Naprawdę długo zastanawiam się czy wrócić do mieszkania Andreasa czy być tchórzem i po prostu pojechać do Karla. W końcu decyduje się na tę drugą opcje. Po tym jak go potraktowałem jestem Wellingerowi winien jak najszybszą rozmowę. Ściska mnie w żołądku na samo wspomnienie jego twarzy. Poza tym egoistyczna część mnie chce się dowiedzieć więcej, bo wciąż czuje się w tej sytuacji dosyć poważnie zagubiony. Nie zmienia to jednak faktu, że próg jego mieszkania przekraczam z trzęsącymi się rękami. W środku panuje ciemność, ale mimo wszystko jestem pewny, że Andi jest w środku. Drzwi były otwarte. Nieważne jak bardzo był nieodpowiedzialny, to wychodząc zakluczyć ich by nigdy nie zapomniał. Chociaż po dowiedzeniu się o jego uczuciach, chyba niczego w jego kwestii nie powinienem być pewien. Po wejściu jego sypialni dostrzegam blondyna intensywnie ćwiczącego na podłodze. Pomieszczenie oświetla tylko mała lampka, a chłopak ma w uszach słuchawki, więc nawet nie zauważa mojego przyjścia. Zawsze ćwiczy, gdy jest na siebie wściekły. To jego sposób na wyładowanie frustracji. Obserwuje jego chudą sylwetke, gdy jego ciało podnosi się do kolejnego brzuszka. Bywałem świadkiem jego ćwiczeń już wielokrotnie, jednak informacje które od niecałych dwóch godzin posiadałem sprawiły, że patrzyłem na niego inaczej. Dostrzegałem prawie każdy napinający się mięsień, ruch lekko przydługich już włosów czy wypuszczony z ust chłopaka oddech. Też mógłbym się w nim zakochać, gdybym był gejem. Był bardzo atrakcyjny, ale to wiedzieli praktycznie wszyscy i nie od dziś. W końcu Andreas unosi głowe i dostrzega mnie, przez co mój pokaz zostaje przerwany. Niemal natychmiast spina się, ściąga słuchawki i wstaje. Jego twarz jest przepełniona emocjami, ale najbardziej widoczną z nich jest zawód.
- Co ty tu robisz? - pyta cicho.
Nie odpowiadam. Zamiast tego podchodzę do niego i obejmuje go mocno. Andreas na początku stoi sztywno, ale po chwili jego pozycja łagodnieje i kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Ćwiczyłem. - mruczy - Śmierdze.
Czułem to w momencie jak tylko zrobiłem krok w jego strone, ale to był w tym momencie nasz najmniejszy problem. Śmieje się cicho, bo nieważne jak skomplikowana jest sytuacja, on mimo wszystko potrafi rozładować atmosfere.
- Sprzątałem kiedyś twoje wymiociny, więc twój smród też przeżyje. - mówię łagodnie, ale odsuwam się od niego.
- Nie przypominaj mi. - wzdryga się - To był najgorszy kac w moim życiu.
Przyglądam mu się z delikatnym uśmiechem, co zauważa i niemal natychmiast się peszy.
- Mów czego się dowiedziałeś. - poważnieje i siada na łóżku wypuszczając z siebie powietrze - Jeszcze parę godzin temu twierdziłeś, że jestem zazdrosny i oczerniam twoją dziewczyne, więc coś się musiało zmienić.
Przyglądając się mu próbuje zrozumieć jakim cudem tak długo nie widziałem jego uczuć. To był jednak temat na później.
- Co zrobiłeś Marissie? - pytam.
- Pamiętasz jak Ci kiedyś opowiadałem o tej dziewczynie z którą się przespałem, a potem nie chciała dać mi spokoju? Bo się zakochała? - kiwam głową. Rzeczywiście wspominał mi o takiej pare miesięcy temu. - To Marissa.
- Czemu nie powiedziałeś mi o tym w barze?
- Bałem się. - wzdycha - Ona wiedziała o moich uczuciach do Ciebie, wyga... Zaraz? - przerywa - Wiesz już o nich prawda? - potwierdzam, a Andi oddycha z ulgą. Znając jego cieszy się, że nie brzydze się go i nie uciekam. Nie potrafiłbym. Jedyne o co mam żal to fakt jak długo to ukrywał, ale rozumiem jego powody. Bał się. - W każdym razie kiedyś po pijaku jej wykrzyczałem, że ma mi dać spokój, bo jestem zakochany w tobie. Od tej pory była cisza, a potem zobaczyłem ją w barze. Przestraszyłem się, bo ona jest naprawdę świrnięta.
- Dlatego tak nagle pogorszył Ci się humor. - dodaje.
- Ja naprawdę liczyłem, że to zwykły przypadek. Łudziłem się wręcz. - przerywa na chwile - A potem ona zaciągneła mnie na dwór i powiedziała o wszystkim. O tym jak poprosiła Corinne, by Cię w sobie rozkochała. O tym jak Corinna niedługo złamie Ci serce. O tym, że będziesz cierpiał tak samo jak ona cierpiała, gdy ja jej nie chciałem. - głos mu się łamie - Przepraszam, Stephan. Ja nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić. Nie wiedziałem, że tak się to wszystko skończy. Te dziewczyny miały mi tylko pomóc zapomnieć. - patrzy mi prosto w oczy.
Podchodzę do niego z pocieszającym uśmiechem na ustach i kucam. Pieprzona solidarność jajników. Andreas nie zachowywał się w porządku, ale to była część jego sposobu na radzenie sobie z niechcianymi uczuciami. A one z premedytacją wymyśliły coś takiego.
- Andi, ja doskonale o tym wiem. - kłade dłonie na jego kolanach - Jesteś na to za dobry. Ale potrzebuje trochę czasu, to wszystko to dla mnie za wiele. - dokańczam wstając - Pojadę spać do Karla.
Czy jest zadowolony po usłyszeniu tej informacji? Oczywiście, że nie. Ale nie ma wyboru, więc po prostu mnie wypuszcza. Tak dla nas obu będzie lepiej.
*
Gdy docieram do mieszkania kolegii z kadry jest już grubo po północy. Poinformowałem go o swoim przybyciu, więc wpuszcza mnie bez problemu. Sophia już śpi. Ja zdaje sobie sprawę, że w najbliższym czasie nie zmruże oczu, więc proszę Geigera, żeby posiedział ze mną w salonie. Chłopak oczywiście się zgadza, bo to ten typ osoby, który każdemu zawsze pomaga, gdy jest w potrzebie.
- Jak ja mogłem nie zauważyć tego, że Andreas jest we mnie zakochany? - pytam opierając głowę na ręce - Przecież spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu.
- Zachowywał się jak stereotypowy hetero playboy. - stwierdza Karl - Nie miałeś prawa wiedzieć.
Wiedziałem, że ma racje. Ale nawet pomimo tego analizowałem mnóstwo naszych wspólnych momentów, jego słowa czy nawet zachowanie.
- Ale skoro mnie kocha to dlaczego pchał mnie w ramiona Corinny? - wzdycham przecierając twarz ręką - To nie ma najmniejszego sensu.
- Stephan, ty głupiutki głuptasie. - Geiger uśmiecha się i kręci głową - Miłość tak działa. Gdy kogoś kochasz najważniejsze dla Ciebie jest, by ta osoba była szczęśliwa. Ty sam schodzisz na drugi plan.
Milkne na chwile, zastanawiając się nad jego słowami. To miało sens. Wellinger zawsze chciał dla mnie jak najlepiej. Chociażby wtedy, gdy kazał mi iść na randkę z Corinną, a sam dusił w sobie całą te historie ze swoim ojcem. Nawet nie chce sobie wyobrażać jak on się wtedy musiał męczyć. Na samą myśl serce mnie boli.
- Stephan. - z myśli wyrywa mnie dziewczęcy głos. Sophia patrzy na mnie zmartwiona i owijając się kocem siada na oparciu kanapy - Stoje tu od paru dobrych minut i ani razu nie słyszałam imienia Corinna. - patrzy na mnie z lekkim uśmiechem, jakby chcąc dodać mi otuchy - Dziewczyna, którą rzekomo kochałeś okazała się być oszustką. Twoje serce powinno być złamane, a jedyne co przeżywasz to uczucia Andreasa. - kładzie ręke na moim ramieniu - Wydaje mi się, że to jest fakt nad którym powinieneś myśleć.
______
ogłaszam wszem i wobec że skończyłam to ff pisac, jeszcze został mi do dodania jeden rozdział i epilog
komentujcie dzieci