Nie potrafiłam już wymówić żadnego innego słowa. To co zobaczyłam, na zawsze utkwi w mojej pamięci. Cały zdemolowany pokój, a na ścianie przybity ojciec. W jego kończynach były wbite gwoździe a w ciało powbijane noże kuchenne. Wyglądało to wszystko jak gra w lotki.
Niewiele myśląc przekroczyłam próg pokoju i podeszłam do niego. Zabrałam leżący obok fotel i ustałam na nim, aby dorównać wzrostowi. Mimo, że ciało powoli się rozkładało, dotknęłam przybity nadgarstek z cichą nadzieją, że usłyszę tętno. Gdy go nie wyczułam łzy zaczęły mi lecieć jedna po drugiej. Pomimo, że go nienawidziłam, widok jego martwego uronił ze mnie wspomniane łzy.
Spojrzałam jeszcze na jego twarz. Widok otwartych oczu przeraził mnie, więc delikatnie przymknęłam jego powieki. Patrząc na zwłoki zauważyłam, że największy nóż wbity jest wprost w serce.– 50 punktów dla Ciebie – przerwałam, gdyż na ułamek sekundy dostrzegłam twarz blondyna. – Ben...
Zeskoczyłam z fotelu nadal wpatrując się w ciało.
– Czyli to Twoja sprawka, ładny rzut – uśmiechnęłam się na moje słowa.
Gdy zorientowałam się co przed chwilą powiedziałam wytrzeszczyłam oczy.
– Wcale nie taki ładny – rzekłam zmieszana.
– Zrobiłabym lepszy – zaśmiałam się gorzko.
Tym razem na moje słowa złapałam się za usta. Wciąż przestraszona, zaczęłam cicho popłakiwać. Powoli zaczęłam robić kroki w tył, ponieważ coraz bardziej bałam się samej siebie. Na moje nieszczęście, wpadłam na przywróconą kanapę. Gdy wyczułam dotyk sofy na mojej kostce, cicho pisknęłam i przewróciłam się, robiąc tym samym przewrót przez mebel. Leżąc na podłodze dostrzegłam napis na suficie zrobiony czerwoną cieczą.
Zaczęłam go czytać, głośno i wyraźnie:
– To jeszcze nie koniec Lukrecjo :) ~ braciszek
Gdy wypowiedziałam to na głos, dostrzegłam coś spadającego na moją twarz. Jak tylko wyczułam uderzenie czymś w czoło, zmarszczyłam nos i zamknęłam oczy. Niepewnie jednak dotknęłam czoła i spojrzałam na swą dłoń. Była ona cała czerwona. Jak popatrzyłam ponownie na sufit i rękę, połączyłam ze sobą fakty. Napis został wykonany krwią. Ponownie otworzyłam szerzej gałki oczne.
– To się nie dzieje naprawdę – zapewniałam siebie. – To wszystko co się zdarzyło przez ten czas to pierdolony sen, z którego nie potrafię się wybudzić, tak?
– Powiedz mi, że zgadłam! – wydarłam się, podnosząc się tym samym do pozycji siedzącej.
Nie otrzymałam jednak żadnej odpowiedzi. Cały chaos panujący przed chwilą zanikł. Cicho więc wstałam i ostrożnie udałam się do drzwi. Jeszcze raz spojrzałam na ojca i wyszłam pospiesznie z pokoju.
– Czas dowiedzieć się całej prawdy – mruknęłam do siebie zamykając pomieszczenie.
Weszłam do pierwszego pokoju od lewej, była tu kuchnia.
– Ale najpierw pora, aby coś zjeść – oznajmiłam z nieszczerym spokojem w głosie.
Otworzyłam lodówkę i zabrałam produkty do zrobienia kolejnej kanapki. Gdy wyłożyłam je na blacie sięgnęłam po kromkę chleba. Wzięłam masło i od razu spojrzałam na stojak z nożami. Nie było w nim ani jednego. Przez głowę przeleciał mi obraz ich wszystkich w ciele rodziciela. Na tą myśl ogarnęły mną ciarki. Sięgnęłam więc po łyżkę i nierówno nałożyłam masło. Następnie położyłam na pieczywo pozostałe produkty.
CZYTASZ
mój prześladowca | ben drowned
Fanfiction,,To trudne do zrozumienia, że jedna osoba może zmienić tak naprawdę twoje całe życie (...)''. Zepsuć je, jak fale wody konstrukcję z piasku. Mogłaby być to nawet forteca. Nieważne jak bardzo byłaby potężna i jakie ogromne starania włożono by przy...