Wracając do domu Taemin dawno nie czuł się taki pusty. Podanie informacji o Yoongim na policji nie stanowiło problemu, Taemin pozostał anonimowy, a wszystko wskazywało na to, że Mina tam znają.
Lee nie zastanawiał się nawet ze zrobieniem tego, co słuszne. Kiedyś ciężko byłoby mu zaskarżyć inną grupę, ale teraz przecież został zwyczajnym obywatelem. Nie musiał bać się zgłaszania tego, co powinien. Nie miał nic do stracenia, zresztą już od dawna.
A jednak coś ciągle odwracało jego myśli w stronę paniki i uczucia niepokoju, serce zaczęło mu szybciej bić, ciężko łapał oddech. Czuł, że coś zrobił źle, mimo iż wszystko wydarzyło się bez jego ingerencji. Nie miał kontroli nad biegiem wydarzeń. Nie mógł zmienić czynów Yoongiego.
To nie wyrzuty sumienia nim targały, że zrobił coś, za co dawniej musiałby zbierać konsekwencje. Zaczął myśleć o Yoongim - skąd go znał, jego przeszłość, jego dawny gang? Przecież tak bardzo starał się to wszystko ukryć. Po wyjeździe z Seulu Taemin przestał istnieć. To było niemożliwe by zdobył wiadomości na jego temat.
Chyba, że zaczął kopać bardzo głęboko - i to jako jednostka, a nie grupa.
Nie był pewien, czy ktoś jest w domu kiedy zatrząsnął za sobą drzwi. Nie obchodziło go to szczególnie. Niewiele myśląc zrzucił płaszcz i wszedł do łazienki, odkręcając zimną wodę. Kiedyś ataki paniki były na porządku dziennym, każdy je przechodził i uczył się z nimi walczyć. Taemin zapomniał już jakie to uczucie, ale wiedział, że najważniejsze to udawać spokój. Za chwilę przyjdzie sam.
Zwilżył dłonie i zanurzył w nich twarz. Przed oczami stanęły mu oblicza kolegów, a w szczególności jednego z nich. Yoongi też wiedział o istnieniu Choi Minho.
Taemin skłamałby mówiąc, że zostawienie Seulu przyszło mu bez trudu, choć to cały czas powtarzał. Ciężko przeżywał tę rozłąkę, nawet jeśli miał swoje powody do odejścia. Minho chyba jako jedyny starał się go zatrzymać, a przynajmniej on jeden robił to tak długo i uparcie. Taemin musiał odmówić. Pierwsza zasada, żadnego przywiązania. Nie wolno im było angażować się emocjonalnie.
Ciężko było mu to ocenić. Z jednej strony tak silnie trzymał się tej rady, powtarzał sobie, że musi być silny. Jednak gdyby nie miał powodów, nie musiałby tego mówić na głos. Gdyby coś nie ciągnęło go do Choi Minho, nie musiałby się powstrzymywać przed zbliżeniem się do niego.
Doprowadziło go to wszystko do ruiny. Bardzo chciał aby Jimin nie popełnił jego błędów. Choćby gorąco tego pragnął, Taemin nie mógł odciąć się od przeszłości. A nawet gdy próbował, obecne problemy za bardzo przypominały mu zapomniane osoby.
Jak na zawołanie drzwi do łazienki z hukiem otworzyły się. Taemin nie podniósł głowy. Zastanowił się tylko co wywołało w jego towarzyszu tak szybką i bezpośrednią reakcję.
— O co chodzi, panie Lee? — zapytał zaaferowany, stając za nim.
Taemin nie chciał odpowiadać. Było to tak oczywiste, że coś go uderzyło - nie, nie uderzyło, ale powaliło tak mocno, że ledwo wstawał. Tak właśnie zabolał go cios Yoongiego, wymierzony idealnie w czułą dumę.
—- Odejdź — rzucił prosto. Tego właśnie chciał.
Jimin zachwiał się na nogach jakby faktycznie chciał wyjść, ale zaraz się powstrzymał. Stał nieruchomo przypatrując się Taeminowi od tyłu i myśląc jak zadać ostrożnie następne pytanie.
— Nie powinieneś mnie oglądać w takim stanie.
— Nigdzie nie idę — odparł rezolutnie Jimin.
Taemina przeszył dreszcz przez co wyprostował ramiona nad umywalką jakby jego mięśnie samoistnie wykonały ten ruch. Nikt nigdy się mu nie sprzeciwiał.
— Nie wiesz jak poważne jest dla mnie to, co się dzieje — wyznał. — Naprawdę chcesz wejść w ten syf? Wiesz ile muszę sprzątać abyś ty mógł dowiedzieć się, co robić? Wszystko ma dwie strony.
— Więc dlaczego zawsze pokazujesz mi jaki jesteś silny? — Jimin sprawnie odbił piłeczkę. Spróbował złapać z nim kontakt wzrokowy w lustrze, ale ten wpatrywał się w swoje dłonie. — To nierealne. Nikt nie może być niezniszczalny.
— A ktoś powinien.
Odważy krok mógł kosztować go reputację i zaufanie. Za szybką odpowiedź Jimin mógł utracić wszystko, co dostał od Taemina. Ale nie stało się tak, bo Taeminowi spodobało się nieszablonowe, ryzykowne zagranie. Odwrócił się by stanąć z nim twarzą w twarz z i skrzyżował ramiona na piersi. Jimin ciągnął wypowiedź.
— Widzę, że cierpisz. Nie od dzisiaj, prawda? Coś męczyło cię już kiedy cię poznałem, a teraz jest tylko gorzej. Pozwól sobie pomóc, panie Lee. Przecież widzę, że twoje doświadczenie jeszcze się nie skończyło. Jest jeszcze coś, co musisz poznać. Pozwól mi to zrobić razem z tobą... mistrzu.
Nie skłamał w ani jednym słowie. Taemin naprawdę wyglądał na osobę, która stale walczy ze swoimi demonami. Łatwo domyślił się, że to wszystko miało związek z jego przeszłością, tą, której tak silnie bronił, choć równie zacięcie - jeśli nie bardziej - starał się jej pozbyć.
— Czegoś jednak cię nauczyłem. — Taemin zmienił temat. — Wiesz kiedy nie odpuszczać. Dlatego nie można się ciebie pozbyć i tak bardzo wszyscy cię pragną? Bo jesteś nieugięty. Albo uparty jak wół, kolokwialnie mówiąc.
Cień dumy krył się za tymi słowami, choć może Jiminowi tylko tak się zdawało, bo to właśnie chciałby usłyszeć. A może był to posmak samozadowolenia Taemina; w końcu jego trud nie szedł na marne i Jimin stawał się tym, kim stać się miał. Bardziej sukcesywną i rozważną wersją siebie, gotową wpasować się w każde warunki. To wszystko dzięki niemu.
Faktycznie rady Taemina, jak również codzienne życie z nim, odbijały na Jiminie piętno. Czasami nie było to coś, czym mógłby się chwalić (nazywanie go "mistrzem" przychodziło mu już automatycznie), jednak niektóre rzeczy naprawdę okazały się przydatne. Tak też było z oglądaniem reakcji i wysnuwania wniosków, gdyż wiedział już, co musiało tak rozzłościć Taemina.
— Twoja przeszłość cię nawiedza — założył pewnie.
Taemin podniósł na niego wzrok, powoli prostując szyję, jakby już miał zapytać, skąd to wie, dopóki sobie nie uświadomił, że za tym krótkim zdaniem nie kryło się żadne drugie dno. O sekrety dopiero chciał zapytać, dlatego na jego twarzy w miejscu krótkiego zawahania zagościł spokój.
— Zawsze mnie nawiedza. Jednak tym razem... tym razem to ktoś inny przypomniał mi o moich błędach.
Taemin rozprostował ramiona i ponownie wzrokiem nakazał Jiminowi odejść. Był zbyt zmęczony aby rozmawiać, ponadto to co innego zajmowało mu myśli. Musiał opracować strategię. Wojna nabierała brutalności.
— Tak wygląda nasze życie — zaczął Taemin w zamyśleniu, z wyrzutem do wszechświata i akceptacją swoich przemyśleń. — Wiesz dlaczego to wszystko tak wygląda, prawda? Wiem, że wiesz. Ludzie nie mają takich zmartwień. Współżyją w społeczeństwie, stosują się do zasad, demokratycznie wybierają sobie rządzących... my tak nie potrafimy. Mamy jasno określone przez biologię rolę. Moją jest dowodzić i chronić ciebie, a twoją zrobić wszystko, aby utrzymać swoich bliskich przy sobie. Nieważne jakich środków do tego użyjemy.
Jimin wstrzymał oddech. To co powiedział Taemin było prawdą i tylko przez ich naturę potrafił wszystko sobie skomplikować. Nie mógł już wrócić do normalnego życia, tak samo jak Taemin. Również w tym byli sobie bardzo podobni.
— Mm, panie Lee... co z tym wspólnego ma Min Yoongi?
— Min Yoongi? — Taemin zaczął bawić się guzikiem, który przed sekundą planował rozpiąć. Prawda nie wchodziła w grę, bo to za długa historia; kłamstwo niszczy zaufanie i dodaje hipokryzji. — Min Yoongi ma mi za złe, że mam cię całego dla siebie.
Jimin zwilżył wargi i potulnie spuścił wzrok.
— Co zamierzasz z tym zrobić?
Taemin poczuł, jak napięcie opuszcza go, kiedy złapał Jimina za żuchwę i przyciągnął do siebie blisko. Lubił czuć jego oddech na wargach.
— Pocałuj mnie, Jimin-ah.
CZYTASZ
Pretty Boy ✨ 𝕃𝕖𝕖 𝕋𝕒𝕖𝕞𝕚𝕟 𝕩 ℙ𝕒𝕣𝕜 𝕁𝕚𝕞𝕚𝕟
FanfictionTo tylko gra. A przegrywa ten, któremu zaczyna zależeć. Po przeprowadzce do nowego miasta Taemin nadal próbuje się zaklimatyzować. Przez sąsiadów traktowany jest jak kosmita i, szczerze, nie dziwi go to. Sam również nie ufałby osobie mieszkającej w...