Chapter VII

1.3K 64 0
                                    

*Alison P.O.V.*

     Mocnym szarpnięciem otworzyłam drzwi i po chwili znalazłam się przed budynkiem lotniska.  Oparłam się o ścianę i głęboko odetchnęłam. Te wspomnienia nie mogły do mnie wrócić. Nie teraz… nie po tym jak przez kilka lat robiłam wszystko, aby o tym zapomnieć.  Starałam się, aby nikt się o tym nie dowiedział…  aby to był mój sekret.

     Zamknęłam oczy i powoli uspokajałam swój oddech. Dlaczego za każdym razem, gdy któryś z nich mnie dotknie, przed moimi oczami pojawiają się tamte sceny? Przecież, oni nie są nimi. Lou ani Zayn nie chcieli nic mi zrobić, a mimo to… jestem przerażona.  Za każdym razem.

     Powoli uspokajałam się. Serce wróciło do swojego normalnego biegu, a ręce nie trzęsły się jak w febrze. Uśmiechnęłam się do siebie i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Wiedziałam w którą stronę trzeba iść, aby dojść do Mullingar. Miałam cichą nadzieję, że uda mi się złapać jakąś taksówkę.

     Ledwie odeszłam kilka kroków od budynku, rozległo się głośne trąbienie. Odwróciłam się i zobaczyłam wielkie,  czarne sportowe auto, a w nim trzech chłopaków. Blondyn, który siedział za kierownicą, uśmiechnął się do mnie zachęcająco.

        - Gdzie idziesz, ślicznotko?- zapytał, zrównując się ze mną. Zmierzyłam go od stóp do głów. Chłopak był z bogatej rodziny. Skąd to wiem? Po jego markowych ubraniach i nowoczesnym telefonie, który miał wyjść dopiero za kilka miesięcy. Oprócz bogatych rodziców, musi mieć niezłe wtyki.

        - Do domu.- mruknęłam do niego i ruszyłam. Auto powoli jechało obok mnie.

        - Może cię podwieźć?- zaśmiałam się. Jeżeli koleś sądzi, że wsiądę do jego auta, to się grubo myli. Ja go nawet nie znam.

        - Po pierwsze, nie znam cię. Po drugie wątpię, że będzie ci się chciało jechać, aż do Mullingar- powiedziałam zezując na niego. Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.

        - Po pierwsze nazywam się Caleb. Po drugie… my też mieszkamy w Mullingar, więc masz szczęście maleńka.

     Stanęłam i spojrzałam na niego. Niall prawdopodobnie by się wkurzył, gdyby się dowiedział, że wsiadłam z kimś kogo nie znam do samochodu.  Chociaż… o to mi głównie chodzi. O wkurzenie braciszka.

     Uśmiechnęłam się do Caleba i podeszłam do jego samochodu. Chłopak siedzący na tyle, pochylił się i otworzył mi drzwi. Mrugnęłam do niego i wsiadłam do auta. Po chwili maszyna ruszyła z piskiem opon.

        - Wiesz, jak ja mam na imię, ale my ciągle nie wiemy jak ty się nazywasz.- rzucił blondyn patrząc we wsteczne lusterko.

     Zerknęłam na niego. Mógł być w moim wieku... a to oznacza, że prawdopodobnie chodzi do szkoły. Coś czuję, że ten wyjazd będzie mi się opłacał.

        -Alison...- powiedziałam i odwzajemniłam jego spojrzenie.


***************


*Niall P.O.V*

     Słowa Al mnie zabolały. I miała rację. Miała cholerną rację. To ja wszystko spieprzyłem. To ja mówiłem, że nie mam innego rodzeństwa oprócz Grega. Chciałem ją chronić, przed mediami, przed reporterami, chciałem, żeby żyła normalnie tak ja kiedyś. 

     Zamknąłem oczy. Podświadomie czułem, że dziewczyna odchodzi. Nie zatrzymywałem jej. Nie chcę, żeby ponownie wytykała moje błędy, które popełniłem. I tak wiem, że zrobiłem ich naprawdę dużo.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz