczące tego, jak je spędzą, a przerwa obiadowa była tą porą dnia, którą wszyscy chcieli jedynie spędzać na szkolnym dziedzińcu i wymieniać się swoimi wizjami tegorocznego lata.
Jedyną rzeczą, jaka łączyła Aleksego z wyżej wymienionymi, było dłużące się oczekiwanie na dzwonek. Zniecierpliwiony wiercił się na krześle, co rusz wyciągając szyję, by móc zobaczyć jaka godzina widnieje na tarczy starego błękitnego zegara.
"Jeszcze pięć minut", pomyślał z ulgą, zawieszając wzrok na sylwetce chłopaka siedzącego w pierwszej ławce, uważnie notującego słowa nauczycielki. Pokręcił głową - jego zeszyt od początku roku był niemal pusty, tymczasem Karol zapełniał piąty z kolei. Prychnął na wspomnienie chłopaka wybierającego przedmiot w sklepie papierniczym, gdzie spędzili jakieś pół godziny jedynie dlatego, że ten uznał, że wszystkie jego artykuły szkolne muszą do siebie pasować. Ale dla Karola wszystko musiało być dopasowane i nawet jeśli wydało się to Aleksowi dziwne, to w pełni to akceptował.
Zerknął na siedzącą obok niego Magdę, która podpierając podbródek na ręce z całych sił starała się sprawiać wrażenie uważnie słuchającej, jednak z pewnością tego nie robiła, sądząc po chociażby nierozpakowanym plecaku pod ławką, w którym prawdopodobnie brakowało niemal wszystkich książek. Aleksy stosował tę praktykę na początku roku szkolnego, jednak po jakimś miesiącu doszedł do wniosku, że ma to gdzieś. Z resztą, chłopak większość rzeczy miał gdzieś, a już na pewno historię literatury polskiej, więc otwarcie odrabiał zadania domowe z matematyki na języku polskim, a zrezygnowana nauczycielka przestała zwracać mu uwagę. I oboje byli zadowoleni.
W końcu nastał upragniony dźwięk dzwonka, a mały tłum uczniów opuścił pomieszczenie w pośpiechu, jakby obawiając się, że ktoś ich zatrzyma. Brunet nigdy tego nie rozumiał, dla niego te trzydzieści minut spędzone w klasie w każde piątkowe południe było niemal zbawienne - nikt mu nie przeszkadzał, nie słyszał krzyków ani ironicznych szeptów znajomych z klasy. Tylko cisza. Kojąca cisza, której nic nie mogło się równać, a przynajmniej do czasu.
Przeniósł spojrzenie z drzwi, które jakąś minutę temu zamknęła ostatnia osoba opuszczająca pomieszczenie, na Karola. Ten natomiast patrzył na niego swoimi ciemnymi oczami, jakby chciał zajrzeć mu w głąb duszy, co wydawało się Aleksemu niedorzeczne; chłopak dawno to zrobił, ba, zrobił to pierwszego dnia kiedy się spotkali. Wciąż pamiętał ich pierwsze spotkanie, które naprawdę nie było nadzwyczajne, po prostu przydzielono ich do jednej klasy, więc musieli się sobie przedstawić. Czasami przypominał sobie sposób, w jaki ściskał jego dłoń, wypowiadając swoje imię i to wszystko tak bardzo się od siebie różniło mocny uścisk, a jednocześnie —nieoczekiwanie czuły, przepełniony ciepłem głos, który przywodził mu na myśl coś wyjątkowo dobrego, coś czego nie potrafił nazwać, ale wiedział, że było dobre.
I nie wiedział, kim nazwać Karola, ale wiedział, że był dobry.
Wspomniany chłopak odsunął swoje krzesło, po czym wstał i powolnym, niemal leniwym, jakby chciał podroczyć się z drugim uczniem, krokiem podszedł do niego, przysiadając na skraju zajmowanej przez niego ławki w ostatnim rzędzie. Mierzyli się tak wzrokiem przez chwilę, podczas której atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej napięta. Sposób, w jaki blondyn spoglądał na swojego przyjaciela można było przyrównać do tego, w jaki patrzy się na kwiaty, gwiazdy i inne piękne rzeczy we wszechświecie, które za nic nie mogły równać się z Aleksym. I wcale nie chodziło tutaj o urodę, ba, wygląd fizyczny wydawał się na tyle trywialnym aspektem osoby siedemnastolatka, że Karolowi przez myśl nie przeszło aby zwrócić na to uwagę. Chodziło o całego Karola, jego wnętrze i to, co można było zobaczyć.
