6. Zagrożenie

1K 43 10
                                    

~ Zagrożenie ~

6.Godząc się na wspólne zakupy Van nie wiedział na co się porywa. Odwiedziliśmy już siedem sklepów i dopiero w ósmym byłam zainteresowana sukniami. Zmierzyłam pięć, ale moją uwagę przykuła skromna szafirowa kreacja. Lejący materiał subtelnie podkreślał moją szczupłą sylwetkę, długi dekolt schodzący do pępka i wysokie do uda rozcięcie pobudzało zmysły. Błysk w oczach Vana pomógł mi podjąć decyzję.

Jeżeli ciężko było mi wybrać odpowiednią suknię to okazało się, że równie ciężko będzie namówić Vana na nowy smoking. Zagroziłam, że nie ruszę się bez niego ze sklepu. Wygrałam.

W domu Van uciekł pod pretekstem dopilnowania jeszcze kilku spraw. Wiedziałam, że musi odpocząć od zakupów i nie miałam mu tego za złe. Wzięłam długą odprężającą kąpiel, a potem zanurzyłam się w lekturze.

Dopiero nad ranem wszedł do sypialni.

-Pora szykować się.- rzucił podchodząc do kominka.

Chwilę się nad czymś zastanawiał i w końcu położył na nim jakieś pudełko. Wyglądało jakby chciał mi coś powiedzieć, ale rozmyślił się i zniknął w łazience.

Nie spieszyłam się, powoli spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, po czym ubrałam się wygodnie na podróż. Z łazienki wyszedł Van dla odmiany kompletnie ubrany. Patrzył na mnie z namysłem. Dotknął mojego policzka i uśmiechnął się ze skruchą.

-Przepraszam, że zepsułem ci przyjemność z zakupów.- przymknęłam oczy i z przyjemnością poddałam się jego dotykowi.- Chciałbym ci to wynagrodzić.

Otworzyłam oczy. W zupełności wystarczała mi jego skrucha. Nie miałam do niego pretensji, rzadko który mężczyzna jest w stanie wytrzymać takie zakupy, a już na pewno mężczyzna pokroju Vana. Podszedł do kominka i wziął do ręki dość duże ozdobne etui i podał mi je z uśmiechem.

-Proszę, to dla ciebie.

Niepewnie zerkałam na Vana i na pudełko. Na wieczku widniał elegancki napis „Elizabeth”. Więc nie był to zwykły prezent tylko dobrze przemyślany. Zastanawiałam się gdzie tak naprawdę spędził noc.

Ostrożnie uniosłam wieczko. Moim oczom ukazał się piękny sznur pereł, kolczyki i bransoletka wygięta w zapraszającym uśmiechu.

-Van to jest cudne…- nie byłabym kobietą nie czując zachwytu- Tylko czy te perły... nie są ciut za długie?- zapytałam bojąc się go urazić.

Jak na oko to z trzy metry miały!

Van wzruszył ramionami i wsunął ręce w kieszenie.

-Będą na tobie pięknie wyglądały.- uśmiechnął się i dorzucił od niechcenia- No i musimy coś zawiesić na tym ogromnym dekolcie.

A więc to oto chodziło!

-Mogłeś mi zwyczajnie powiedzieć,- zaczęłam ze smutkiem- że nie podoba ci się ta suknia.

-Problem nie w tym, czy mi się podoba- powiedział cicho- tylko, że może się innym za bardzo spodobać.

Uśmiechnęłam się. On był zwyczajnie zazdrosny! Wspięłam się na palce i pocałowałam go w czubek brody.

-Wezmę inną suknię.

-Nie Liz wyglądasz w niej pięknie, będę tylko musiał starannie cię pilnować…- wziął walizki i ruszył do drzwi.

-Najlepszy by był kombinezon narciarski.- powiedział pod nosem.

Kochałam to jego poczucie humoru.

Pamiętnik  1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz