|5|

4 2 0
                                    

Wpatrzona w talerz, lekko garbiłam się na krzesełku. Bałam się spojrzeć na któregokolwiek z towarzyszących mi osób. Czułam się nieswojo, ponieważ dawno nie jadłam ciepłego obiadu. Moja mama przestała gotować, gdy zaczęła pić, czyli około dwóch lat temu. Zawsze zadowalałam się pizzą lub kanapką. Tym razem jednak siedziałam naprzeciwko mamy chłopaka, który mnie nienawidzi i zajadałam się wspaniale przygotowanym stekiem.

--Mam nadzieję, że smakuje wam-- odezwała się, gdy sama skończyła swoją porcję.

--Jest przepyszny-- odparłam z uznaniem, a ta jakby podbudowana, spojrzała na mnie troskliwie.

--Mogę dać ci przepis, przekażesz mamie-- rozweseliła się, a ja zakrztusiłam się na jej słowa.

--Oczywiście, dziękuję-- powiedziałam po trzecim odkaszlnięciu.

--A właśnie co u twojej mamy? Nie odzywa się do mnie od prawie dwóch lat. Mam nadzieję, że nie jest na mnie zła-- wróciła do jadalni i z powrotem zajęła swoje miejsce, przypatrując się mi.

--Miała ciężki okres, ale na pewno nie jest zła. Musiała wyjechać na jakiś czas-- skłamałam.

--Ale wróciła już?-- ciągnęła dalej temat, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jak mogę okłamywać tak wspaniałą kobietę.

--Tak, ale niedługo znowu wyjeżdża w delegację-- spuściłam wzrok i zaczęłam mieszać widelcem w ziemniakach.

--Pamiętaj, że zawsze jesteś u nas mile widziana, prawda Matt?-- spojrzała na swojego syna, a ten jakby wybudzony z transu spojrzał na nas zdezorientowany.

--Jasne-- odpowiedział, niespełna wiedząc na co się zgodził.

--Jak wam idą próby do przedstawienia?-- oparła brodę na dłoniach i świdrowała nas obu wzrokiem. Miała taki sam kolor jak Matt. Intensywny szmaragd.

--Owocnie-- brunet przeniósł swoje spojrzenie na mnie i uniósł swojej brwi do góry, gdy wypowiedziałam te słowa.

--Tak się cieszę, że nareszcie zajął się czymś innym niż tylko ta piłka-- roześmiała się, a ja razem z nią.

--Dziękuję-- wstałam i razem z talerzem udałam się do kuchni. Nie byłam pewna, gdzie mam go zostawić, więc postanowiłam, że położę go do zlewu.

--Niczego dzisiaj nie powtórzyliśmy. Elle zabije nas na próbie-- usłyszałam za sobą jego głos. Wzdrygnęłam się przestraszona, ale zaraz znowu opanowałam mimikę swojej twarzy i odwróciłam się do niego przodem.

--To zróbmy to-- podeszłam do schodów i dotarłam nimi z powrotem do szaro-błękitnego pokoju chłopaka.
--Ty zaczynasz--ponagliłam go, a on zaczął szukać swojego scenariusza w szufladzie przy biurku. Przez koszulkę widziałam, jak jego ramiona napięły się, gdy ten nie mógł odnaleźć prawie trzydziestu kartek A4. Przysięgam, kiedyś go zabiję za tą jego nonszalancję i tendencję do gubienia rzeczy.

--Możemy dzisiaj ćwiczyć z moim. Zostawię ci go i skserujesz sobie. Tylko proszę cię, nie zgub ich-- podałam mu moje starannie poukładane kartki.

--Jasne-- mruknął niezadowolony tym, że go pouczam i zaczął powtarzać to, co ćwiczyliśmy wczoraj.

Po dwóch godzinach wertowania, denerwowania się i próby odzwierciedlenia emocji głównych bohaterów, postanowiliśmy skończyć. Byłam zmęczona ciągłym poprawianiem go, że nie może mówić tak ponuro, a on miał dosyć moich komentarzy.
Wstałam z jego łóżka i poprawiłam swoją bluzkę, która częściowo wyszła mi ze spodni, zabrałam swoją torebkę z jego fotela i już a miałam wyjść, kiedy postanowiłam strzelić sobie w kolano jednym zdaniem.

--Jeśli chcesz zapomnij o dzisiaj, to nie powinno się wydarzyć i oboje dobrze o tym wiemy.

Opuściłam jego pokój i zbiegłam na dół. Najpierw obiecał, że mnie odwiezie, bo jest ciemno i zimno, ale teraz nie kwapił się, żeby mi pomóc, a ja nie miałam zamiaru się o to prosić.

Ubrałam moje czarne trampki, na plecy zarzuciłam kurtkę i wyszłam, uprzednio żegnając się z przemiłą mamą chłopaka, który został na górze.
Zimny wiatr otulił moje ciało, a ja aż zadygotałam. Nie lubiłam, kiedy przez ubranie czułam jak mróz dotyka mojej skóry, a palce powoli robią się sine.
Przez mroźne powietrze zaczęły łzawić mi oczy. Nic na to niestety nie mogłam poradzić, każdy ma swoje głupie reakcje na pogodę. Zakryłam się szczelniej kurtką i przyspieszyłam kroku, gdy w moim zasięgu wzroku pojawiła się grupka młodych chłopaków. Nie należeli do naszej szkoły, ale też nie mogłam odrazu stwierdzić, że są groźni. Skręciłam w zupełnej przeciwnym kierunku, czym przedłużałam swoją drogę do domu i zaczęłam prawie biec.

--Ktoś się zgubił-- usłyszałam śmiech za sobą i odrazu pożałowałam, że nie szłam jednak koło tamtych nastolatków.
Zlekceważyłam ten okropny głos i teraz już pełnią sił w nogach biegłam. Słyszałam jak podążają za mną, a nagły napływ adrenaliny spowodował, że postanowiłam skręcić przed nimi w prawo i ukryć się za śmietnikami. Przykucnęłam przy śmierdzącym kontenerze i czekałam, aż ci dwaj mordercy mnie miną.

--Gdzie ona jest?!-- do moich uszu dotarł nagły krzyk. Zakryłam usta dłońmi i starałam się nie płakać. Musiałam udawać silną.
Usłyszałam oddalające się kroki i korzystając z okazji zaczęłam biec w drugą stronę.

--Stój-- zostałam złapana w pasie i przerażona krzyknęłam na cały głos i zaczęłam się wyrywać.
--Uspokój się-- poznałam ten głos i momentalnie przestałam wyprawiać dziwne wygibasy, które jeszcze przed chwilą robiłam.

--Puść mnie-- zażądałam i spojrzałam w jego zatroskane oczy.

--Jesteś taką idiotką. Jak mogłaś wyjść sama, przecież mówiłem, że cię odwiozę-- pokręcił zrezygnowany głową, złapał mnie mocno, lecz nie boleśnie za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę samochodu.

--Skąd wiedziałeś, że tu jestem?-- wypaliłam, gdy siedziałam już bezpieczna w samochodzie.

--Powiedzmy, że zbieg okoliczności-- stukał zdenerwowany w kierownicę.

Matt

Ale ze mnie idiota. Jak mogłem pozwolić jej wracać samej, nawet jeśli nie chciałem jej odwózić.
Wsiadłem do auta i jechałem drogą, którą ta uparta maniaczka książek miała wracać, jednak nigdzie jej nie było. Zaparkowałem niedaleko sklepu i podsłuchałem rozmowę dwóch mężczyzn, którzy byli widocznie poirytowani zachowaniem dziewczyny, która przed nimi uciekała.
Miałem taką nieodpartą ochotę im przywalić, ale wiedziałem, że nie mogę. Poszedłem za sklep i z daleka widziałem, jak przestraszona dziewczyna siedziała skulona za śmietnikiem. Wyglądała żałośnie, a ja nagle poczułem ukłucie w sercu. Co ja przez nią w tym życiu jeszcze przejdę?

Once moreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz