42.

269 15 3
                                    

Przekręciłam oczami nie pozwalając łzom dostać się do moich oczu.

Siedziałam na małej walizce kiedy Jacob rozmawiał z kobietą z obsługi lotniska próbując zdobyć bilety na lot który ma odbyć się za niecałą godzinę.

- Mamy to. Chodź. - powiedział całując mnie delikatnie i wziął nasze walizki. - Dalej uważam, że to okropny pomysł. Trzeci trymestr nie jest dobrym czasem na lot do Sydney. - powiedział

Wieczorem bardzo pokłóciliśmy się o to czy powinniśmy rzeczywiście lecieć do Sydney, ale na szczęście moje argumenty okazały się mocniejsze i mąż jednak zgodził się na tę podróż.

Zdawałam sobię sprawę, że to nie jw pełni bezpieczne dla Matteo, ale nie pozwolę żeby cokolwiek im się stało.

- Powiedz głośniej żeby ktoś cię usłyszał. - mruknęłam - Czego oczy nie widzą serca nie rani. Ciąża rozwija się prawidłowo i nie ma powodów do zmartwień. - dodałam

- Poroniłaś. To zwiększa ryzyko jakiś powikłań. - odbił piłeczkę a ja pokręciłam lekko głową

- Wszystko będzie dobrze zobaczysz. - powiedziałam

podeszliśmy do odprawy gdzie Jacob położył nasze walizki w pojemnikach razem z kartami pokładowymi i telefonami.

- Może pani przejść. - powiedział mężczyzna a kiedy przeszłam przez bramki usłyszałam pikanie

Cholera czemu?

- Proszę przejść tam na bok. - powiedział a ja pokiwałam głową i podeszłam do młodej kobiety

N i e n a w i d z ę kontroli. Niezbyt przepadam za czyimiś łapskami na moich nogach czy rękach.

- Wisiorek. Jest metalowy proszę go ściągnąć i przejść przez bramkę. - powiedziała w końcu a ja wykonałam polecenie

Na szczęście już po chwili z Jacob'em siedzieliśmy na niezbyt wygodnych krzesełkach czekając aż będziemy mogli wejść do samolotu.

- Sikać mi się chce. - powiedziałam nagle wstając na co chłopak zaśmiał się

- Na szczęście toaletę masz już tutaj. - powiedział wskazując na znak wskazujący szukane przeze mnie miejsce

- Zaraz wracam. - powiedziałam naciągając rękawy szarej bluzy chłopaka na dłonie.

Po szybkim załatwieniu swojej potrzeby umyłam ręce i poprawiłam kucyka przed lustrem. Najlepszym wyjściem na ten lot były po prostu szare grube getry różowa koszulka z długim rękawem i bluza którą Jacob dał mi przed wyjściem twierdząc, że będzie mi wygodniej. Była to jego szara bluza z kapturem zakładana przed głowę. I miał rację było mi w niej bardzo przyjemnie.

Usiadłam na wolnym krzesełku obok blondyna a on objął mnie ramieniem.

- Twój telefon. - mruknął kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka

- Jest w twojej kieszeni - zauważyłam a mąż szybko pokiwał głową podając mi urządzenie.

Spojrzałam na wyświetlacz po czym odebrałam połączenie.

- Tik, Tok. Czas leci. Jesteś już w drodze? - usłyszałam niski głos

Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz.

- Jesteśmy na lotnisku, czekamy na lot. - powiedziałam starając się brzmieć naturalnie

- My? Laleczko powinnaś być sama.

Prychnęłam cicho przez co Jacob spojrzał na mnie niezrozumiale.

- Chyba kpisz, ale spokojnie... - ściszyłam swój głos prawie do szeptu - Takie sprawy załatwiam sama. - zapewniłam po czym zakończyłam połączenie.

Sweet BeginningsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz