Teorie i takie tam

160 22 43
                                    

Cześć.
Tak, wiem, obiecałam 2 tygodnie bez spoilerów.
Jednak nie mogę się powstrzymać, żeby zacząć z Wami dyskusję i po 2 tygodniach od premiery będę się męczyć nad maturami, więc nic bym nie napisała i pewnie w końcu o tym zapomniała xd
Dlatego wszystkich, którzy nie oglądali filmu bardzo przepraszam i apeluję, że jeśli nie chcą spoilerów, niech przeczytają ten rozdział po ich seansie i dopiero wtedy podyskutują z nami 😊

A więc - do dzieła!

Pozwoliłam sobie na kilka luźnych przemyśleń na temat Endgame, gdy już ochłonęłam choć trochę z emocji, więc zobaczmy, co z tego wyszło.

Podróże w czasie.
To jest coś, na czym najbardziej skupiał się film. Avengers chcący odwrócić skutki pstryknięcia Thanosa postanowili pobawić się Wymiarem Kwantowym i zebrać wszystkie Kamienie Nieskończoności. Jak to przebiegało wszyscy dokładnie wiemy.
Pojawiło się dużo fajnych momentów z przeszłości (oczywiście nie mogło zabraknąć kultowych scen), za co daję twórcom wielkiego plusa. Najbardziej podobała mi się podróż do Nowego Jorku z 2012, ale inne podróże też były całkiem całkiem.
Avengers nieźle namieszali podczas ich wycieczek.
Teoria 1.: Każda podróż utworzyła nową linię czasową, gdyż nasi Mściciele nie wpłynęli na swoją teraźniejszość, czyli główną linię czasową wszystkich filmów MCU. W ten sposób twórcy otworzyli sobie drogę do tzw. Multiwersum, co oznacza, że w jednej linii czasowej Thanos nigdy nie pstryknął palcami (2014), więc obejdzie się bez śmierci Iron Mana, Czarnej Wdowy, Gamory itd., w kolejnej Loki zwiał z Tesseractem (2012), co jest dobrym początkiem do serialu o nim, a swoją drogą ciekawe, jak bardzo by tam namieszał, w jeszcze innej mogło nie dojść do wydarzeń z Mrocznego Świata (2013), ponieważ Thor okradł samego siebie i zabrał Mjölnir do teraźniejszości, więc Thor z 2013 roku nie miałby czym walczyć.
Innymi słowy, powstały równoległe wszechświaty/rzeczywistości/linie czasowe, w których dzieją się być może zupełnie inne rzeczy niż w filmach, które widzieliśmy do tej pory.
Wyobrażacie sobie, że nigdy nie doszło w jednej rzeczywistości do Infinity War? Albo że nigdy nie powstali Strażnicy Galaktyki? Albo że zamiast Tony'ego urodziła się Starkom w 1970 roku córka?

A propos córki i Tony'ego, już myślałam, że mój ulubiony bohater nigdy nie założy własnej rodziny.
A gdy już ją założył, akurat musiał ją zostawić, poświęcić się dla dobra świata...

Szkoda mi Pepper i Morgan. Ta pierwsza więcej lat przeżyła z Tonym, a druga znacznie mniej. Morgan straciła ojca o wiele wcześniej niż Tony swoich rodziców. Czy to już jest jakieś fatum w tej rodzinie, że rodzice giną tam przedwcześnie?
Zastanawia mnie, czy nie mogli Tony'ego ożywić, mając jeszcze Kamienie Nieskończoności.
Nie chodzi mi tu o użycie wszystkich naraz, ale np. jakby Strange cofnął czas tylko na Tonym tak jak w swoim filmie bawił się jabłkiem lub ktoś inny użył Kamienia Duszy.
Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy aż tak można naginać rzeczywistość jednym Kamieniem, ale jak wcześniej wspomniałam, ciekawi mnie to.
W końcu Tony już miał tyle okazji przez te 11 lat MCU żeby umrzeć, ale wychodził z tego cało, więc i tym razem mogłoby mu szczęście dopisać i wtedy wiódłby szczęśliwe życie z rodzinką na emeryturze od ratowania świata.

Wątki rodzinne są w tym filmie wszechobecne.
Endgame zaczyna wątek z rodziną Clinta, pokazuje jej zniknięcie, które będzie głównym motywem dalszych działań bohatera.
Kolejny wątek dotyczy Scotta, który bardzo martwił się o swoją córkę Cassie, czego mu się nie dziwię, ale gdzie się podziała jej matka, czyli jego była żona?
Chyba na to pytanie nie dostaniemy już odpowiedzi.
Oba wątki są dość smutne, a przynajmniej ten drugi przestaje być smutny, gdy ojciec odnajduje już swoją córkę.
Przyznam, że wtedy w kinie łezka mi się zakręciła w oku.

Kolejny wątek, który jest dość ciekawy, dotyczy ostatniej sceny z Kapitanem.
Najpierw widzimy go młodego, zdrowego, umięśnionego, potem znika w przeszłości, a gdy z niej wraca, jest nagle starszym panem, który przeżył już niejedno.
Teoria 2.: Dla nas, widzów, tak jak i Bucky'ego, Sama i nie pamiętam, kto tam jeszcze był, nieobecność Steve'a trwała zaledwie kilka sekund, jednak on sam przeżył w tej innej rzeczywistości całe życie. Poślubił tam Peggy, być może miał z nią potomstwo, a kiedy stał się zestarzał przypomniał sobie o kolegach z teraźniejszości, odgrzebał stare urządzenie do podróży w czasie i wrócił do normalnego czasu.

Jeśli chodzi o finałową walkę, nie jestem z niej jakoś specjalnie zadowolona. Według mnie lepiej wypadły te dwie bitwy z Infinity War, ponieważ ta wydała mi się jakaś... nie wiem, sztuczna?
Może to wina scenariusza, może aktorów, a może postprodukcji i efektów specjalnych. Muszę obejrzeć film jeszcze raz, żeby uzasadnić bądź zmienić zdanie.
Trochę zabolało, że ci, co obrócili się w proch rok temu, dopiero na końcu się pojawili, by pomóc tym, którzy ich ocalili. Niby nie powinno mnie to dziwić, ale jakoś nie podchodzi mi to.
Muszę też przyznać, że Thanos z 2014 roku był bardzo trudnym przeciwnikiem do pokonania nawet dla samej Kapitan Marvel i Thora z dwoma młotami.
Btw, ciekawie wypadła walka Kapitana z Thanosem, kiedy nasz bohater dzierżył w jednej dłoni tarczę, a w drugiej Mjölnir.
Nie jestem zbytnio fanką Kapitana, ale przyznam się, że kiedy Thanos zepsuł mu tarczę i tak agresywnie go atakował, zaczęłam chować głowę w popcorn, bo po prostu bałam się o życie Steve'a.
Pięknie wyszła też scena, kiedy Tony wypowiada swoje ostatnie słowa, mianowicie: "A ja jestem Iron Manem". To było ładne zakończenie całej Infinity Sagi, a nawet historii Iron Mana (w końcu zginął jak bohater), ale boli i będzie mnie bolało, że już są nikłe szanse na powrót Żelaznego Człowieka na srebrny ekran. Rozumiem, kontrakt swoją drogą, ale można go zawsze przedłużyć na choćby jakieś krótkie cameo kiedyś w przyszłości, a tak to Tony zginął i ewentualnie może pojawić się tylko w retrospekcjach czy innych liniach czasowych. Ale najprawdopodobniej nie pojawi się już w ogóle.
Paltrow również ogłosiła koniec swojego kontraktu z Marvelem, więc raczej Rescue nie zastąpi męża w kolejnych walkach.
Teoria 3.: Córka Starków lub chłopiec z Iron Mana 3 zastąpi w przyszłości milionera w obronie świata.
Kto przejmie pałeczkę po Kapitanie już wiemy, a po Iron Manie to możemy tylko spekulować. Thor prawdopodobnie będzie zwiedzał kosmos ze Strażnikami Galaktyki, może nawet pojawi się w ich trzeciej części, a sam Chris Hemsworth jest otwarty na nowe propozycje Marvela i chętnie się wcieli ponownie w postać Thora.
Tony zbudował strój dla Pepper w tajemnicy przed widzami, więc może i dla córki też coś stworzył na przyszłość? A może ona sama kiedyś przymierzy strój matki i będzie walczyć ze złem?
Kto wie...

Bruce Banner (czy może raczej Hulk?) zmienił się nie do poznania. Taka gwiazdeczka się z niego zrobiła. No i połączył swój mózg z mięśniami tego większego. Szkoda mi go było, kiedy dowiedział się o Natashy, tak samo przykro mi było zresztą z powodu Clinta, który stracił wcześniej swoją rodzinę i w sumie nie wiedział, czy ten plan się uda. Następnie stracił przyjaciółkę, która sama się poświęciła dla dobra sprawy.
Widzę tu schemat z Infinity War: mężczyzna traci kobietę dla Kamienia Duszy.
Rok temu Thanos poświęcił Gamorę, w tym roku Natasha sama się poświęciła, ale że puściła rękę Clinta to chyba Kamień "pomyślał", że to Barton ją zrzucił, skoro potem pojawił mu się w dłoni.
Trochę to dziwne z tym Kamieniem.
Żeby go uzyskać, trzeba wyrzec się tego, kogo się kocha.
Czyli Hawkeye kochał Wdowę?
Chociaż miał swoją rodzinę?
Chyba że kochał ją jako przyjaciółkę.
Jestem ciekawa, co Wy o tym sądzicie.

To chyba na tyle z moich przemyśleń.
Muszę obejrzeć film jeszcze raz, żeby tym razem nic mi nie umknęło i może zrozumiem wtedy lepiej cały przekaz i poszczególne wątki.
Przynajmniej tak było z Infinity War.
Może po tym drugim seansie pojawi się recenzja?
Nie wiem, nic nie obiecuję, ale moje pierwsze wrażenia już znacie.

Zapraszam do dyskusji, możecie w komentarzach poruszać też inne wątki, których ja nie poruszyłam, albo pisać do mnie w wiadomości prywatnej.

Takie szybkie podsumowanie na chwilę obecną: według mnie Infinity War było lepsze, chociaż w Endgame było wiele fajnych akcji i sentymentów, ale jako całokształt wolę poprzednika.
A jak Wasz ranking filmów MCU?
Piszcie w komentarzach, ja się żegnam, bye bye!

Wiktoria ❣

50 dni do "Avengers: Endgame"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz