4.2K 341 263
                                    

coś nie za szybko wam idzie?? aż juanita była zdziwiona, że tak szybko rozdział,,
a tak w ogóle to hEj i MIŁEGO CZYTANIA

— Mój syn nienawidzi twojego syna — mówię, biorąc do ręki szklaneczkę Ognistej, którą wręcza mi Draco.

Siedzę rozwalony na krześle w Dziurawym Kotle. Wygląda na to, że w mijającym tygodniu drink po pracy stał się dla mnie i Malfoya niemal zwyczajem. Trzy dni temu nawet nie zadałem sobie trudu, by spytać go, czy się jutro spotkamy, a i tak obaj byliśmy na miejscu o wpół do piątej. Muszę przyznać, że siedzenie tu z whisky w dłoni i sprzeczanie się z nim stało się najważniejszym wydarzeniem mojego dnia. Ron uważa, że oszalałem. Być może ma rację.

Draco zajmuje miejsce po przeciwnej stronie stołu.

— Mój także nie darzy twojego sympatią.

— Myślę, że w ruch poszły takie słowa jak pierdolony gnojek czy snobistyczna cipa. — Zdmuchuję parę unoszącą się znad szklanki. — Niekoniecznie w tej kolejności.

— Nikt się niczego innego nie spodziewał. — Draco stuka swoją szklanką o moją. — Chciałbym myśleć, że chłopak, którego serce zdeptał mój syn, ma choć trochę więcej werbalnej inteligencji niż twój przeciętny Puchon.

Piorunuję go wzrokiem. Wygląda na to, że jeśli chodzi o Malfoyów, niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Draco jedynie uśmiecha się złośliwie i kończy whisky.

Chcę go nienawidzić. Naprawdę chcę. Choćby dla dobra Ala.

Jednak nie potrafię.

— Mój drogi, znowu się spóźniłeś — mówi Hermiona, przesuwając swoje krzesło tak, abym mógł się prześlizgnąć obok niej. — Stół w restauracji Vinalia zajęty jest przez moich przyjaciół. Z jednej strony siedzi Ron z Hermioną, z drugiej Seamus i Dean, naprzeciwko nich Neville i Hannah, a Luna, sącząc napój w skandalicznie purpurowym kolorze ze szklanki udekorowanej owocem, zajęła miejsce na rogu. — Piję już drugi kieliszek wina.

Kładę torby z zakupami na podłodze obok stołu i całuję ją w policzek. Tego popołudnia dwa razy przemierzyłem Pokątną i myślę, że udało mi się z sukcesem kupić wszystko z obszernej listy życzeń, którą obdarzyły mnie moje dzieci. Ginny i ja zwykle razem wybieramy się do sklepów w czasie świąt, jednak jej miesiąc miodowy skończy się dopiero po Bożym Narodzeniu.

— Przepraszam. — Siadam obok Luny, a Ron popycha w moją stronę piwo. — Spotkałem się z Draco na drinku i trochę straciłem rachubę czasu.

— Z tego, co słyszałem, często ci się to zdarza. — Neville wręcza mi leżący przed nim koszyk paluszków chlebowych. Niewiele z nich już zostało. — Picie z Malfoyem, oczywiście, nie tracenie rachuby czasu. To akurat jest dla ciebie normą. Malfoy niekoniecznie.

Biorę do ręki jeden paluszek i patrzę na Lunę.

— Nie sądziłam, że to tajemnica. — Wzrusza ramionami, przez co brzęczą jej kolczyki w kształcie dzwoneczków.

— Bo nie jest. — Kieruję wzrok na Deana i Seamusa. — Lily planuje zjawić się u was w piątek wieczorem. Już spakowała dwie torby.

Dean uśmiecha się.

— Emma mówiła coś o trzech. Na jeden weekend. Kobiety. Na Boga, ma dwie wyglądające identycznie sukienki i obie ze sobą zabiera. Pytam dlaczego, a ona tylko patrzy na mnie jak na szaleńca i mówi, że to powinno być oczywiste. Co wcale takie, do cholery, nie jest. — Potrząsa głową. — To samo mama. Jest już z ojcem pięćdziesiąt lat po ślubie, a ciągle nie może odlecieć z Heathrow bez kilkunastu nadprogramowych bagaży. Pewnie ma to jakiś związek z drugim chromosomem x.

zdarzyło sie wczoraj I drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz