|3|

10 2 0
                                    

--Odwiozę cię-- odezwał się, wkładając naczynia do zmywarki.

--Nie trzeba. Dziękuję-- zaczęłam ubierać buty.

--Mieszkasz w zupełnie przeciwną stronę. Poza tym jest już ciemno-- zaczął wymieniać wszystkie racjonalne argumenty, a ja w tym czasie myślami byłam zupełnie gdzieś indziej. Dlaczego pozwoliłam sobie tutaj zostać i zjeść z nim kolację. Dlaczego pozwoliłam mu złapać się za rękę. To wszystko jest dla mnie takie dziwne i zarazem nowe. A ja nie lubię nowości.

--Tata po mnie przyjedzie-- skłamałam, a on przyjrzał mi się, czy abym napewno mówiła prawdę.

--Podałaś mu adres?-- przekrzywił głowę zdenerwowany.

--Jeszcze nie-- powiedziałam ostrożnie.

--To nie marudź, tylko wsiadaj-- otworzył przede mną drzwi wejściowe, a następnie od samochodu. Prowadziłam wewnętrzną bitwę między rozumem, a lenistwem. Prawda była taka, że nie chciało mi się wracać na piechotę taki kawał drogi, kiedy mogłabym skorzystać z podwózki.
Niepewnie wsiadłam do środka i starając się nie zerkać na kierowcę, przysłuchiwałam się wycieraczkom.

--Dziękuję-- odezwałam się, kiedy byliśmy już na miejscu, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Spojrzałam na dom, gdzie paliło się światło w salonie, co oznaczało, że tata już wrócił. Mama zazwyczaj idzie spać prędko.

--No już, wysiadaj-- ponaglił mnie, a mi przypomniało się, że nadal siedzę w jednym samochodzie z Matt'em Saltorem. Niezgrabnie wygramoliłam się z pojazdu, a po zamknięciu drzwi usłyszałam, że odrazu odjechał.

~☆~☆~☆~

Był piątek rano, a ja znowu musiałam zmusić się, żeby wstać. Wykonałam codzienną rutynę i prędzej niż zazwyczaj wyszłam do szkoły.

Mijając kałuże, które utworzyły się po nocnych opadach, czytałam notatki na sprawdzian z matematyki. Nie był to przedmiot sprawiający mi trudność, ale zawsze wolałam powtórzyć sobie pewne wzory i zasady.
Stojąc przed pasami, czekałam na zielone światło. Jednak kierowca kretyn postanowił sobie ze mnie zakpić i ochlapał mnie brudną wodą z kałuży.
Zacisnęłam wściekła powieki i zaczęłam odliczać do dziesięciu. Złość powoli mi przechodziła, a kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam że czeka na mnie zielone światło. Wpakowałam mokre notatki do torby i ruszyłam przez pasy, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, w jakim stanie są moje spodnie.
Wyjątkowo ubrałam beżowe jeansy i wyjątkowo zostałam ochlapana przez samochód. Co za zbieg okoliczności.

Mruknęłam niezadowolona widząc swoje odbicie w lustrze na korytarzu, ale nie pozostało mi nic jak pozostać już w nich. Nie nosiłam się sobą dodatkowych ciuchów, w razie takich wypadków, a przebranie się w legginsy na wf nie wchodziło w grę.

--Cassie?-- usłyszałam za sobą głos przyjaciółki --Jesteś nadal zła?

--Jestem wściekła-- wypaliłam i spojrzałam na na rozgoryczona. Jak mogła postawić mnie przed taką sytuacją?

--Nie chciałam cię odstraszyć. Nie zgodziłabyś się przyjść, gdybyś wiedziała, że to on-- spojrzała za mnie, a rozmowy wszystkich na korytarzu nagle ucichły.

Byłam pewna co się dzieje. Piłkarze robią swoje wielkie wejście. Przewróciłam oczami  rozczarowana postawą dziewczyn zerknęłam za siebie na grupę wysokich i reguły dobrze zbudowanych chłopaków.

--Elle?-- spojrzałam na nią znudzona. Tak samo wlepiała swój wzrok w nich jak inne dziewczyny.

--Przepraszam, to była pierwsza i ostatnia taka niespodzianka-- zapewniła mnie, a ja jedynie uśmiechnęłam się i spojrzałam na nią łagodnie.

--Chodź, lepiej jeśli już pójdziemy na lekcję-- pociągnęłam ją za rękaw w lewą stronę. Spojrzałam jeszcze ostatni raz na idącego w środku bruneta, który obdarzył mnie tylko przelotnym spojrzeniem. Wiedziałam, że po jednym spotkaniu nie będzie mi mówił "cześć", ale mógłby się chociaż wysilić na mały uśmiech. Nic się nie zmienił.

--Dupek-- powiedziałam bezgłośnie w jego stronę, ale w głębi duszy bałam się, że będzie na mnie o to zły. Najpierw robię, później myślę i to jest mój problem.

--Cassie!-- upomniała mnie przyjaciółka, a ja nie wiedziałam o co jej chodzi -- Miałyśmy iść-- No tak.

Zatrzymałyśmy się pod salą, kiedy okazało się, że pierwsza lekcja została odwołana. Elle uradowana podskoczyła ku górze, a ja byłam zawiedziona, że musiałam wstać rano na marne. Obie jednak podjęłyśmy decyzję, że udamy się na ten czas do szkolnej biblioteki.

--W piątek idę na paznokcie...-- dziewczyna spojrzała na swoje odrosty z odrazą i ciągnęła dalej --...powinnam podciąć jeszcze końcówki włosów, ale narazie nie mam na to czasu...-- opowiadała w nieskończoność o swoich mankamentach.

--Elle, zaraz wrócę-- oznajmiłam i odetchnęłam z ulgą, kiedy znalazłam się poza polem jej paplaniny. Naprawdę ją uwielbiam, ale czasami za dużo mówi o modzie. Schowałam się pomiędzy regałami z moim ulubionym gatunkiem literatury i zaczęłam przeglądać wszystkie tytuły z osobna.

--Cześć Cassie-- usłyszałam cichy pomruk tuż przy moim uchu i aż podskoczyłam przerażona, ledwo powstrzymując się od pisku.

--Straszysz, Matt--wywróciłam oczami na jego widok i już miałam się odsunąć, kiedy ten złapał mnie za nadgarstek.

--Nie ładnie wyzywać innych-- mrugnął do mnie i już miał coś dodać, kiedy ktoś go zawołał.

Ledwo utrzymując się na nogach, wróciłam do przyjaciółki. Ta była pochłonięta jednym z czasopism, więc nawet nie zauważyła, że się dosiadłam.

--Matt mnie prześladuje-- wypaliłam nagle, a ta spojrzała na mnie znad gazety, unosząc jedną brew.

--Co?-- upuściła gazetę na stolik.

--Przywitał się przed chwilą ze mną-- zdziwiłam się, gdy ta się zaśmiała.

--To nazywasz prześladowaniem?

--A to nie wystarczy?-- zdziwiłam się, a ta jeszcze bardziej zaczęła rechotać.

--Jesteś taka niemądra-- chwyciła w swoją dłoń wcześniej trzymaną gazetę i powróciła do czytania.

Dlaczego nikt nie traktuje mnie poważnie?

Zaczęłam szperać w torebce w poszukiwaniu telefonu, ale nie mogłam go znaleźć. Zdenerwowana wysypałam całą zawartość na stół. Elle przyglądała mi się niezrozumiale, ale o nic nie pytała.

--Zgubiłam telefon!-- wykrzyczałam, za co zostałam upomniana.

--Jak to zgubiłaś?-- zdziwiła się blondynka, a ja zaczęłam panikować. Wybiegłam na korytarz za wysokim idiotą, to pewnie jego sprawka, jednak nikogo tam już nie było.

Wróciłam załamana do biblioteki i opadłam bezradna na krzesełko. Może to tylko telefon, ale ja tam miałam wszystkie ważne informacje, zdjęcia i o nie... nie miałam blokady, a moje internetowe życie trafiło w obce dłonie.
Zakryłam twarz dłońmi, przecież nie dostanę nowego telefonu. Zostałam pozbawiona jakiegokolwiek kontaktu ze znajomymi i... nagle przypomniały mi się ostatnio wykonane screeny. Były to zdjęcia moich wiadomości z Elle, kiedy żaliłam się jej dwa lata temu, że Matt nawet na mnie nie zwraca uwagi. Jestem skończona. Wbijałam swoje paznokcie w dłonie i pierwszy raz żałowałam, że mam długie paznokcie, bo było to bolesne.

Once moreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz