3. Pierwsza krew

622 36 0
                                    

~ Pierwsza krew ~

3. W drodze powrotnej nie mogłam opanować radości z tego, że wracamy do domu. Van widział to i wiedziałam, że sprawiło mu to przyjemność. Pogoda jednak nie dopisała nam i musieliśmy lądować w miasteczku.

Już w samochodzie Van odebrał telefon. Coś było nie tak.

Tak gwałtownie wcisnął hamulec, że gdyby nie pasy poszybowałabym przez przednią szybę. Usłyszałam jeszcze pisk samochodu Marco.

-Kur… - przekleństwo w ustach Vana? Nigdy nie słyszałam żeby klął...- Nic ci się nie stało?- z jego głosu przebijał strach i wściekłość.

Pokręciłam głową masując stłuczone ramię. Wysiadł z samochodu i trzasnął drzwiami. Nie bardzo wiedziałam o czym rozmawiali z Marco, ale Van był wściekły. Nie zły, tylko wściekły!

-On tu jest…! Wysłali go…- dobiegały mnie strzępki rozmowy.

Szczerze mówiąc nie bardzo wiedziałam o co chodzi i po prostu bałam się wyjść i zapytać. Bałam się tego nowego Vana. Marco coś mu tłumaczył, wskazał ręką na samochód. Reakcja Vana była natychmiastowa. Jednym skokiem rzucił się na Marco, a ja usłyszałam przeciągły skowyt. Struchlałam ze strachu, ale było już po wszystkim. Marco klęczał ulegle przed swoim panem, nie było mowy o nieposłuszeństwie. Van mówił coś szybko, tamten się podniósł i wsiadł do samochodu. Gdy Van poszedł w jego ślady, starałam się przesunąć jak najbliżej drzwi. Nie uszło to jego uwadze.

-Liz... - podskoczyłam jak smagnięta biczem- ...nie bój się mnie. Tylko nie ty…- jego głos był błagalny, ale nic nie mogło zmienić faktu, że jego oczy były nadal wściekle czerwone. Próbowałam nerwowo rozpiąć krępujący mnie pas i uciec gdzie mnie oczy poniosą. Van jednym szarpnięciem uwolnił mnie od pasa wyrywając cały mechanizm i nim zdążyłam dosięgnąć klamki przyciągnął mnie i mocno otulił ramionami. Broniłam się dopóki mi sił starczyło, a on mnie trzymał i cierpliwie czekał. Kiedy zabrakło mi sił, histeria przeszła w przeciągły szloch i łzy. Wtedy się odezwał:

-Jesteś moją żoną. Ślubowałem cię kochać i bronić! Właśnie broniłem cię. Nikomu nie wolno podważać pozycji jaką pełnisz w moim życiu. Marco posunął się za daleko. Jesteś jego panią i winien ci takie samo posłuszeństwo jak mi. Skoro się z tym nie zgadza, będzie musiał odejść!- rozluźnił uścisk i uniósł moją twarz patrząc prosto w oczy.- Jestem wampirem, demonem nocy, wiesz o tym! To, co widziałaś to też ja! Kocham cię Liz...- był przybity- nie zostawiaj mnie…

Bez słowa oparłam głowę o jego pierś. Jednym zwinnym ruchem podniósł mnie i posadził sobie na kolanach. Całował moje włosy, czoło, oczy, a każdy pocałunek był gorętszy od poprzedniego.

-Nigdy ode mnie nie uciekaj, bez ciebie przestanę istnieć…

Siedzieliśmy tak czując jak nasze oddechy wyrównują się, a emocje opadają. Gdy usiadłam na miejscu pasażera ( oczywiście już bez pasa) odezwał się do mnie poważnym głosem.

-W domu ktoś na nas czeka. Wysłali kogoś żeby… żeby dopilnował twojej przemiany. Spróbuję to jakoś odwlec, zyskać więcej czasu, ale na pewno będzie chciał cię poznać.

Popatrzyłam na niego i wypowiedziałam tylko trzy słowa.

-Jedźmy do domu.

Starałam się zebrać galopujące myśli... a więc nadszedł ten moment. Muszę zakończyć jedno życie żeby rozpocząć drugie. Van nie był z tego zadowolony, a mnie przepełniała ogromna radość, ale i lęk.

Z jednej strony zdejmę z ramion Vana odpowiedzialność za moje życie, a z drugiej obawiałam się na ile pozostanę sobą? Czy zachowam choć część ludzkich uczuć? Na to pytanie będę znała odpowiedź za jakiś czas…

Pamiętnik  1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz