Prolog

770 53 4
                                    

Niedawno zasnęłam, a już obudził mnie jakiś huk. To była moja mama, potknęła się o kartony, które były porozrzucane po całym moim pokoju. 

- Caitlin, wstawaj!

- Chwilę, chcę jeszcze poleżeć, mamo.

- Caitlin, twoje rzeczy same się nie spakują, wstawaj już po 7!

- Już wstaję.

- Pośpiesz się, masz 30 minut na spakowanie całego tego bałaganu. - powiedziała i wyszła.

Usiadłam na łóżku, rozejżałam się po moim pokoju. Nadal nie mogłam uwierzyć, ze już za jakąś godzinę opuszczę miejscę, w którym się wychowałam, już na zawsze. Znów po mojej głowie śmigały wszystkie spędzone tutaj miłe chwile. Może i nie miałam tu przyjaciół, może i nie było mi tu łatwo, ale jednak było to miejsce, do którego chciałam wracać. Do oczu napłynęłu mi łzy, wytarłam je zanim wkroczyły na moje policzki. Wzięłam się w garść i ruszyłam tyłek z łóżka. Na szczęście kładąc się spać, nie przebierałam się w piżamę, więc teraz wystarczyło znaleźć moje buty.

- Gdzie one do cholery są?! - zastanawiałam się. 

Moje Martensy leżały w kącie na drugim końcu pokoju. Ubrałam je i zostawiłam niezawiązane. Wreszcie zabrałam się za pakowanie, nie zostało mi dużo rzeczy, bo wczoraj już spakowałam ponad połowę tego co miałam. Kiedy pakowałam ostatnie rzeczy, do pokoju weszła moja młodsza siostra.

- Pomóc ci w pakowaniu?

- Nie, już kończę.

Usiadła na moim łóżku. Zdziwiłam się, ona nigdy nie wchodziła do mojego pokoju, a co dopiero żeby sidała i dotrzymywała mi towarzystwa. Przerwałam pakowanie.

- Lydia, co jest? - spytałam, a ona tylko spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, nic nie odpowiedziała. Po chwili zauważyłam, że do oczu napływają jej łzy. Usiadłam obok niej i choć tego nie lubiła, przytuliłam ją.

- Caitlin, ja nie chcę się wyprowadzać.

Tym razem ja się nie odezwałam, tylko przytuliłam ją mocniej. Po chwili jednak wypuściłam ją z objęć.

- Dobra, koniec mazania się, muszę spakować resztę rzeczy, bo mama będzie się denerwować. - powiedziałam, starając się pokazać, że wcale nie rusza mnie to co ona czuje. Wzięłam się za spakowanie tych dupereli, a raczej wzięłam je w kupce i wrzuciłam do kartonu. Mój pokój wyglądał teraz tak pusto, mimo tego, że były w nim meble, ja i moja młodsza siostra. Wyglądał tak martwo. Znów usiadłam na łóżku. 

- Jesteś już spakowana?

- Tak, już dawno się spakowałam. - odrzekła wycierając łzy.

- Będziesz teraz tak siedzieć i się mazać?

- Jeśli ci przeszkadzam to już pójdę. - powiedziała, wstając z łóżka. Złapałam ją za rękę.

- Nie, zostań. - posłuchała i usiadła, po czym przytuliła się do mnie tak mocno, że myślałam, że połamie mi żebra.

- Przepraszam. - wyszeptała, szlochając.

- Nie masz za co mnie przepraszać.

- Jak to nie mam, zawsze byłam dla ciebie niemiła...

- Ty? To ja zamiast być dobrą starszą siostrą, wyganiałam cię z pokoju i byłam dla ciebie suką, z resztą nadal to robię.

Nic nie odpowiedziała, usłyszałam tylko jej szlochanie. 

- Wiesz, nie martw się przeprowadzką, poradzisz sobie jakoś, zawsze sobie radziłaś. - powiedziałam z lekkim zachwianiem w głosie, bo powoli zaczynałam się rozklejać - Zawsze miałaś przyjaciół, tam też ich znajdziesz, u nich znajdziesz wsparcie, nie to co u wrednej starszej siostry, która jest tak straszna, że nawet nie potrafi normalnie z tobą rozmawiać, tylko wrzeszczy jak opentana. - rozbawiło mnie to co powiedziałam, mały uśmiech wkradł mi się na twarz, po raz pierwszy od jakiegoś czasu.

- Może i miałam przyjaciół, ale to Ciebie zawsze podziwiałam, ilekroć miałaś jakiś problem, potrafiłaś poradzić sobie sama...

- Ty mnie podziwiałaś? Takiego potwora, który słucha wycia, jak to nazwałaś? - na reszcie przestała płakać. Przestała mnie przytulać i spojrzała w moją stronę, uśmiechała się.

- Mówiłam tak, tylko dlatego, żeby Cię zdenerwować, naprawdę podoba mi się twój styl...

- Ta przeprowadzka ma chyba jednak jakiś plus...

- Jaki?

- Zyskuję właśnie jedną przyjaciółkę. - uśmiechnęłam się do niej.

Nagle weszli ludzie od przeprowadzki wraz z mamą.

- Caitlin, już spakowana?

- Tak, mamo.

- Panowie, proszę brać te pudła.

Ludzie zabrali się za znoszenie moich rzeczy, po jakimś czasie dom był już całkowicie pusty. Mama i siostra poszły do auta, a ja ostatni raz przeszłam się po domu, w którym spędziłam tyle swojego życia. Usłyszałam jak mama trąbiła, żebym już zeszła. Zmierzałam w kierunku drzwi. Opuściłam dom.

- Żegnaj mój kochany domku, raczej się już nie zobaczymy... - wyszeptałam i wsiadłam do auta.

Przez dość długi czas planowałam zacząć pisać to fanfiction i oto jest prolog, mam nadzieję że się spodoba i że ktoś zacznie tu zaglądać, żeby czytać kolejne rozdziały, które postaram się dodawać regularnie, oczywiście w miarę możliwości x

The Dope ShowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz