Następnego dnia wstaję jako pierwszy, co nie jest raczej niczym zaskakującym. Reszta kadry wróciła koło czwartej nad ranem, więc nie ma nic dziwnego w tym, że o dziesiątej to oni przewracają się na drugi bok. Nie jest mi to na rękę, bo burczy mi w brzuchu, a nie uśmiecha mi się czekanie aż któryś z nich się obudzi. Postanawiam więc podejść dwa domki dalej, gdzie przebywają asystenci trenera oraz reszta sztabu. Christian jest rannym ptaszkiem, więc już na pewno jest na nogach. I wcale się nie mylę, bo parę sekund po tym jak pukam, mężczyzna mi otwiera.
— Cześć. — opieram się o framugę drzwi — Lecisz ze mną na śniadanie?
— Właśnie mieliśmy z Jensem wychodzić, niezłe masz wyczucie.
Żadnemu z nas nie chce się zbyt daleko iść, więc po przejściu pięćdziesięciu metrów decydujemy się wejść do małej knajpki, której wystrój wygląda zachęcająco. Mam nadzieję, że jedzenie nas nie zawiedzie.
— Słyszałem, że nieźle się wczoraj bawiłeś. — mówi Jens siadając przy stoliku, a kiedy patrzę na niego pytająco kontynuuje — Markus z Karlem wbili do nas około trzeciej by oznajmić nam jak bardzo są z Ciebie dumni, bo w końcu wyrwałeś jakąś laskę.
Tak bardzo jak uwielbiam tych chłopaków, to czasami mam ich zabić. Jestem ciekaw, kiedy oni w końcu zrozumieją, że niektórzy mają inny styl życia i przestaną ze swoimi durnymi żartami oraz plotkami.
— Odprowadzałem ją tylko do hotelu — wywracam oczami — Na która dzisiaj jest trening? — próbuję zmienić temat.
Doskonale znam odpowiedź, bo jeszcze przed wyjazdem zapoznałem się z całym planem wycieczki. Mam go nawet zapisane w notatkach w telefonie.
— 16 na hali. — odpowiada Christian — Werner przewidział, że prędzej nie dadzą rady. Ale od jutra wczesne wstawanie i ciężka praca.
Cieszy mnie ten fakt. Zawsze szybko pcham się do pracy, bo jestem typem człowieka, który musi sumiennie ćwiczyć jak najwięcej. W innym przypadku bym analizował zbyt mocno swoją formę, wiedząc że gdybym ćwiczył więcej to by była lepsza. Mam zbyt wysokie ambicje.
— Nie mogę się doczekać. — mówię zgodnie z prawdą.
*
Hala na której mamy trenować jest mniejsza niż te na których zazwyczaj to robimy. Nie jest to jednak nic dziwnego, bo Lanzarote to wyspa typowo turystyczna i raczej rzadko ktoś tu przyjeżdża w innym celu niż wypoczynek. Do teraz nie wiem dlaczego związek wybrał nam akurat to miejsce, ale widoki są piękne więc nie narzekam.
— Jak mi się nie chce. — jęczy Karl, na co ja reaguje śmiechem. Od czasu jak wstał, słyszę to już jakiś szósty raz. A wstał dwie godziny temu.
— Trzeba było więcej jeść i pić. — stwierdza Richard. Z nich wszystkich to on wygląda najlepiej. Najwyraźniej nie pił wczoraj zbyt wiele.
— No już. — Schuster klaszcze w ręce doprowadzając wszystkich do porządku — Na początek krótka rozgrzewka, a potem pogracie w siatkówkę.
Mam do niego ogromny szacunek za to jak dobrym jest trenerem. Świetnie się z nim dogadujemy i spędzamy czas, ale gdy nadchodzi czas treningu, staje się profesjonalistą.
— A ktoś mi wytłumaczy dlaczego trenujemy na tej sali zamiast pograć sobie w plażówkę na pięknej plaży? — pyta Andreas zaczynając rozgrzewkę.
— Jutro pójdziemy. — odpowiada mu Jens — Gdybyście dzisiaj za długo siedzieli na tym słońcu to byście skończyli jeszcze głupsi niż już jesteście.
Po krótkiej rozgrzewce dzielimy się na dwie drużyny. Ja standardowo ląduje w jednej z Andreasem i Richardem. Gra niestety dzisiaj zbytnio nam się nie klei, więc wszyscy oddychamy z ulgą, gdy trener oznajmia iż przyszedł czas na rozciąganie. Biorę jedną matę i ustawiam się z nią obok Constantina, który siedzi widocznie zamyślony.
— Co ci chodzi po głowie, młody?
Schmid odrywa wzrok od swoich butów i patrzy na mnie wzdychając cicho.
— Ale obiecasz, że nikomu nie powiesz? — prosi — Chłopaki nie dadzą mi żyć.
Kiwam głową. Zawsze staram się by tajemnice nimi pozostały, więc gdy mój kolega prosi mnie o dyskrecję może być pewny, że nikomu nie rozgadam.
— Dwa dni po powrocie mam poprawkę z matematyki. — wygina nogę, żeby ją rozciągnąć — Powinienem się uczyć w wolnych chwilach, ale nie wiem jak to zrobić, żeby nie wzbudzać podejrzeń u innych.
— Nie zdałeś z matmy? — pytam unosząc brwi.
— Nie każdy ma do niej dar, okej? — krzywi się — Pomożesz mi wymigiwać się od wyjść z nimi? Ty też pewnie będziesz wolał zostać w domku.
— Nie ma sprawy. — uśmiecham się.
Mi też to jest na rękę, bo wiem że chętniej zostawią mnie w domku z Constantinem niż samego.
Rozciągamy się jeszcze przez kolejne dziesięć minut, a po upływie tego czasu trener oznajmia nam, że czas się zbierać. Zbieram swój sprzęt i jak najszybciej się ubieram.
— To jakie plany na wieczór? — pyta Markus.
— Idziecie spać, bo jutro o ósmej mamy zaplanowaną siłownię. — Schuster psuje jakiekolwiek jego nadzieję na dobrą imprezę.
Markus krzywi się, a mi się chce śmiać na ten widok. Jeżeli ma ochotę pokazać swoje umiejętności taneczne, to najwyraźniej będzie musiał to robić z nami przy graniu w karty.
Po wyjściu z hali szybko lądujemy się do busa. Ja zajmuje miejsce na samym jego tyle, a zaraz obok mnie siada Andreas. Poza porankiem nie mieliśmy dzisiaj okazji rozmawiać, ale wtedy on był zbyt skacowany na jakiekolwiek poważne tematy.
— Sophia się odezwała? — pyta.
Kręcę głową. Wczoraj po naszej rozmowie napisałem jej wiadomość, że porozmawiamy po tym jak wrócę i poprosiłem by dała znać jak się trzyma, ale od tego czasu nie otrzymałem od niej odpowiedzi. Martwię się o nią, ale nie chce naciskać. Znam ją na tyle by wiedzieć, że z niektórymi rzeczami potrzebuje sobie poradzić sama.
— Będzie dobrze. — uśmiecha się pocieszająco — Za długo się przyjaźnicie, żeby teraz się to wszystko popsuło.
Ja nawet nie dopuszczam do siebie innej możliwości. Blondynka jest moja przyjaciółką odkąd, gdy miałem dwanaście lat przeprowadziła się do Willingen. To mała miejscowość, więc szybko się poznaliśmy. Szybko znaleźliśmy wspólny język już jako dzieci i nie brakuje nam go także teraz, gdy bliżej nam niż dalej do trzydziestki. I zrobię wszystko, żeby jej uczucia nie popsuły tej relacji. Wszystko.
CZYTASZ
der lüge | s. leyhe
Fanfictionz kłamstwa nawet w dobrej wierze, nigdy nic dobrego nie wynika