dobranoc (30)

233 25 13
                                    

Wstałam i otrzepałam swoje ubranie. Spadłam z taką prędkością, że moje spodnie, w miejscu kolan przesiąkały powolnie krwią. Piekło niemiłosiernie, ale nie mogłam zawracać sobie tym głowy. Teraz zastanawiałam się tylko nad tym o co w tym wszystkim chodziło. Benjamin zbliżał się do niego z niewiadomych przyczyn. Gdy usłyszeliśmy wstrząsającą informację, że ta ma uszkodzony rdzeń to z jego dłoni wypadła broń. Z jakiej przyczyny ją miał i przede wszystkim skąd? W moim ekwipunku niczego nie brakowało, dlatego musiał ją dostać gdzie indziej. Poza tym jaki on miał cel? Skoro szedł do mężczyzny z bronią w ręku to mogło oznaczać tylko jedno. Gdyby chciał mu ją dać na pewno nie krył by jej za plecami. Mógł chcieć mu zrobić krzywdę, lecz to nie było w jego stylu. 

Chyba.

Były to moje podejrzenia, a więc nie miałam całkowitej pewności. Czułam potrzebę dowiedzenia się wszystkiego teraz. Skoro wybiegł stąd przed chwilą to na pewno jest niedaleko. Musiałby być sportowcem, aby znajdować się choćby kilometr od tego miejsca. A jego sylwetka była szczupła i pozbawiona mięśni. Nie było na to szans, lecz i tak musiałam się pospieszyć. Zabrałam swój jedyny plecak, upewniając się czy wszystko w nim mam. Sprawdziłam po raz kolejny swoją każdą broń i czy aby na pewno mam przy sobie strzykawkę. Poprawiłam swoje ubranie i zaczęłam się rozglądać za jakimikolwiek strażnikami w pobliżu. Z tego co się orientowałam to powinni być niedaleko. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam trząść kratami przy czym wydzierałam się, by mnie wypuszczono stąd. Rezultatów jednak nie było. Nikt nie przychodził, a z dala było słychać śmiechy więźniów. Prychnęłam pod nosem i wyciągnęłam pistolet, który przez ten cały czas zostawał naładowany. Wystawiłam go za pokój i wystrzeliłam w kierunku ściany. Niektórzy krzyknęli z przerażenia, co mnie usatysfakcjonowało. Schowałam broń na swoje miejsce i słysząc czyjeś kroki złapałam się krat i spuściłam głowę w dół. Zobaczyłam przed sobą buty, które co dopiero widziałam. Mogłabym mu zadać takie pytania jak gdzie zabrał nóż, ale nie czułam potrzeby. Chrząknął, a ja spojrzałam na niego z sztucznymi łzami w oczach. 

– To ty tak się wydzierałaś? – zignorował kompletnie wystrzał. 

– To ty teraz pilnujesz? – odparłam pytaniem na pytanie. 

– Ta – przyjrzał mi się i odwrócił się z zamiarem odejścia. – Uspokój się, bo nic to nie da.

Automatycznie pociągnęłam go za rękaw, a ten aż się zachwiał.

– Zabierz mnie stąd – fuknęłam i ścisnęłam swą dłoń jeszcze bardziej.

Strzepnął moją rękę i zaczął wolno iść. Zupełnie tak gdyby zastanawiał się czy odpuszczę. Nie chciałam marnować naboi. Sam widok tego co mam zwabi go do mnie. Ponownie wyciągnęłam broń i wystawiłam ją za kraty.

– Ej ty – odezwałam się krótko ilustrując jego zaskoczenie na twarzy. 

Gdy podszedł bliżej to specjalnie weszłam wgłąb pomieszczenia. Jak wszedł do niego uprzednio otwierając cele na moją twarz wkradł się uśmiech. Gdy zaczął się do mnie zbliżać to wymieniłam to co miałam w rękach na strzykawkę. Podszedł do mnie z wyciągniętą ręką. Nie zamierzał nawet się dobierać do tego co chowam. 

– Zawołam resztę, jeśli w ciągu pięciu sekund nie oddasz – warknął. 

– To moja własność – wygięłam usta w podkówkę. 

Zaczął pospiesznie szukać swojego. Byłam jednak za niska by dosięgnąć do jego szyi. Ręce miał zakryte, więc też nie było to żadne ułatwienie. Odeszłam kawałek od niego, ale nawet nie zauważył tego, bo był zbyt zajęty. Odliczyłam do trzech w dół i wskoczyłam na jego plecy uparcie się trzymając. Chciał mnie zwalić, ale jego starania szły na marne. Odgarnęłam wolną ręką jego włosy i wbiłam igłę. 

mój prześladowca | ben drownedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz