be my sky, i'll be yours; miniaturka 🍓🚬

70 8 4
                                    

         Biblioteka pani Bonnet zasadniczo różniła się od tych, na które można było natknąć się zwiedzając miasto. Nie przypomniała wielkiego, tu i ówdzie oblepionego pajęczyną budynku z dwoma piętrami i wielkimi oknami, niepraktycznie wąziutkimi parapetami i zepsutą klimatyzacją. Aby dostać się do środka, wystarczyło zajrzeć do mieszkania numer pięć na drugim piętrze starej kamienicy i przekroczyć próg, by przekonać się, że miejsce to nijak przypominało tradycyjne, znane dziś wypożyczalnie.

         Powodem, dla którego Basil tak bardzo uwielbiał to miejsce, była niepowtarzalna atmosfera. Szczególnie w upalne popołudnia jak to, kiedy Dorotheé - która nie znosiła, kiedy mówił do niej po nazwisku - włączała stojący obok biurka wentylator, którego szum cicho roznosił się po pomieszczeniu, a podmuchy powietrza choć trochę ochładzały zgrzane ciała. W drodze wyjątku pozwalała mu siadać na nieco zniszczonej kanapie dumnie prezentującej się na ciasnym balkonie i tam spędzać długie minuty, a nawet godziny na samotnym czytaniu książek.W niektóre dni chłopak miewał nieuzasadnione obawy, że w końcu zabraknie tytułów, po które mógłby sięgnąć, zważywszy na niewielką powierzchnię  miejscowej wypożyczalni. Szybko jednak zbywał to machnięciem dłoni — w końcu niedługo i tak opuści to miejsce i znajdzie nową bibliotekę, która mimo, że nie będzie tak magiczna jak ta, to z pewnością będzie mogła poszczycić się większymi zasobami.

       Dlatego siedemnastego lipca, w okolicach wczesnego wieczora, Basil siedział na okrytej zielonym kocem sofie, w zamyśleniu pochłaniając kolejne strony powieści. Zdawał się nie zauważać otaczającego go świata, jakby zatracił się w lekturze całkowicie. Nie zwracał nawet uwagi na domagającego się pieszczot rudego kota właścicielki, usilnie próbującego wskoczyć mu na kolana. Jego atencji nie zdobył także stojący od kilku minut w przejściu Nikodem, uważnie obserwujący licealistę.
  
        Zdążył już przeanalizować każdy szczegół twarzy blondyna, a nawet zgadnąć tytuł czytanej przez niego powieści, której wyboru serdecznie pogratulował mu w myślach, a ten wciąż nie uniósł na niego wzroku, ani nie dał choćby pojedynczego sygnału świadczącego o byciu świadomym obecności drugiej osoby. Dlatego z bólem serca odchrząknął nieznacznie, strasząc nie tylko przyjaciela, ale i wygrzewającego się na podłodze kota.

        Basil zamrugał kilkukrotnie, zamykając książkę z cichym trzaskiem i wlepiając spojrzenie zielonych oczu w postać Nikodema. Wydął usta.

        — Skąd wiedziałeś, że tu będę? — zapytał, odkładając powieść na niewielki, chwiejący się stolik.

       Wzruszył ramionami, po czym zajął miejsce obok niego, zachowując między nimi naprawdę mało wolnej przestrzeni. Chłopak czuł ciepło bijące od drugiego ciała, jego nozdrza doskonale rozpoznawały znajomy, nieco duszący zapach wody toaletowej, którą mężczyzna musiał spryskać się rankiem.
Wszystko to onieśmielało go w nieznacznym stopniu, powodując gęsią skórkę i nieznane dotąd silne uczucie suchości w ustach.

        Nikodem zaśmiał się dźwięcznie, po chwili obdarowując młodszego chłopaka pobłażliwym, ale jednocześnie pełnym ciepła uśmiechem.

        — Powiedzmy, że to do ciebie podobne.

        Na  jego twarzy zakwitł delikatny uśmiech, kiedy zrozumiał, o czym mówił drugi.
Utkwił wzrok w przestrzeni, dostrzegając rozciągające się przed nim miasteczko, o tej porze tętniące życiem. Po tylu latach nadal nie mógł się nadziwić temu, jak pięknie wyglądało niebo w tej części regionu — przybierało czystą, lazurową barwę, a ludzkie oko nie mogło dostrzec choćby jednej pojedynczej chmurki. Czasem irytowało to Basila — bezchmurny nieboskłon w połączeniu z wysokimi temperaturami stanowiły dla niego mieszankę trudną do wytrzymania.

