Rozdział 6

7 2 0
                                    

Po porannej jeździe na Diablo łaziłam sobie ścieżką niedaleko pastwisk.

Patrzyłam sobie na konie chodzące spokojnie i pasące się. Pogoda byłaby cudowna gdyby nie szare chmury. Nagle zauważyłam w trawie jakąś postać...

Przyjżałam się jej i stwierdziłam, że to Delfina. Przed nią leżało coś kolorowego. Gdy podeszłam do płotu zamarłam.

Dziewczyna właśnie odpalała petardy.

Najszybciej jak mogłam przecisnęłam się pod płotem i biegłam w stronę dziewczyny.

Za późno...

Petardy wystrzeliły.
Konie spłoszyły się.
Jeden z nich rozwalił płot...

W mgnieniu oka wszystkie wybiegły z pastwiska...

- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęłam na dziewczynę.

Ta tylko spojrzała na mnie wyzywająco.
Kubeł zimnej wody spadający mi na głowę - jeszcze ujdzie. Ale tego było za wiele.

Chwyciłam ją za rękę i wlokłam za sobą do biura.

Nie pukając otworzyłam z rozmachem drzwi.

- Hm? - mruknęła zaskoczona babcia.

Opowiedziałam jej wszystko.
Gdy skończyłam westchnęła.

- Delfino, myślałam, że praca w stajni była wystarczającą karą za to co według opowieści twojej matki zrobiłaś w domu... Jednak teraz będziesz musiała ponieść jeszcze dodatkową karę. Instruktorka sekcji sportowej potrzebuje pomocników do noszenia drągów. Będziesz się tym zajmowała. Teraz możesz już iść - powiedziała stanowczo. - A ty Olivio zostań jeszcze chwilę.

Delfina wyszła, a babcia zwróciła się do mnie:
- Olivio, jakie konie uciekły z tego pastwiska?
- Zdaje mi się, że rekreacyjne.
- Dobrze. Zadzwonię do instruktorek. Pewnie są gdzieś na terenie stajni... Przygotuj Diablo i poszukaj z nimi koni.
- Dobrze.

Poszłam do siodlarni po sprzęt ogiera. Raczej był czysty, bo po treningu założyłam mu cienką derkę i odprowadziłam do boksu. Prawdopodobnie jeszcze nie wyprowadzili go na padok. Nagle coś zaświtało mi w głowie... Przecież Diablo nie skacze... A jeśli trafimy na jakąś przeszkodę nie do obejścia?

Odłożyłam sprzęt i wróciłam do babci.

Po krótkiej rozmowie szłam po sprzęt Silver Lady.

Piętnaście minut później klacz była gotowa.

Z instruktorkami spotkałam się przy drodze na pastwiska. Pani Paula dosiadała Black Diamonda - swojego prywatnego, karego hanowera - Pani Monika wsiadała właśnie na Gold Promise - jasnokasztanowatą klacz achał - tekińską, zamieszkującą boks obok Silver Lady.

Pojechałyśmy koło pastwiska, które było już prawie naprawione. Pani Monika zobaczyła ślady kopyt.

Jechałyśmy dosyć długo ich śladem aż w końcu znalazłyśmy się na polance, na której pasły się konie.

- To one! - powiedziała pani Paula.

- Grey! Chodź tu mały - powiedziała pani Monika i w naszą stronę dreptał już siwo jabłkowity kuc.

Instruktorka zsiadła z konia i założyła kantar kucowi.

- Paula, weź King'a. To ten bułany - podpowiedziała pani Monika. - Za nim wszystkie powinny pójść.

Pani Paula zsiadła ze swojego konia i podeszła do King'a. Założyła mu kantar (chociaż koń udawał żyrafę, a kucem nie był) i trzymając uwiąz wsiadła na swojego wierzchowca.

- Ok. Olivia pojedź na końcu i pilnuj by nie zostawały w tyle.

***

Udało nam się w końcu zaprowadzić konie do stajni.

Gdy wszystkie boksy były zamknięte rozsiodłałam Silver Lady i zaprowadziłam na pastwisko.

Wreszcie miałam czas na odpoczynek...

Partnerzy || Olivia I DiabloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz