Zakończenie 2-Potwór

7 1 0
                                    

Zawsze zastanawiałem się jak to będzie gdy umrę. Jak ludzie zareagują? Czy stanie się wreszcie coś nieprzewidzianego? Czy wiadomość wstrząśnie gazetami na kilka dni i obiegnie wszystkich, którzy mieszkali tak blisko tego domu i nic nie wiedzieli? Czy ludzie, którzy kiedykolwiek mi coś zrobili poczują ukłucie bólu?

Czy moi rodzice zostaną napiętnowani? Czy Edward będzie w stanie z tym żyć?

Cóż. Kiedyś mnie to obchodziło.

Czy będzie przeglądać wiadomości napisane moją krwią w telefonie?

Cóż. Jeśli nie pożarły cię jeszcze wyrzuty sumienia to sprawię, że cię pożrą.

Obiegałem każdego człowieka na moim pogrzebie. Patrzyłem jak ksiądz kropi mnie wodą święconą. 

Widziałem jak moja twarz spoczywa spokojnie w drewnianym kufrze, do którego każdy trafi. 

Nie trafiłem ani do piekła ani do nieba. Stałem się czymś innym, lecz dowiedziałem się o tym dopiero wtedy kiedy kropla wody powędrowała na moją twarz. Mimo że nie czułem bólu, poczułem strach. Strach przed tym, że zniknę.

Zrozumiałem wtedy, że ten drugi Edward, ten lepszy Edward, to sam diabeł.

A ja jestem jego pomocnikiem.

,,Proszę, nie rób tego. Poczucie winy nie da mi żyć''

Czułem się zawsze wtedy źle. Dlaczego teraz nie czuję nic? Czyżby została odebrana mi dusza?

Chwila. Ale przecież nigdzie nie ma Edwarda.

Nie przyszedł na mój pogrzeb.

Spojrzałem ponownie na moje ciało, które przysporzyło mi wszystkiego co najgorsze. Czy wraz z zerwaniem owocu prawdy przez Ewę i zjedzenia go, czy wtedy właśnie pisaliśmy się na ,,życie''. Życie to kara, życie to nie dar.

To coś co ukradliśmy przez naszą głupotę. Jedna rzecz, której nie mogliśmy mieć okazała się jedyną rzeczą, którą tak naprawdę pragnęliśmy. Nie rozumiem tylko dlaczego sam diabeł, który nienawidzi ludzi za to, że Bóg kocha ich bardziej, miałby pomóc mi?

-Chciałem pokazać ci prawdę. Prawdę. Że On nie może kochać nikogo, że nie może przy nim być, że nie stworzy ci czegoś co obdarzy cię miłością, bo sam jej nie zna.

Spojrzałem na prawdziwą iluzję. A potem mój wzrok wrócił na mnie. Moja twarz była naprawdę blada. Siniaki na ręce zostały prawdopodobnie ukryte pudrem. Nawet w ostatnim naszym publicznym występie okłamują widzów. Moje powieki były zamknięte. Nie sądzę, że przy męczarniach śmierci je z takim spokojem zamknąłem. To wszystko co przed sobą widziałem było kolejnym kłamstwem.

Po zapłakanych oczach, po wzbierających się wymiocinach, po znakach jakie dawałem nie było śladu. Wokół rozpościerały się białe róże. Niektóre płatki opadały na mnie wraz z podmuchami wiatru. Gdy trumna zjeżdżała do dołu ja podleciałem pod siebie i rozłożyłem ręce jakbym to ja zakopywał samego siebie. Powoli patrzyłem jak zamyka się wieko. Wraz z zamknięciem góry, czułem, że wraz z moim dotykiem płatki białych róż zamieniają się w czerwone. Nie zwykłe czerwone róże, lecz te poplamione krwią. A one się rozrastały w zastraszającym tempie. Kolce wbijały się w moją skórę otwierając i zmywając powłokę. Otwarły usta i weszły w moje gardło. Był to widok potworny, ale... Ja zawsze widziałem wokół siebie takich ludzi.

Wonderland[powieść interaktywna]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz