To było niesamowicie intensywne.
Poznaliśmy się w przydrożnym klubie.
Tylko my.
Obiecywałeś tak wiele.
„Na zawsze", mówiłeś każdego dnia.
Każdego ranka kiedy budziłam się obok powtarzałam sobie, że jesteś tym jedynym i, że nic nigdy tego nie zmieni.
Że ty nie będziesz chciał nic zmieniać.
Że będziesz mnie kochał.
Że nie sprawisz, że będę cierpieć.
Że sprawisz aby ból zniknął i już nigdy nie wrócił.
A wtedy zobaczyłam Cię z nią.
Moja wielka miłość z moim największym wrogiem.
Ból i strach.
Sama nie wiem kiedy straciłam nad tym wszystkim panowanie i uciekłam nie zostawiając po sobie ani śladu.
Sama nie wiem jak to się stało, że wielka miłość przerodziła się w marzenie, by już nigdy Cię nie zobaczyć.
Ale kiedy dzisiaj widziałam kogoś podobnego do Ciebie chciałam żebyś wrócił.
Śniłam o Tobie każdej nocy.
A przecież Ciebie nie ma już od dawna.
Przecież nie powinnam myśleć o powrocie.
Przecież nie żyjesz w mojej głowie.
Przecież się poddałeś.
Przecież nigdy nie kochałeś.
A jednak nadal marzę i tęsknie.
Dlaczego muszę znowu to czuć?
Dlaczego pozwoliłeś mi kolejny raz cierpieć?
Tym razem przez Ciebie, a przecież obiecywałeś.
To też było kłamstwo?
Wierzyłam w każde słowo.
Chciałam wierzyć.
Bo kochałam.
Może i nadal kocham?
Ale nie pozwolę ci wrócić.
Chciałam mieć same dobre wspomnienia.
A ty wszystko zepsułeś.
Zbyt ufna byłam.
Jednak nigdy więcej nie popełnię tego błędu.
Już nie masz czego szukać.
Tymczasem stoisz pod moimi drzwiami.
Pukasz i masz nadzieję, że otworzę.
Że wybaczę.
Że nadal kocham.
Że nie zapomniałam naszych wspólnie spędzonych chwil.
Że nadal Cię pragnę.
Że nadal jestem twoja...
Mimo że w głębi serca bardzo bym chciała.
Zapomniałam.
I siedzę pod szafą w łazience, zadając sobie coraz większy ból.
Patrzę, jak krew spływa mi po nadgarstkach.
Ale nie płaczę.
Już nie płaczę.
Dzięki Tobie ten ból jest odskocznią.
To już nie jest prawdziwy ból.
Prawdziwy jest ten, który sprawiłeś Ty.
Chciałabym wiedzieć tylko, że tęsknisz tak jak ja.
A mimo to nie spytam.
Mokniesz prawda?
A ja nadal nie otwieram.
Modlę się byś poszedł cały czas krwawiąc.
I najgorszy jest fakt,
Że odchodzisz.
I nigdy już nie wracasz.