Wypuścił delikatnie powietrze z ust, przygotowując się na to, co zamierzał zrobić. Zanim jednak miało to nastąpić, chciał znaleźć w oczach drugiego nieme przyzwolenie. A Aleksy zgadzał się, zgadzał się tak, jak na wszystko co chciał zrobić drugi, bo wiedział, że nie będzie to nic złego — a jeśli, to wiedział, że będzie to takie zło, które sprawi, że będzie chciał grzeszyć bez ustanku, byle móc wracać do tego uczucia, bo w gruncie rzeczy będzie ono dobrem.
Nachylił się nad uczniem i złożył na jego ustach delikatny z początku pocałunek, taki sam, jakim obdarowuje się kogoś, kto dopiero wrócił — bo obaj zawsze do siebie wracali, wracali do siebie tak, jak wracają do siebie zakochani po długiej rozłące, jak dawno niewidziani przyjaciele. A przecież spędzali ze sobą kilka godzin dziennie, razem wracali do domów, razem wychodzili do kina, razem trzymali się za ręce leżąc na rozkopanej pościeli w domu jednego z nich, skąd ta tęsknota? Żaden z nich nie wiedział, nawet się nad tym nie zastanawiali, bo było to coś oczywistego, prawie jak to, że dzień przychodzi po nocy, a po nocy dzień. Coś tak oczywistego, jak to, że Karol kocha Aleksa, a Aleks kocha Karola.
Brunet powoli oddał pocałunek, przymykając delikatnie powieki. Nie obchodził go uzasadniony niepokój, kotłujący się gdzieś na dnie jego żołądka, w końcu w każdej chwili ktoś mógł wejść do sali i ich zobaczyć, a to równałoby się z katastrofą, z początkiem końca. Jednak to nie było ważne, liczyły się tylko jego dłonie zaciśnięte na czarnej koszulce przyjaciela, oraz te, które czuł na swoich włosach i talii. Nie obchodziło go, że jego własne ruchy są jakby opóźnione i niepewne, i że może nie powinny takie być, ale w obecności Karola nie miało to znaczenia. On rozumiał.
Natomiast drugi chłopak chciał zrobić wszystko, by Aleksy czuł się dobrze. Chciał sprawić, by zapomniał o możliwych konsekwencjach, by zapomniał o tym, że to co robią jest niewłaściwe, by zapomniał, że tak naprawdę, to, co robią, jest nierozsądne. Ścisnął jego dłoń, a ten odwzajemnił ucisk, jakby szukając wsparcia, które ten zawsze mu okazywał. Ku jego radości złączone dłonie pasowały do siebie niczym dwie połówki jabłka, jakby stworzono je, by na zawsze pozostały jednością. Westchnął prosto w jego usta, czując jak zaczyna brakować im powietrza, po czym minimalnie się odsunął.
Patrzyli na siebie w ciszy przez dłuższą chwilę, podczas której w ich głowach narodziło się zbyt wiele myśli, a w sercach zbyt wiele emocji, jednak żaden z nic nie chciał nic mówić. Cisza zawsze była bardziej wymowna od słów, i może to był powód, dla którego towarzyszyła im tak często.
— Jesteś pewien, że nikt tu nie wchodził?
Prychnięcie.
— Nie no, coś ty, Oluś, przecież bym zauważył.
— Ale-
— Żadnych 'ale' — położył mu palec na ustach. — Nawet gdyby ktoś tu zajrzał, to...
— To co?
— To nic. Absolutnie nic.
— Jak to 'nic'? Nakryliby nas! — uszy i policzki Aleksa poczerwieniały ze złości.
— I wtedy też nie stałoby się nic.
Stałoby się dużo, dużo złego, ale Karol nie widział sensu w przypominaniu tego, skoro obaj doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Może w ten sposób mogli jakoś odwlec dzień, w którym będą musieli się do wszystkiego przyznać przed rodzinami, przyjaciółmi, a także przed społeczeństwem. Wiedzieli, że niektóre rzeczy się zmienią, inne nie, ale to jeszcze nie był ten moment. Póki co mieli czas, mieli siebie i nie potrzebowali niczego więcej.
15.04.2019
CZYTASZ
strawberries and cigarettes || śmietnik artystyczny
Short Story❝cause strawberries and ciggaretes always taste like you❞ Czyli one shoty, miniaturki, drabble, fragmenty książek, których nigdy nie napiszę, a okazjonalnie może i wiersze. Śmietnik artystyczny.