         Westchnął cichutko.

         — Myślisz, że w Paryżu niebo wygląda tak samo?

        Musiał zadać to pytanie. Czuł, że bez tego jego płuca by eksplodowały od zbyt długo powstrzymywanych  słów, a czaszka popękałaby od stłoczonych pod nią myśli. Musiał, musiał, musiał, bo od kilku nocy to pytanie spędzało mu sen z dostatecznie opuchniętych powiek, nie pozwalając cieszyć się więcej niż trzema godzinami snu.

         Nikodem przełknął ślinę, z początku zaskoczony pytaniem. Na końcu języka czuł palącą jak pieprz odpowiedź, krótką, zaledwie jednowyrazową,  jednak wiedział, że gdyby powiedział to na głos, to jakaś część Basila złamałaby się na jego oczach. Zamiast tego, odszukał mniejszą dłoń spoczywającą na kanapie i mocno zacisnął na niej palce, jakby chcąc dodać młodszemu otuchy.

         — Nie wiem Basil — zaczął, patrząc mu prosto w oczy. — Ale, wiesz... Wiesz, niebo wszędzie wygląda tak samo, jeśli myślisz o tej samej osobie, albo jeśli z nią jesteś. Nie mogę ci obiecać, że będę z tobą, kiedy wyjedziesz do Paryża. Sam do końca nie wiem, gdzie wtedy będę — może po drugiej stronie kraju, a może na innym kontynencie. Ale nieważne gdzie wtedy będę, myślami i sercem nadal będę w pobliżu.Tylko ty też musisz o mnie pamiętać, dobrze?

          Pokiwał głową, czując jak podczas krótkiej przemowy Nikodema jego policzki zrobiły się całkowicie mokre od łez. Wytarł je pośpiesznie dłonią, czując na sobie spojrzenie chłopaka.

          — Zgoda — powiedział zdecydowanie, jednak łamiącym się głosem. Nienawidził płakać przy innych. — Ale ty musisz pamiętać o mnie, dobrze? Nie chcę, żebyś o mnie zapominał.

          — Jasne — zapewnił, zgarniając młodszego od siebie chłopaka w objęcia. Kątem oka dostrzegł uważnie wpatrującego się w nich rudego kota, dla którego nagły wybuch emocji musiał sprawiać wrażenie dziwnego. — Nigdy nie mógłbym o tobie zapomnieć. Nieważne jak tandetnie to nie zabrzmi, to gdybym zapomniał o tobie, musiałbym zapomnieć o bardzo przeze mnie lubianej części samego siebie. A jestem przekonany, że dzięki tobie ta część jest moją ulubioną. Masz jeszcze jakieś pytania, na które chciałbyś poznać odpowiedź? Nie chcę, byś zaprzątał sobie czymś głowę.

         Pokręcił głową w zaprzeczeniu, w zamian otrzymując kolejny ciepły uśmiech.

         Pytań było więcej, znacznie więcej, ale podświadomie wiedział, że tego dnia nie zniósłby kolejnych odpowiedzi.

         — Chodźmy już stąd, dobrze? — zaproponował, dźwigając się z sofy. — I tak nie skupię się już na książce, a Pani Bonnet niedługo zamyka. I, wiesz, mam wolny dom, zrobimy herbatę i będziemy mogli siedzieć tam, dobrze? Rodzice wyjęli z piwnicy taki składany stolik, zobaczymy czy wygodnie się przy nim czyta.

       Nikodem pokiwał głową, przepuszczając Basila w przejściu. Wpatrywał się w  smukłą sylwetkę chłopaka przed nim i nie mógł znieść myśli, że kiedyś przyjdzie dzień, w którym być może pożegnają się na zawsze. W którym zobaczą, usłyszą i dotkną się po raz ostatni.

       Jednak siedemnastego lipca nie chciał o tym myśleć — w końcu był to jeden z wielu słonecznych dni, które ze sobą spędzili tworząc piękne wspomnienia. Miało ich być jeszcze więcej, a jego zadaniem było sprawić, by nigdy o sobie nie zapomnieli i byli dla siebie fragmentami lazurowego nieba nawet w burzliwe dni.

14.11.2019—15.11.2019

(a/n) Jeśli komuś się spodobało to mogę jedynie powiedzieć, że są to bohaterowie jednej z prac zawieszonej w opisie profilu i na wakacje postaram się ją dodać, ale najpierw wiadomo mam inne rzeczy do skończenia. Semestr na przykład hah

(+ pisałam to do pierwszej nocy, doceńcie XD)

strawberries and cigarettes || śmietnik artystycznyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz