Rozdział 1

614 52 12
                                    

Po długiej jeździe dotarłyśmy na miejsce. Dom, w którym miałyśmy zamieszkać wyglądał bardziej jak pałac, czy opuszczony psychiatryk, tylko że był odnowiony, co mnie zdziwiło, bo mama zazwyczaj nie gustowała w takich rzeczach.

- I co o tym sądzisz słoneczko? - spytała mama.

- To napewno jest ten dom? Nie pomyliłaś drogi, mamo?

- Nie, nie pomyliłam drogi, to jest nasz nowy domek. - uśmiechnęła się.

- Jest zajebisty!

- Caitlin..

- Przepraszam mamo, naprawdę mi się podoba.

- Zrozumiałam za pierwszym razem, kochanie.

Wysiadłyśmy z auta.

- A ty Lydia, co sądzisz o naszym nowym domu?

- Nie chciałabym być jak papuga, ale myślę podobnie jak Caitlin.

- No więc może jednak się wam tu spodoba. To co, wejdziemy do środka?

Porozumiałyśmy się bez słów i weszłyśmy do mieszkania. Tak jak i na zewnątrz, tak w środku wyglądał pięknie. Miał rzeźbienia, stare żyrandole z kamieniami podobnymi do kryształów, chyba były sztuczne, bo wątpię, żeby ktoś zostawił je tu gdyby były wartościowe. Rozejrzałam się po pomieszczeniach, część mebli była już ustawiona na swoim miejscu w mieszkaniu, z resztą jedyny pokój, który stał pusty był mój. Mama wiedziała, który pokój dla mnie zostawić, był na górze. Na górę prowadziły starodawne schody, które również miały rzeźbienia. Mój pokój miał mały balkonik, z którego było widać las. Zastanawiałam się, co w moim pokoju robi drabina, ale po chwili zobaczyłam, że w suficie mam otwierane przejście na dach, spodobało mi się to, bo uwielbiałam patrzeć w gwiazdy. Wyszłam na balkonik. Rozejrzałam się i nagle poczułam jakby ktoś stał za mnią, poczułam czyjś oddech. Odwróciłam się, ale nikogo nie zauważyłam.

- Dziwne, może po prostu mi się wydawało... z resztą jestem przewrażliwioną fanką horrorów, więc wszystko możliwe - myślałam.

Zeszłam na dół, bo słyszałam, że już przywieźli moje rzeczy.

- No Caitlin, teraz ty przejmujesz dowodzenie i kierujesz panów do twojego pokoju.

- Tak jest!

Powoli wnosili moje meble. Zajęło to dość dużo czasu. Mama zarządziła odpoczynek, bo w czasie, gdy użądzaliśmy mój pokój ugotowała z Lydią obiad. Zrobiły naleśniki.

- Zapraszam na obiad.

Panowie protestowali, bo chcieli skończyć jak najszybciej swoją pracę, żeby ich szef nie miał pretensji.

- Panowie, mojej mamie się nie odmawia, z resztą dużo nam do ustawienia nie zostało, a jeśli panowie będą musieli już jechać to sobie poradzę, nic się nie stanie.

- Muszę powiedzieć, że ma pani wspaniałą córkę, pani Black. - powiedział jednen pracownik.

 - Dziękuję, panie Winstone.

Mama nakładała naleśniki, po chwili zaczęliśmy jeść. Były naprawdę pyszne. Skończyłam jako pierwsza, byłam bardzo głodna, bo kto wytrzymuje bez śniadania ponad pół dnia. Zawsze po obiedzie czekałyśmy, aż reszta skończy jeść, ale dzisiaj był wyjątkowy dzień, gdzie było tyle roboty, że postanowiłam się zająć moim pokojem, zamiast czekać.

- Mamo, czy mogłabym odejść już od stołu, chciałabym ogarnąć cały ten bałagan, z resztą muszę jeszcze wnieść te kartony z rzeczami?...

- Możesz, kochanie. - uśmiechnęła się - a może Lydia by Ci pomogła, co?

- Jeśli chce, to nie ma problemu.

The Dope ShowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz