Był wtorek, Rosé i Soya wstały równo o 7.40 a zajęcia miały o 8. Szybko się ubrały i wyruszyły na zajęcia. Omal się nie spóźniły na lekcje. Heo Joon Jae był zawsze punktualny. Uczniowie zajęli swoje miejsca, do sali wpadł spóźniony o kilka minut profesor, przywitał się z uczniami i zaczął wykładać lekcje. Profesor postanowił zrobić sobie przerwę 10 minutową. Kazał wyjść z sali uczniom, dziewczyny udały się do toalety poprawić swój makijaż, Rosé zrobiło się słabo, bo nie zażyła leków... Ale opanowała sytuację. Wyszła z toalety razem z przyjaciółką, razem udały się do szkolnego sklepiku, gdzie kupiły sobie coś do picia, oraz jakieś słodycze. Dziewczyny jadły spokojnie, gdy nagle podszedł chłopak z drużyny sportowej i poprosił na chwilę Rosé, Rosé nie wiedziała co od niej chce najpopularniejszy chłopak w całej szkole , ale poszła razem z nim :
- Cześć...
- Cześć! Słyszałem że podchodzisz z biednego miasteczka i, że jesteś biedna, nie wiem czy wiesz, ale my nie tolerujemy takich osób jak ty! Ponoć twoja mama pracuje w sklepie a twój tata w kopalni. Haha! Jak można mieć tak biednych rodziców? I ubierać się jeszcze w takie szmaty... Skąd ta spódniczka, ze śmietnika. Haha!
Rosé zamilkła... Bardzo zrobiło jej się smutno gdy chłopcy zaczęli ją wyzywać z tego powodu, że jest inna i nie jest bogatsza od nich...
- No co nic się nie odezwiesz? Będziesz tutaj stała i płakała?
Heo Joon Jae szukał Rosé, bo chciał ją przeprosić za wczoraj, ale nie mógł jej nigdzie znalejś . Wtedy podszedł do Soji.
- Gdzie jest Rosé?
- Nie wiem, poszła gdzieś z Karolem (chłopakiem z drużyny).
- Do kąd poszli?
- Nie wiem chyba w tamtą stronę...
- Okej, dzięki...
Wtedy chłopak pobiegł, tam gdzie wskazała mu Soya. Ujrzał Rosé która była zapłakana... A chłopcy ją popychali i szarpali. Joon Jae poszedł uratować przyjaciółkę. Chłopak stanął w jej obronie, dziewczyna pobiegła do Soji , profesor zainteresował się tą sprawą i wezwał całą trójkę do gabinetu.
- Co to ma znaczyć? Dlaczego bijecie się na środku korytarza?
- To przezemnie... Karol podszedł do mnie i zaczął mnie wyzywać i obrażać, że jestem biedna... A Joon Jae chciał mi tylko pomuc...
- Rozumiem, ty i Rosé, idźcie do pokoju ja załatwię tą sprawę.
- Dobrze...
Chłopak i dziewczyna udali się do swojego pokoju.
- Dlaczego stanąłeś w mojej obronie? Nic ci nie jest? Wszytko w porządku? Stało ci się coś? Jesteś rann...
- Nie gadaj tyle... Nic mi nie jest i nic mi się nie stało. Widziałem, że potrzebujesz pomocy, więc stanąłem w twojej obronie, sama nie dała byś sobie rady z nimi...
- Dziękuje, że mi pomogłeś...
- Chciałbym cię przeprosić za wczoraj... Wogule dobrze się czujesz?
- Tak, nic mi nie jest, jestem trochę słaba, ale to normalne...
- Podać Ci coś?
- Nie, dziękuję.
- Napewno?
- Tak... Dlaczego tak się o mnie martwisz?
- Bo jesteś moją przyciółką... A o przyciół się dba i im się pomaga.
Dziewczyna nic się nie odezwała...
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, wołaj, będę tutaj siedział.
- Dobrze, ja idę położyć się spać... Bo jestem zmęczona dzisiejszym dniem. Powiec tylko Soji, że wszytko ze mną dobrze
- Dobrze, zadbam o to.
Rosé poszła spać, zmartwiony Joon Jae, poszedł powiedzieć Soji o zaistniałym zdarzeniu.
- Słuchaj, Rosé poszła spać, chłopaki z drużyny zaczęli ją szarpać, Rosé jest bezpieczna, jest w swoim pokoju powiedziała mi żebym Ci to przekazać.
- Jejciu, nic jej nie jest... Biedna Rosé, widzę, że jej tutaj jest trudno się odnaleść, musi być jej ciężko...
- Też tak sądzę, ale nie mart się ją się nią zaopiekuje...
- Dobrze, chciałabym Ci podziękować za to, że pomogłeś mojej przyciółce, gdy jej coś się stało, wtedy bym sobie tego nie darowała... ( mówi ze łzami w oczach)
- Spokojnie nic jej nie jest...
- Idę do Rosé... Powiec profesorowi, że się źle czuje.
- No dobra...
- Jeszcze raz dzięki za pomoc, muszę Ci się jakoś odwdzięczyć... Jest jakaś rzecz.... O której marzysz?
- Jest jedną taką, rzecz chciałbym zabrać Rosé do jakiegoś pięknego miejsca... Mam wrażenie ze mnie unika. Wy jesteście w końcu przyciółkami, więc może mi pomożesz...
- Jasne nie ma sprawy, ja ją już namówie!
- Dobra, idź do niej.
- To do zobaczenia...
Soya pobiegła do przyjaciółki jak najszybciej mogła, chodź nic się jej nie stało, tak się o nią martwiła. Dziewczyna weszła do pokoju, zobaczyła, że przyciółka nie śpi. Pobiegła ile sił w nogach żuciła się na nią i mocną ją przytuliła.
- Soya daj spokój... Nic mi nie jest...!
- No i co z tego? Tak się o ciebie martwię.
- Miło mi, że się o mnie troszczysz, gdyby nie ty to nie wiem co bym zrobiła...
- Słuchaj, mam dla ciebie propozycje do nieodmówienia.
- No, co to za propozycja?
- No wiesz, Joon Jae cię uratował, powinnaś mu jakoś to wynagrodzić i mu podziękować...
- Wiem, że mnie uratował i jestem mu za to bardzo wdzięczna... Ale jak ja mu mam to wynagrodzić, Soya?
- No nie wiem... Dobra już wiem, może wybierzesz się z nim w jakieś ładne miejsce? Nieopodal uczelni jest piękne malownicze miejsce, to brzmi kusząco, co ty na to?
- No nie wiem... Przecież go jeszcze nie poznałam... Jestem już tutaj drugi dzień... Wogule zauważyłam coś dziwnego.
- Nie wygaduj bzdur... No co zauważyłaś?
- Nie wiem czy mi się zdaje, czy Joon Jae coś do mnie czuje... Jest dla mnie bardzo miły, kiedyś mnie przytulił, oraz patrzy się na mnie jakoś dziwnie... Mówi, że jestem dla niego ważna, i że jestem słodka i ładna...
- Nie wiem, Rosé... Może tak... Jejku on jest taki przystojny, słodki i w dodatku opiekuńczy... Bierz go puki wolny 😏
- Ale ja go nie kocham... Dla mnie jest tylko przycielem... Ale nie chce zranić jego uczuć, też byłam kiedyś zakochana a gdy powiedziałam o tym chłopakowi on mnie wyśmiał... Wiesz jak to jest...
- Wiem, ale no wiesz zawsze można spróbować.
- Dobrą, skończymy tą rozmowę bez sensu...
- Coś ci się stało?
- Nie...
- To dobrze, ale wiesz co? Zaproponowałam ci abyś z nim wyszła co nie? Wiesz kogo to był pomysł?
- Joon Jae?
- Tak, powiedział, że chciał by cię zabrać w piękne miejsce...
- To naprawdę miłe, ale nie wiem czy mogę?
- A czemu by nie? Uratował ci skórę, gdy by nie przyszedł to oni mogli by cie pobić, on cię uratował!
- No wiem, dobra pójdę z nim, ale tylko dlatego bo, mnie uratował... Ale pamiętaj nic z tego nie będzie!
- Dobra, dobra... A wiesz co mi powiedział jeszcze Heo Jo...
Nagle do pokoju wszedł chłopak, usiadł na swoim łóżku i powiedział do dziewczyny :
- Wszytko w porządku nic ci nie jest...?
- Nie, przepraszam, że cię doprowadzam do zmartwień.
- Emm... To ja sobie pójdę, do zobaczenia Joon Jae i Rosé
-Soya...
Wtedy Joon Jae podszedł do Rosé i powiedział nieśmiało :
- Wiesz, że się tak wypytuje o twoje zdrowie... Wybacz ale się o ciebie martwię, jesteś dla mnie ważna...
- Wiem... Przepraszam cię za kłopot...
- Nic nie szkodzi, zraniłi cię?
- Nie wiem... Mam tylko małą ranę o tutaj. (pokazując na rękę)
- Poczkekaj...
Chłopak poszedł po apteczke, wyjął wate i wodę utlenioną.
- Gdzie masz tą ranę?
- O tutaj...
Joon Jae chwycił rękę Rosé i opatrzył ją.
- Jeszcze masz jakieś rany?
- Nie, dziękuję Ci.
- Nie ma za co!
- Chciałbym zadać ci jedno pytanie.
- Tak?
- Jutro jest impreza w szkole, i chciałbym cię zapytać czy idziesz na nią?
- Hmm... Może pujdę pod warunkiem, że Soya idzie ze mną...
- Nie wiem... Jak chcesz....
- A o której jest ta impreza?
- 14.50, profesor odwołał nam zajęcia, pod warunkiem, że będziemy dobrze się bawić...
- No dobrze... W takim razie pójdę, czekaj zadzwonię do Soji
- Okej...
Dziewczyna wyciągła telefon i zadzwoniła do przyciółki :
- Cześć, idziesz jutro na imprezę?
- Nie poznałam fajnego chłopaka, idę z nim jutro do restauracji..
- No dobra...
- Lece pa!
- Pa...
- I co Soya idzie?
- Nie, idzie z chłopakiem do restauracji... Więc raczej nie idę...
- Pamiętaj, że musisz mi się jakoś odwdzięczyć za tą całą akcję wiesz, że mogło mi się coś stać...
- No dobrze... Pójdę, ale pod warunkiem, że będziesz się mną opiekował, wiesz jestem chora...
- Nie ma sprawy, i tak muszę się tobą opiekować... Jesteś taka słaba więc, no... Dla mnie żaden problem...
- No dobrze! W takim razie idę, wybacz jestem zmęczona, muszę iść spać...
- Dobrze, to do zobaczenia jutro!
- Do zobaczenia...
Rosé poszła spać... Myślała co wydarzy się jutro....