21. gewinner

603 71 62
                                    

Andreas siedzi na belce, a ja czekam aż odda ostatni skok dzisiejszego konkursu. Taka sytuacja wiele razy już się zdarzała, ale jeszcze nigdy nie miałem okazji zajmować podczas miejsca dla lidera. Nieważne czy wygra on czy ja, będę bardzo zadowolony. Przed konkursem w życiu nie spodziewałem się, że dla obu z nas się on tak dobrze potoczy. Przecież jeszcze wczoraj zajmowaliśmy pozycje w drugiej dziesiątce. Skoki są nieprzewidywalne. Zaciskam mocno pięści, gdy Wellinger rusza. Nawet nie zauważam, że wstrzymuje oddech gdy leci. Jak zawsze ma tą swoją piękna sylwetkę w locie, a gdy ląduje telemarkiem dwa metry za zieloną wydaje z siebie radosny okrzyk. Z szerokim uśmiechem na ustach wychodzę do niego. Jak tylko odpina narty, porywam go w swoje ramiona i mocno ściskam.

— Gratulacje. — mówię mu wprost do ucha klepiąc po plecach.

— Nawet nie wiesz jak się cieszę, Steph. — odwzajemnia mój uścisk.

Andreas spogląda na tablicę wyników. Zapewne zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie to on wygra, ale i tak czeka na jedynkę przy swoim nazwisku z niecierpliwością. Kiedy w końcu się ona pojawia krzyczy z radości i ponownie mnie przytula.

— Zaraz... Stephan, ty jesteś drugi? — zauważa tę informację na telebimie. Gdy kiwam głową, blondyn nie ukrywa zdziwienia — Gratulacje. Jestem z Ciebie dumny.

Po pierwszej serii zajmowałem szóste miejsce, więc reakcja Andiego wcale mnie nie dziwi. Sam się nie spodziewałem, że uda mi się w drugiej serii oddać tak dobry skok. On oczywiście o tym nie wiedział, bo skoczkowie na górze rzadko się przed swoim skokiem interesowali tym co się dzieje na dole. Jego słowa sprawiają, że czuje ciepło w sercu. Brakuje mi w życiu osób, które doceniają to co robię, jednak on mnie w tej kwestii nigdy nie zawodzi. W końcu schodzimy z oka kamer, gdzie zostajemy na jakiś czas rozdzieleni. Oboje zostajemy porwani przez skoczków, którzy po kolei przychodzą nam pogratulować. Jednym z pierwszych, który to robi jest Timi Zajc. Młody zajął dzisiaj trzecie miejsce. Z niego naprawdę w przyszłości mogą być ludzie. Nie ma nawet dwudziestu lat, a już tyle osiągnął. Po przebraniu się zostajemy razem z Andreasem pociągnięci do strefy medialnej, żeby jeszcze przed dekoracją udzielić krótkiego wywiadu. O dziwo pierwsze pytanie skierowane jest do mnie.

— Stephan, jak się czujesz z tym że to właśnie Andreas pozbawił Cię Twojego pierwszego zwycięstwa w karierze?

Marszcze brwi, ale odpowiadam z wciąż szerokim uśmiechem na ustach.

— Andi mnie niczego nie pozbawił.
— natychmiast wyjaśniam — Swoimi skokami zasłużył na wygraną. Na mnie przyjdzie jeszcze czas. — spoglądam na blondyna — Chociaż jeżeli to Andi ma wygrywać to ja mogę wiecznie być drugi i będę szczęśliwy. — dodaje.

Uśmiech Andreasa lekko się zmniejsza, ale to nieważne. W jego oczach dostrzegam szczęście. Szczere szczęście. Takie samo jak widziałem prawie dwa lata temu w Pyongchangu po tym jak wygrał złoto. Tym razem to ja jestem jego przyczyną i ta świadomość sprawia, że moje serce gwałtownie przyśpiesza.

*

Naprawdę nie wiem jak Kobayashi w zeszłym sezonie wytrzymywał te wszystkie zwycięstwa. Ja ledwo co zająłem drugie miejsce, ale po dekoracji, udzieleniu wywiadów i konferencji, miałem po prostu dość. Stanie na podium tuż obok najlepszego przyjaciela i słuchania niemieckiego hymnu było wspaniałe, ale odpowiadanie na te same pytania dla piętnastu różnych stacji już niekoniecznie. Jedynym urozmaiceniem było szczęście Andreasa, które mogłem obserwować. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Miałem wrażenie, że jego energia nie ma końca. Tęskniłem za nim takim. Kiedy on chodził zadowolony to wszystkim wokół też udzielała się ta aura. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy wchodzimy do pokoju, oddycham z ulgą. Nawet jeżeli wiem, że przede mną jeszcze długa noc. Ktoś ma idealne wyczucie, bo jak tylko siadam na łóżku, słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Szybko wyjmuje telefon i odczytuję ją

der lüge | s. leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz