Hej 😉
Proszę Państwa, oto długo wyczekiwana recenzja!
Mam nadzieję, że się Wam spodoba, enjoy, have fun!PS. Mam nadzieję, że nie muszę nikogo ostrzegać, że recenzja zawiera spoilery 😏
~~~~~~~~
Czy możliwe jest osiągnąć tak dużo w zaledwie miesiąc? Tak - "Avengers Endgame" właśnie to zrobiło. W jeden miesiąc ten właśnie film zarobił ponad 2,68 miliardów dolarów, przez co uplasował się na drugim miejscu najbardziej dochodowych produkcji z Hollywood, pobijając tym samym takie kinowe hity jak "Avengers Infinity War", "Star Wars Przebudzenie Mocy" czy nawet "Titanic". Żeby stanąć na samym szczycie musiałby pokonać jeszcze "Avatara", ale i bez tego "Koniec Gry" przeszedł już do historii jako najlepiej zarabiający film o tematyce superbohaterskiej.
"Avengers Endgame" jest nie tylko kontynuacją swego poprzednika ("Infinity War"), ale także wielkim ukłonem Marvela w stronę fanów. Występuje tu wiele nawiązań do poprzednich ponad dwudziestu produkcji, czyniąc "Koniec Gry" pięknym zwieńczeniem całej historii opowiadanej już od jedenastu lat. Przyczyniają się do tego między innymi podróże w czasie, które wywołują sentyment w duszy fana, kiedy na ekranie pojawiają się fragmenty scen sprzed. Ten zabieg fabularny dał twórcom możliwości rozwinięcia niektórych wątków lub stworzenia nowych linii czasowych, czyli nowych historii.
Poza nawiązaniami do innych filmów należących do kinoowej franczyzy pojawiają się odniesienia do komiksów. Iron Man nosi zbroję bardziej przypominającą tę z komiksów, Kapitan Ameryka podniósł Mjölnir, a Carol Danvers ścięła włosy. Wszystkie te drobiazgi wywołują uśmiech na twarzy u fana, który jest z bohaterami już od wielu lat, może nawet od pierwszego "Iron Mana".
Pomimo tego, że każdy już się spodziewał podróży w czasie i śmierci kogoś z bohaterów, film potrafił czasami zaskoczyć. Niezbyt oczekiwane było poświęcenie Czarnej Wdowy, chociaż gdy leciała z Clintem na Vormir, było już wiadome, że któreś z nich zginie. Nie podejrzewano pięknej zabójczyni o śmierć z uwagi na zapowiedziany jej solowy film, a jednak twórcy zdecydowali ją poświęcić. To, że Thanos ginie na początku z rąk Thora, można było przewidzieć. Śmierć Tony'ego również, jednak jej okoliczności i sposób niekoniecznie. Jego poświęcenie było pożegnaniem się z wybitną postacią, od której cała ta kinowa przygoda się zaczęła. Po napisach końcowych oddano hołd Tony'emu - usłyszeliśmy kucie żelaza do jego pierwszej zbroi.
Aktorzy jak zwykle spisali się na medal. Ich gra wywołała odpowiednie emocje do aktualnej sceny - śmiech, zaskoczenie, łzy wzruszenia. Thor porzucił swój kaloryfer, Hulk zmądrzał (ponadto podzielił się swoim jedzeniem z Ant-Manem), pojawił się też Korg grający z bogiem piorunów w Fortnite. Takich wątków jest cała masa, a to one właśnie nadały filmowi komizm, który przeplatał się z powagą i który jest tak charakterystyczny dla filmów Marvela. Innymi słowy - nasi ukochani aktorzy znowu nas nie zawiedli.
Muzyka również stworzyła cudowny klimat całego filmu. Skomponowana przez wspaniałego Alana Silvestri na długo zapada w pamięć. Kompozytor oczywiście zamieścił w niej znaną wszystkim melodię z pierwszych "Avengers", a podczas finałowej walki nabrała ona szczególnego znaczenia - zaparła dech w piersiach prawdopodobnie każdemu.
Zostańmy chwilę przy scenie finałowej. Była epicka. Niemalże wszyscy bohaterowie uniwersum w jednym miejscu kontra Thanos i jego armia. Coś niesamowitego! Utwór towarzyszący tej scenie dodałam do swoich ulubionych nut z Marvela. Zwłaszcza przy tej bitwie widać rezultaty ciężkiej pracy specjalistów od efektów specjalnych. Bitwa wyszła bardzo naturalnie, chociaż na planie aż roiło się od tak zwanych zielonych ekranów. Szacuneczek.
Film trwał nieco ponad trzy godziny. Czy czas mi się dłużył podczas oglądania? Nie, jednak niektóre sceny były niepotrzebne i tylko spowalniały akcję. Można byłoby usunąć lub skrócić parę z nich, a film nie straciłby swojego przesłania i też wypadłby świetnie.
Mam wrażenie, że mimo wszystko "Infinity War" bardziej mną wstrząsnęło, dlatego uważam kontynuację za nieco gorszy film id poprzednika. Było dużo emocji, ale większości wydarzeń lub śmierci można było się spodziewać, w przeciwieństwie do trzeciej części serii "Avengers". Rok temu przejścia między scenami również wydały mi się bardziej płynne niż tegoroczne, ale może to tylko dlatego, że tamten film był krótszy niż recenzowany.
To wszystkie moje uwagi dotyczące "Avengers Endgame". Gdybym pisała tę recenzję świeżo po pierwszym seansie, zapewne dorzuciłabym do tej listy słabych rzeczy śmierć Tony'ego. Teraz jednak uważam, że to było nawet dobre zakończenie jego historii. Chyba się już z tym po prostu pochodziłam. Szkoda mi tylko Petera i Morgan. On stracił swojego mentora, ona będzie wychowywać się dalej bez ojca. I to jest najbardziej smutne.
Co do zakończenia wątku Steve'a, myślę, że w końcu dostał to, co mu się od życia należało - wrócił do Peggy, prawdopodobnie założył z nią rodzinę i wiódł spokojne życie, aż się nam na ekranie zestarzał. Zastanawiać mnie będzie tylko to, w jaki sposób znalazł się na ławce. Twórcy tego w filmie nie wyjaśnili, ale za to ofiarowali nam nowe możliwości do tworzenia teorii.
Podsumowując, "Avengers Endgame" w miesiąc stał się kinowym hitem i zdecydowanie zasłużył na to miano. W moim sercu jednak wciąż górować będzie nad nim hit sprzed roku, bardziej zaskakujący i nieprzewidywalny.
Love you 3000,
Wiktoria ❣
CZYTASZ
50 dni do "Avengers: Endgame"
De TodoKolejna długo wyczekiwana premiera przed nami, więc pora zacząć odliczanie! Zapraszam wszystkich Fanów Marvela, abyśmy wspólnie przygotowali się na czwartą część z serii "Avengers" :D #3 w Thanos ♡ 02.04.2019