Rozdział 5

8 3 0
                                    

Dzisiaj czekała mnie jazda na Diablo. Rano robiłam to co zwykle... Jedzenie, ubieranie się, ogarnianie makijarzu i chigieny i sprzątanie. No dobra nie sprzątam codziennie. Ale dzisiaj tak.

Wpełni gotowa do jazdy poszłam do siodlarni. Wzięłam uwiąz i szczotki Diablo.

Poszłam do boksu ogiera. Wymiziałam go i wyczyściłam mu kopyta. Następnie założyłam mu kantar i przypięłam uwiąz. Wyprowadziłam go przed stajnię. Tam przywiązałam do koniowiązu i wyczyściłam porządnie z zaklejek i kurzu.

Odłożyłam szczotki do siodlarni i wzięłam sprzęt. Wróciłam do konia.

Położyłam na jego grzbiecie granatowy czaprak. Kilka razy poprawiłam, upewniając się, że dobrze leży.

Następnie podkładkę z futerkiem. Na to siodło ujeżeniowe.

Byłam całkiem zadowolona, bo nie myślałam, że Diablo będzie aż tak grzeczny. Na szczęście miło się zaskoczyłam.

Podeszłam do łba konia. Ostrożnie zdjęłam kantar i założyłam na szyję ogiera. Chwyciłam ogłowie i założyłam. Wyciągnęłam grzywkę i zdjęłam kantar z szyji Diablo. Zaczęłam zmierzać w kierunku sporego placu.

Miałam nadzieję, że ogier będzie spokojniejszy na placu niż na hali. Tu nie hula wiatr obijając się o wszystkie ściany.

Zamknęłam furtkę. Dopięłam popręg. Trochę bałam się wsiadać z ziemi, więc wzięłam sobie stołek.

Wsiadłam... Nie było źle. Poprawiłam sobie strzemiona i ruszyłam stępem.

Ogier się nie wyrywał. Zrobiłam kilka wolt, zmian kierunku, zatrzymań i raz cofanie, które nie było perfekcyjne, ale było.

Potem przeszłam do wyższego chodu, a mianiwicie kłusa.

W tym chodzie również robiłam wolty i zmiany kierunku, ale dołożyłam zatrzymania (prawie) bez przechodzenia do stępa. Do tego zebrania i na koniec ustępowanie od łydki.

Zagalopowań chciałam spróbować na dwa sposoby. Pierwszy jaki wybrałam to galop z narożnika. Ogier ruszył bardzo ładnie. Zrobiłam woltę i przeszłam do kłusa. Następne zagalopowanie było na ścianie. Diablo nie wiedział na początku o co chodzi, ale po kilku próbach ruszył. Po zrobieniu kilku wolt zebrałam go. W takim tempie też zrobiliśmy kilka wolt. Z tego co wiedziałam ogier jeszcze uczy się lotnych zmian nogi, więc sobie to odpuściłam. Za to chciałam spróbować ustępowania od łydki w galopie... Kilka pierwszych kroków było całkiem całkiem.

Jednak w pewnym momęcie ogier zerwał się do szybkiego galopu. Starałam się opanować. Chwyciłam wodze mocniej. Dałam mu jeszcze galopować, a potem stopniowo zatrzymywałam. Kiedy już oboje się uspokoiliśmy spróbowałam jeszcze dwa razy. Za pierwszym znowu się spłoszył, ale zatrzymałam go szybciej niż poprzednio. Za drugim razem troche niezdarnie, ale udało się!

Potem jeszcze trochę na nim pokłusowałam i rozstępowałam go.

Zsiadłam z ogiera. Poklepałam go po szyji i zaprowadziłam do koniowiązu.

Założyłam kantar na szyję konia i zdjęłam ogłowie oraz siodło. Następnie przełożyłam kantar na jego łeb.

Zaprowadziłam go do końskiego solarium, żeby mógł sobie wyschnąć.

Kiedy był już suchy zaprowadziłam go do stajni i wprowadziłam do boksu. Odpięłam uwiąz i go przytuliłam.

Resztę dnia już tylko odpoczywałam. Nawet Delfinę gdzieś wsiąkło. Jednak nie przejmowałam się. Ważne było dla mnie to, że trening się udał.

Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale mam 9% a nie widze nigdzie, żadnej ładowarki xD
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.

Partnerzy || Olivia I DiabloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz