4. Przeznaczenie

1K 34 0
                                    

~ Przeznaczenie ~

4. -Pić.- tylko tyle byłam wstanie powiedzieć.

Usłyszałam ruch, ktoś podniósł mi głowę i przytknął kubek do ust. Miałam wrażenie że słyszę wszystko zanim się jeszcze wydarzy. Echo. Ten huk rozsadzi mi głowę!

Cisza.

Znów nic nie ma.

Cisza.

Ukojenie.

Usiadłam i rozglądnęłam się. Byłam rześka i wypoczęta. Wspomnienia pomału wracały…

Ból!

Skuliłam się w sobie. Cierpienie. I znów ten hałas! Zatkałam uszy. Ktoś śpiewał strasznie fałszując. Cisza. Pociągnęłam nosem, słodki kuszący zapach. Poczułam gwałtowny skurcz. Jestem głodna. Zanim dokończyłam myśl, już byłam przy drzwiach. Za szybko. Niedobrze…Cofnęłam się… Coś mnie drażniło, budziło niepokój… Drzwi się otworzyły. W tym samym momencie uskoczyłam w bok jak dzikie zwierzę. Co za aromat. Węszyłam unosząc głowę. Znam ten zapach, pamiętam… Ostrożnie wyglądnęłam zza biurka.

-Elizabeth...- ten głos!

Przywodził na myśl miękki puch. Powodował, że w mojej pamięci odradzało się wspomnienie czegoś niezwykłego, czułego. Pomału, gotowa w każdej chwili na ucieczkę wyprostowałam się. Koło drzwi, stał tam. Nieruchomo, patrzył na mnie. Poczułam jak wypełnia mnie ciepło. I to też było znajome uczucie. Wirowało we mnie narastając, aby uderzyć z pełną mocą. Umysł rozbłysnął mi tęczą kolorów, luka w pamięci wypełniła się.

-Van?- podchodził do mnie dziwnie pomału, ostrożnie. Śmieszne to było.- Dlaczego się skradasz?- i już byłam przy nim.

Źle wymierzyłam odległość i wpadłam wprost na niego. Przytrzymał mnie.

-Jestem strasznie głodna, Martha musi mnie nakarmić!- i znów to samo, byłam przy drzwiach. Popatrzyłam na rękę i nie dowierzałam. W dłoni została mi klamka. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje, popatrzyłam bezradnie na Vana.

-Wszystkiego pomału nauczysz się.- twarz Vana wyrażała troskę, w oczach błyszczał niepokój.

Prawda powoli docierała do mnie.

Jestem wampirem!

Van ujął mnie za rękę i posadził na łóżku. Bałam się czegokolwiek dotknąć, by nie rozpadło się w moich rękach.

-Nie rób takiej przerażonej miny.- uśmiechnął się kucając przede mną.- Siła, szybkość, nauczysz się je kontrolować.- pokiwałam z powątpiewaniem głową.- Najważniejsze abyś pilnowała posiłków,- powiedział poważniejąc- musisz regularnie jeść.

Ssanie, potworne ssanie. Bałam się sama poruszyć.

-Chodź,- podał mi rękę- pójdziemy razem.

Idąc na dół, kurczowo trzymałam się jego ramienia, nie protestował. Uderzyła mnie cisza panująca w twierdzy.

-Gdzie są wszyscy? Tak tu cicho.

-Potrzebowałaś spokoju…- stanęłam jak wryta.

-Wygoniłeś wszystkich z domu?!

-Ja bym tego tak nie ujął.- roześmiał się- Szkoda czasu, chodźmy.

Weszliśmy do kuchni, bardzo powoli podeszłam do stołu i powolutku usiadłam na krześle. Odetchnęłam z ulgą. Nie rozpadło się! Van postawił przede mną na stole piękny kielich. Był rzeźbiony, złoty i wysadzany rubinami. W ręku trzymał taki sam tylko większy.

Pamiętnik  1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz