Przekręciłam oczami nie pozwalając łzom dostać się do moich oczu.
Siedziałam na małej walizce kiedy Jacob rozmawiał z kobietą z obsługi lotniska próbując zdobyć bilety na lot który ma odbyć się za niecałą godzinę.
- Mamy to. Chodź. - powiedział całując mnie delikatnie i wziął nasze walizki. - Dalej uważam, że to okropny pomysł. Trzeci trymestr nie jest dobrym czasem na lot do Sydney. - powiedział
Wieczorem bardzo pokłóciliśmy się o to czy powinniśmy rzeczywiście lecieć do Sydney, ale na szczęście moje argumenty okazały się mocniejsze i mąż jednak zgodził się na tę podróż.
Zdawałam sobię sprawę, że to nie jw pełni bezpieczne dla Matteo, ale nie pozwolę żeby cokolwiek im się stało.
- Powiedz głośniej żeby ktoś cię usłyszał. - mruknęłam - Czego oczy nie widzą serca nie rani. Ciąża rozwija się prawidłowo i nie ma powodów do zmartwień. - dodałam
- Poroniłaś. To zwiększa ryzyko jakiś powikłań. - odbił piłeczkę a ja pokręciłam lekko głową
- Wszystko będzie dobrze zobaczysz. - powiedziałam
podeszliśmy do odprawy gdzie Jacob położył nasze walizki w pojemnikach razem z kartami pokładowymi i telefonami.
- Może pani przejść. - powiedział mężczyzna a kiedy przeszłam przez bramki usłyszałam pikanie
Cholera czemu?
- Proszę przejść tam na bok. - powiedział a ja pokiwałam głową i podeszłam do młodej kobiety
N i e n a w i d z ę kontroli. Niezbyt przepadam za czyimiś łapskami na moich nogach czy rękach.
- Wisiorek. Jest metalowy proszę go ściągnąć i przejść przez bramkę. - powiedziała w końcu a ja wykonałam polecenie
Na szczęście już po chwili z Jacob'em siedzieliśmy na niezbyt wygodnych krzesełkach czekając aż będziemy mogli wejść do samolotu.
- Sikać mi się chce. - powiedziałam nagle wstając na co chłopak zaśmiał się
- Na szczęście toaletę masz już tutaj. - powiedział wskazując na znak wskazujący szukane przeze mnie miejsce
- Zaraz wracam. - powiedziałam naciągając rękawy szarej bluzy chłopaka na dłonie.
Po szybkim załatwieniu swojej potrzeby umyłam ręce i poprawiłam kucyka przed lustrem. Najlepszym wyjściem na ten lot były po prostu szare grube getry różowa koszulka z długim rękawem i bluza którą Jacob dał mi przed wyjściem twierdząc, że będzie mi wygodniej. Była to jego szara bluza z kapturem zakładana przed głowę. I miał rację było mi w niej bardzo przyjemnie.
Usiadłam na wolnym krzesełku obok blondyna a on objął mnie ramieniem.
- Twój telefon. - mruknął kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka
- Jest w twojej kieszeni - zauważyłam a mąż szybko pokiwał głową podając mi urządzenie.
Spojrzałam na wyświetlacz po czym odebrałam połączenie.
- Tik, Tok. Czas leci. Jesteś już w drodze? - usłyszałam niski głos
Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz.
- Jesteśmy na lotnisku, czekamy na lot. - powiedziałam starając się brzmieć naturalnie
- My? Laleczko powinnaś być sama.
Prychnęłam cicho przez co Jacob spojrzał na mnie niezrozumiale.
- Chyba kpisz, ale spokojnie... - ściszyłam swój głos prawie do szeptu - Takie sprawy załatwiam sama. - zapewniłam po czym zakończyłam połączenie.
CZYTASZ
Sweet Beginnings
FanfictionSłodkie początki... Kiedy zostawisz całe życie za sobą nie zawsze nowe początki będą słodkie. Może jeśli poznasz odpowiednie osoby wszystko znajdzie swoje miejsce. Jednak jeśli osoby o których usiłowałeś zapomnieć znów zawitają w twoim życiu wszyst...