Rano obudziłam się z dziwnym uczuciem... Nie wiem dlaczego tak się czułam. Snów znowu nie miałam...
Wstałam. Ubrałam sie. Zjadłam śniadanie. Ogarnęłam makijarz i w ogóle... Ale miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam...
Nagle mój wzrok padł na zegarek. Odczytałam godzine: 9.56. I wtedy przy pomniałam sobie o Delfinie. Szybko spakowałam małą torebkę i założyłam bluzę. Wyszłam z domu, zamknęłam go i pobiegłam do fontanny.
Delfina już tam była. Ledwo ją poznałam, bo czarne włosy zaplotła w warkocz, miała mocny makijarz i modne ubrania. Jednym słowem po prostu przyciągała uwagę. Niczym nie przypominała dziewczynki, którą spotkałam wczoraj.
- Elo. Widze, że punktualna to ty nie jesteś - rzekła przewracając oczami.
- To tylko dzisiaj. Zaspałam...
- Istnieje coś takiego jak budzik - założę się, że w tamtym momęcie chciała spojrzeć na mnie z góry, jednak nie bardzo jej to wyszło biorąc pod uwagę, że jestem od niej o głowę wyższa.- Taaa... Chodźmy najpierw zobaczyć stajnie.
Poprowadziłam ją do stajni dla klaczy. Przedstawiłam jej wszystkie konie.
Pokazałam jej wszystkie stajnie i wszystkie konie.
- Dobrze teraz przejdziemy zobaczyć resztę dworu.
Pokazałam jej dokładnie plac ze sklepami i restauracją. Potem pola winorośli i winiarnię. Kilka ładnych miejsc na piknik i na koniec bibliotekę.
- Teraz przejdziemy do wszystkich placy, łąk, pastwisk, szlaków i tak dalej i tak dalej.
Najpierw pokazałam jej pastwiska. O tej porze były puste, bo konie niedawno dostały jedzenie. Potem kilka placy i dwie ujeżdżalnie, ujeżdżeniową i skokową. Potem poszłyśmy na łąki. Pokazałam jej wszystkie szlaki crossowe i uprzedziłam, żeby lepiej na nie nie wchodziła. Pokazałam jej też szklaki spacerowe.
Potem już tylko wróciłyśmy do dworu. Zwiedzanie zajęło nam godzinę. Nic dziwnego jeśli Delfina tylko znudzona wlokła się za mną. Bądź co bądź, przeżyłam.
Szłam sobie do sklepiku, kiedy spotkałam babcię.
- Olivia! Szukam cię już pół godziny. Mam do ciebie propozycję.
- Ymm... Jaką?
- Chciałabym, żebyś jeździła na Diablo.
- Eee... Wolałabym nie...
- Czemu?
- To jeszcze młody i niedoświadczony koń. Nie chcę go zepsuć.
- A jakbyś najpierw wsiadła na jakiegoś spokojniejszego konia i dałabyś radę to mogłabyś na nim jeździć?
- No... Mogę spróbować.
- Świetnie. Myślę, że nada się Silver Lady.
- No dobrze...Zrobiłam zakupy, zaniosłam je do domu i... W tym momęcie przypomniałam sobie, że nie mam stroju do jazdy...
Na codzień noszę dżinsy i zabłocone adidasy. Mój kask dosyć ucierpiał w wypadku.
W tym wypadku poszłam do miasta i kupiłam pierwsze leprze bryczesy, jakieś sztylpy oraz sztyblety i nawet ładny kask.
Zajęło mi to pół godziny.
Od razu gdy wróciłam przebrałam się w nowy strój i poszłam do siodlarni po szczotki i sprzęt Silver Lady.
Szybko ją wyczysciłam i osiodłałam. Potem zaprowadziłam ją na najbliższy plac.
Wsiadłam na calkiem wysoką klacz rasy pełnej krwi angielskiej. Poprawiłam strzemiona i ruszyłam stępem. Klacz ładnie szła. Po około dziesięciu minutach podciągnęłam popręg i ruszyłam kłusem.
Pamiętałam co prawda jak się anglezuje, ale po tylu latach satartowania w ujeżdżeniu przyzwyczaiłam się do wysiadywania kłusa.
Zrobiłam kilka wolt, zmian kierunku i innych podobnych rzeczy.
Pojechałam na ścianę i w narożniku usiadłam bardziej w siodło i dodałam łydkę.
Po chwili klacz ruszyła galopem. Chciałam by ten galop był jak najbardziej kontrolowany i trochę go zwolniłam.
W tym chodzie też zrobiłam kilka wolt, ale bez zmian kierunku.
Silver Lady nie była koniem typowo ujeżdżeniowym. Raczej bardziej takim, na którym zdaje się BOJ.
Przeszłam do kłusa i w nim zmieniłam kierunek, żeby w najbliższym narożniku znowu zagalopować. Znowu zrobiłam kilka wolt.
Potem dałam klaczy jeszcze chwilę pokłusować i przeszłam do stępa.
Rozstępowywałam ją przez około dziesięć minut. Potem zaprowadziłam do stajni i rozsiodłałam.
Rzeczywiście poczułam się pewniej... Czułam jednak, że muszę przemyśleć czy chcę wsiadać na Diablo.
Kiedy skończyłam rozmawiać z babcią, wysłała kogoś innego, żeby zabrał ogiera chociaż na stępa na karuzelę.
Wróciłam do domku. Kiedy otworzyłam drzwi, wylał się na mnie kubeł lodowatej wody. Nagle zza krzaka wyskoczyła Delfina.
- Ha ha! Potrzebna ci była kąpiel - powiedziała z wyższoscią.
- Ja ci dam! - i zaczęłam gonić ją po całym terenie domków. Nie miałam pojęcia po co ją gonię, ale moja koleżanka z gimnazium robiła tak ze swoim bratem.
W końcu kiedy przebiegałam za nią koło mojego domku, wskoczyłam na werandę i zamknęłam się w środku.
Cała zmęczona i mokra poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam czyste ciuchy.
Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie obiad. Tym razem postanowiłam zjeść go w domu.
Po objedzie poszłam na spacer. Nagle stwierdziłam, że jeśli mam jeździć codziennie, to nie wystarczy mi jedna para bryczesów. W końcu to się jednak dosyć długo suszy po praniu.
Poszłam więc do miasta. W sklepie jeździeckim wypatrzyłam sobie trzy pary bryczesów. Jedne były czarne, drugie, tak jak te, w których dzisiaj jeździłam, beżowe i trzecie czarne z błekitno białymi pasami po bokach.
Gdy wróciłam do domu był już wieczór. Odłożyłam nowe bryczesy do szafki. Te w których jeździłam dzisiaj wrzuciłam do pralki z innymi jasnymi rzeczami i nastawiłam pranie.
Potem zrobiłam sobie kolację i zjadłam ją siedząc na łóżku i oglądając film.
W krótce zasnęłam.
CZYTASZ
Partnerzy || Olivia I Diablo
Adventure18 letna Olivia czuje się czasem obco w stajni swojej babci od wypadku. Ciągle wspomina utratę poprzedniego konia. Jednak mimo przeciwności losu stara się iść dalej przed siebie.