D 09-42

80 7 0
                                    

*Mitshua's pov*

Po tym jak większość dachu dworca się zawaliła, oczywiście wybuchła panika. Agatka zaczęła się kręcić tworząc tornado.
Ludzie, resztki dworca i zwierzęta były wciągane. Nasza ekipa próbowała uciec z tego miejsca, kiedy drogę zagrodził nam młodzian o wyglądzie Takiego.
- Cześć, nazywam s-
Młodzian nie dokończył, bo oberwał butem Dżoany.
- Oh my God, tylko nie poznawanie people! -krzyczała modelka.
- Dżoana, musisz przestać rzucać w ludzi butami. - pouczał ją Gin.
Dżastin nie wiedział co się dzieje, więc postanowił sobie pośpiewać. Ludzie z pozostałości dworca zatkali sobie uszy, aby nie słyszeć jego okropnego szczebiotania. Agatka odewoluowała z tornado i zaczęła biec w jego stronę.
- Wskakujcie na mnie! - rozkazała Bitchamon stojąc na czworakach.

Wsiedliśmy na Bitchamon-mobil. Blondynka wystartowała i pobiegła po schodach żebyśmy mogli wydostać się z tego miejsca i pomyśleć, co dalej.
- Chwila, gdzie jest Dżastin? - zapytałam.
Rozejrzeliśmy się wokół siebie. Nigdzie nie było Dżastina. Za to był młodzian o wyglądzie Takiego, który zdążył się już ocknąć i teraz dziwnie na nas patrzył.

Nagle coś jebło, a w przestworzach uniosło się Despacito wraz  z Agatką. Można było również zobaczyć Hiyori Już Nie Halk Iki. Ludzie, którym udało się przeżyć wypadek na dworcu, podążali za nami.
- Bitchamon, gdzie my właściwie biegniemy? - spytał Gin.
- Sama nie wiem. - odpowiedziała blondynka.
Wtedy odezwał się młodzian.

-Wiem gdzie możemy pójść! Pewna mała grupa ukrywa się w Puszczy Kampinoskiej. Są dobrze zaopatrzeni, możemy się do nich udać. - zaproponował.
- Czemu mielibyśmy ci zaufać? - zapytałam.
- Bo nie macie lepszej opcji. - powiedział młodzian zgodnie z prawdą.
- Tak właściwie... - zaczął Gin - Jak masz na imię?
Wtedy młodzian zaczął swoją opowieść.
- Jestem Bogumiłtat, syn Wmordęcidama. Pochodzę z planety Niebieski Pantofel Męskiego Kopciuszka z układu Drzewko. Pewnego dnia naszą planetę na jechały grzyby. Wymordowały sporą część ludności, w tym mojego ojca, a mnie wtrącił do swojej Twierdzy z Papieru. Rządząca w Krainie Grzybów Agatka wprowadziła krwawy reżim. Na szczęście pewnego dnia udało nam się uciec. Uciekliśmy do Puszczy Kampinoskiej i tam zbudowaliśmy naszą tajną, podziemną bazę. Zostałem wysłany tu na zwiady, żeby zdobyć informacje dla naszego przywó... Oj, no weźcie...

Byłam jedyną osobą, która słuchała opowieści Bogumiłtata. Reszta miała po prostu wyjebane.
- Kto jest waszym przywódcą? - zapytałam.
- Nie wiem. Mało osób go widziało na oczy, bo podobno cały czas siedzi w swoim warsztacie. Czemu pytasz?
- Tak bez powodu.
Reszta podróży upłynęła nam w spokoju, gdy w pewnej chwili Bitchamon uznała, że musi zatankować. Gwałtownie skręciła w lewo, przez co prawie z niej spadliśmy. Dotarliśmy na stację benzynową, zeszliśmy z Bitchamon, a ta poszła zatankować. Podczas gdy Gin kontemplował gdzie tankuje się taki Bitchamon-mobil, blondynka wróciła z kanistrem benzyny, po czym cały go opróżniła. Wszyscy dziwnie na nią patrzyli, oprócz Światła, który do tej pory był cichy, bo przeżywał stratę swojej czupryny.

Ruszyliśmy w dalszą drogę. Przez cały czas panowała niezręczna cisza, ponieważ wszyscy zastanawiali się, dlaczego Bitchamon jeszcze nie wykitowała po takiej ilości benzyny. Nagle rozległo się głośne "Baby", które okazało się powiadomieniem na telefon Dżoany. Modelka sprawdziła swój telefon, po czym spadła z Bitchamon.
- O kurde!- wykrzyknął Gin zrywając się na równe nogi.- Człowiek za burtą!

Bitchamon zatrzymała się , a my wszyscy pobiegliśmy w stronę modelki.
- Dżoana, co z tobą? - spytałam się.
- Pewnie zdała sobie sprawę, że życie nie ma sensu. - odezwał się Światło.
- Bombs incoming! - krzyknęła Dżoana, po czym zaczęła biegać w kółko.

Jednak niedługo, ponieważ Gin walnął ją patelnią.
- Cóż, wygląda na to, że USA postanowiło się zemścić za Walmart... - powiedział lekko się uśmiechając.- Ludzie, musimy szybko dostać się do Puszczy Kampinoskiej!
- Ale my jesteśmy w Puszczy Kampinoskiej! - krzyczała Bitchamon.
- A no fakt.
- Słuchajcie, zaraz będziemy w bazie. Muszę tylko wcisnąć przycisk na tym drzewie! - odezwał się Bogumiłtat waląc w jakieś drzewo.
O dziwo to zadziałało, bo na ziemi pokazały się jakieś schody. Szybko po nich zeszliśmy i weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Chwilę po tym jak schody zniknęły, przez drzwi wpadła jakaś dziewczyna.
- Bogumiłtat!- wydarła się. - zdajesz sobie  sprawę, ile cię tu nie było?! Bomby zaraz tu walną!
Dziewczyna zmierzyła nas wzrokiem.
- Kim są ci ludzie? - spytała wskazując na nas.- Miałeś nikogo nie przyprowadzać. I tak  mamy za dużo osób. Zapasów nam nie starczy. Wszyscy zginiemy w męczarniach, bez wody i jedzenia. Poczekaj, aż Rudy Lis się dowie... - powiedziała wychodząc z pomieszczenia.

- Rudy Lis?- zapytałam.
- Taki nadaliśmy pseudonim naszemu przywódcy. - wyjaśnił Bogumiłtat.
- Przecież to Światło jest rudym lisem. - zadrwił Gin.
- Nie jestem rudy.
- Fakt, byłeś. W końcu, nie masz włosów.

Ich wymianę zdań przerwał chłopak, który wszedł do pomieszczenia.
- Czemu ciągle tu stoicie?- spytał się. -chodźcie, oprowadzę was po bazie.
- Kiedy te bomby w nas jebną? - zapytała Bitchamon.
- Bomby już dawno uderzyły, ale nie było tego słychać, bo Świnka Peppa wzmocniła ściany piankami Marshmallow.
- Świnka Peppa tu jest? - spytałam.
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, Dżoana zaczęła krzyczeć:
- I need new buty! My left but is fucked up!
Chłopak ją zignorował, po czym otworzył nam drzwi do kolejnego pomieszczenia. Czekał tam na nas...
- Haribo Pota, miło mi. - przedstawił się Harry Potter jedzący żelki Haribo.
- Witajcie w punkcie D 09-42.

Operacja "Kraina Grzybów"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz