Rodział III

91 6 0
                                    

O koło godziny 14...

Wychodziłam już z domu na wcześniej umówione spotkanie z Maią. Kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć, więc zanim się jeszcze spotkałyśmy, w droczę do Starbucksa postanowiłam ułożyć sobie w głowie plan co i jak mam jej powiedzieć.

Kiedy przechodziłam ulicami nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Na ławce w samym centum Miami siedział nie kto inny jak nie Ross Lynch. Postanowiłam, że zbiorę się na odwagę i do niego zagadam. Skierowałam się w stronę ławki i podeszłam do niej.

Ja: Mogę się dosiąść? - spytałam niepewnie.

Ross: Jasne. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.

Ahh te jego czekoladowe oczy - westchnęłam w duchu i po chwili usiadłam koło chłopaka.
Siadając przez przypadek zahaczyłam swoją torebką o jego rękę.

Ja: Oj przepraszam... Niezdara ze mnie. - czym prędzej przyciągnęłam torebkę do siebie i założyłam na jedno ramię.

Ross: Nic się nie stało... naprawdę. - odpowiedział spokojnie chłopak, spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
Masz piękne oczy - powiedział.

Przez chwilkę poczułam, że nie mogę oddychać. Udając opanowaną i niezbyt przejmującą się tym co powiedział, odpowiedziałam:

Ja: Dziękuje bardzo, twoje też są śliczne. - uśmiechnęłam się lekko.

Ross: No co ty, haha - zaśmiał się chłopak. Twoje są o wiele ładniejsze.

Czy on ze mną flirtuje?

Ross: Co robisz tutaj sama? Bez chłopaka, przyjaciółki? - zapytał grzecznie uroczo się śmiejąc.

Ja: Chłopaka nie mam, a tak się składa, że szłam właśnie na spotkanie z przyjaciółką, ale... - nie dokończyłam powiedzieć, bo mi przerwał.

Ross: Bo jestem uroczy? - zapytał mnie i zrobił te swoje słodkie oczka.

Nie mogłam się im oprzeć.

Ja: Tak, między innymi właśnie dlatego. - spojrzałam na niego uśmiechając się.

Ross: Pewnie też dlatego, że jestem sławny - westchnął i nagle lekko posmutniał.

Ja: Yy... ja... - próbowałam coś powiedzieć, ale znowu mi przerwał. Nic nie mów - odpowiedział smutno.

Ross: Nigdy jeszcze nie miałem żadnej dziewczyny, bo każda umawiała się ze mną tylko po to by wstawić zdjęcie na instagrama, że ma popularnego chłopaka. Wiesz co... czasami mam wrażenie, że gdyby nie sława i pieniądze, to nigdy nie miałbym żadnej dziewczyny. - westchnął smutno. Ale ej... po co ja Ci to mówię... przecież to i tak Cię nie obchodzi.

Ja: Kto powiedział, że mnie nie obchodzi? - spytałam.

Popatrzył się na mnie i lekko się uśmiechnął?
Ross: Czyli Cię obchodzi? - spojrzał na mnie z widoczną nadzieją.

Ja: Wiesz po pierwsze sama nie mogę uwierzyć w to, że właśnie teraz siedzę obok Ciebie i że rozmawiamy, ale... miło jest móc się komuś wyżalić, prawda? - odpowiedziałam starając się podnieść go na duchu.

Ross: Chyba masz rację... trochę mi ulżyło - uśmiechnął się i spojrzał na moje oczy...

Nagle nastała nie zręczna cisza.

Ja: Jestem Laura, Laura Marano. - przerwałam niezręczną ciszę.

Nagle zobaczyłam jak chłopak wstaje, ukłania się przede mną i mówi:

Ross: Ross Shor Lynch we własnej osobie. - uśmiechnął się szarmancko i złapał moją rękę i ucałował ją.

Nie wierzę w to co się dzieje... Ross Lynch mnie... chwila... CO?!

Gapiłam się na niego jeszcze przez chwilkę, a on się zaśmiał.

Ross: Chwila... czy ty nie jesteś siostrą Vanessy Marano? - spytał zaciekawiony.

Ja: Tak jestem, a co? - spytałam z uśmiechem na twarzy.

Ross: A nic... - odpowiedział. Jesteś bardzo ładna. - powiedział spoglądając na mnie, a potem w moje oczy.

Czyli, że on ze mną flirtuje? Czy to tylko taki komplement rzucony przez sławnego chłopaka, którego i tak już pewnie nigdy nie zobaczę... Nagle do głowy przyszła mi myśl...

Raura - miłosna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz