5

586 44 1
                                    

Wybiegłam z karczmy ze śmiechem na ustach i zaczęłam obiegać karczmę wokół. Podbiegłam do krawędzi lasu gdy nagle stanęłam jak wryta. Poczułam jak naszyjnik pali mnie w klatkę. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Błysk światła. Zobaczyłam tą scenę. Łzy napłynęły mi do oczu. Kolejny błysk. Pieczenie ustało, a ja nadal stałam przed lasem. Co to było? Nie miałam bladego pojęcia. Jednego byłam pewna. Musiałam coś zrobić by to nigdy się nie powtórzyło. By nikt nie musiał przeze mnie cierpieć. Wróciłam do karczmy w gorszym humorze. Zjadłam śniadanie, zabrałam swój miecz i podeszłam do Kinga.
-Zrobimy trening? Dawno nie trenowałam...-spytałam go prosto z mostu
King uśmiechnął się, złapał swój Chastiefol i wyszliśmy przed karczmę.
[Krótka część z perspektywy Kinga]
Zamachnąłem się w jej prawe ramię, ale szybko odskoczyła. Następnie w lewe, ale znów zrobiła unik. Miałem ją już trafić w bark kiedy ona podbiegła do mnie i uderzając mnie łokciem w nadgarstek wybiła mi włócznię z ręki i sama ją złapała. Spojrzała na mnie wkurzona z determinacją w oczach.
-Rób to tak jakbyś chciał mnie zabić!-krzyknęła mi prosto w twarz
Przytaknąłem, złapałem znów włócznię i użyłem Trzmiela. Robiła unik za unikiem. W jej oczach widziałem chęć mordu. Wargi miała zaciśnięte i marszczyła lekko nos. Zaczynałem się jej trochę bać. Taki wyraz jej twarzy widziałem tylko raz w życiu. Po dość długiej walce odskoczyła z zasięgu włóczni. Podbiegła do mnie i uderzyła mnie w brzuch na tyle mocno, że odleciałem na drzewo. Chciałem przywołać włócznię, ale ona była już w rękach Ginny. Wbiła ją w ziemię, oparła się o kolana i zaczęła ciężko oddychać.
-Starczy na dzisiaj...-powiedziała cicho dysząc głośno
-Jak wolisz-odpowiedziałem lekko się uśmiechając
[Znowu perspektywa Ginny]
Usiadłam pod drzewem i oparłam się o nie plecami. King zrobił to samo. Oddychałam ciężko patrząc w niebo. Półprzymkniętymi oczami widziałam jak chmury powoli przesuwają się po niebie i tworzą różne kształty.
-King? Podoba ci się Diane?-spytałam patrzac w niebo
Spojrzałam na niego wyczekująco. Cała twarz Kinga zrobiła się czerwona. Zaczął się jąkać i rozglądać. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Zachichotałam widząc jego minę.
-Eeee... no wiesz... bo ja...-zająkał się
Patrzyłam jak jego wyraz twarzy się zmienia. Od zakłopotania przez zawstydzenie do zdecydowania. Patrzył intensywnie w ziemię i bawił się włosami.
-No więc?-spytałam uśmiechając się lekko
- Tak podoba mi się!-krzyknął
Twarz zrobiła mu się jeszcze bardziej czerwona. Przyzwał Chastefola i schował się za poduszką. Chyba odruchowo zaczął się unosić, aż w końcu zaczepił się o gałąź, a jego poduszka spadła na ziemię. Złapałam ją i zaczęłam się śmiać. King wisiał na kapturze mniej więcej 6 metrów nad ziemią. Potknęłam się o kamień i spadłam na poduszkę. Śmiałam się jak szalona.
-No już już...-zaczął mnie ganić-Ej! Co jest?!
Szamotał się próbując zejść z drzewa. Ja zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej. Wtedy korony drzew się rozchyliły i wyjrzała zza nich Diane. Uśmiechnęła się wesoło. Musiała usłyszeć mój śmiech i marudzenie Kinga.
-Co się stało?-spytała uśmiechnięta
-King zaczepił się o drzewo-odpowiedziałam powstrzymując się od śmiechu
King skrzyżował ręce na piersi i naburmuszył się. Wtedy nie wytrzymałam i znów wybuchłam śmiechem. Diane podeszła do Harlequina, złapała go za kaptur i zdjęła z drzewa. Zanim postawiła go na ziemi cmokneła go w policzek. Oboje bardziej się zarumienili, choć nie wiem czy w przypadku Kinga było to możliwe. Zaśmiałam się.
-Diane chcesz z nami poćwiczyć?-spytałam wesoło
-Pewnie!-odpowiedziała podskakując
Zaczęliśmy walczyć. Najpierw Diane i King na mnie, a później Diane ze mną przeciw Kingowi. Walczyliśmy i walczyliśmy wyciskając siódme poty. Wtedy błysk białego światła. Nie mogłam się ruszyć. Ból w ramieniu. Znów błysk. Obudziłam się kiedy pięść Diane była metr nad moją głową. Odskoczyłam i wpadłam na drzewo. Zdążyłam krzyknąć "Stop!" i nogi się pode mną ugięły. Oparłam się o drzewo i zaczęłam ciężko oddychać. Z ramienia leciała mi krew. Oderwałam końcówkę sukienki i zrobiłam sobie z niej prowizoryczny bandaż. Diane i King pochylili się nade mną.
- Ginny wszystko dobrze?-spytała Diane
Wyglądała na strasznie zatroskaną tak samo jak King.
- Tak...Już dobrze...muszę tylko odpocząć-powiedziałam słabo
I po tych słowach zemdlałam...

Ginny i Siedem Grzechów Głównych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz