↳❝i guess nothing will be the same anymore❞↲
▪gdzie hyungwon, który od małego
jeździ na wózku przestał wierzyć
w to, że uda mu się zacząć chodzić.
jednak wszystko zmienia się, gdy
poznaje wonho
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
Obudził się z ogromnym bólem głowy.
Siedział do późnej godziny w nocy, czytając komiksy, że teraz nie był nawet w stanie określić, jak się nazywa i która była obecnie godzina.
Mógł się domyślać, że przespał pół dnia, jednak nie było to nic nowego w jego wykonaniu.
Z racji tego, iż posiadał tylko jednego przyjaciela, którym był syn ich sąsiadki, nie miał go kto obudzić.
Przetarł pięściami zaspane oczy, po czym ziewając głośno podniósł się do siadu.
Sekundę później z pokoju Chae dobiegł głośny i przeraźliwy krzyk.
— Co ty tu robisz?
Nie spodziewał się, że pierwszą osobą, którą zobaczy będzie ktoś, kogo twarzy nie chciał oglądać do końca świata, a nawet dłużej.
— Tak właściwie, to siedzę — Odpowiedział z uśmiechem, podczas, gdy miną Hyungwon przypominał starą i zgorzkniałą babcię.
Mógł być prawie pewny, że była to wina jego mamy, która po uszy wpadła w zachwyt nad chłopakiem.
Potrafiła wielokrotnie zachwalać go na każdym kroku, powtarzając swojemu synowi, jakie ma szczęście, że spotkał kogoś takiego na swojej drodze.
Nie chciał być niemiły, zwłaszcza w stosunku do swojej rodzicielki, więc starał się za bardzo tego nie komentować.
Pewnie pogada sobie jeszcze z kilka razy, po czym jej przejdzie, gdy tylko znajdzie sobie nowy cel.
Typowe dla pani Chae.
— Widzę właśnie — Odburknął, nie bardzo przekonany odpowiedzią chłopaka — Kto cię wpuścił do domu, a tym bardziej do mojego pokoju?
— Twoja mama. Spotkała mnie w sklepie i zaproponowała, bym wpadł na herbatę. No i przy okazji kazała cię obudzić, a wiesz, że nie mogłem odmówić
Krzywy uśmiech Shina przypominał mu ten wyciągnięty prosto z horroru o psychicznych, morderczych demonach.
Jego całe usta rozszerzały się w wesołym uśmiechu, natomiast zaś oczy pozostały takie same.
Bez wyrazu i emocji.
I może to był jego całkowity wymysł, który mącił mu w głowie, jednak dumnie stał przy swojej teorii, iż uśmiech Wonho oraz cała jego persona były fałszywe.
Opadł z powrotem na łóżko, zakrywając się kołdrą aż po same uszy.
Nie tak sobie wyobrażał początek tego dnia, a bynajmniej spędzanie go w czyimś towarzystwie.
Słysząc dźwięk skrzypiącego materaca, nie musiał nawet widzieć na własne oczy tego, że obok niego właśnie położył się Wonho.
— Chcesz się bawić ze mną w chowanego? Jeśli tak, to nie masz nawet najmniejszych szans. Znalazłem cię od razu — Burmusząc się, głośno dając przy tym znać swojemu niezadowoleniu, pozwolił się jednak wyciągnąć z łóżka, nie mając za bardzo możliwości ucieczki przed chłopakiem, który za mocno pachniał fiołkami.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ubierając się z pomocą Wonho, który non stop komentował głośno jego wybory odnośnie ubrań, które chciał założyć.
To nie pasowała mu bluzka, to spodnie były zbyt brudne, bądź powycierane z tyłu.
Zachowywał się momentami jak najgorsze nastolatki, stojąc tak z palcem na ustach, patrząc na niego uważnym wzrokiem.
Po kilkunastu minutach cierpień i awantur ze strony Chae, w końcu doszli do kompromisu.
Wonho spełnił swoją wizję modową, a Hyungwon miał w końcu święty spokój.
Pozwolił mu nawet zanieść się do kuchni, gdzie Shin zobowiązał się, że przygotuje mu śniadanie.
— Twojej mamy już nie ma? — Zapytał, zamaszyście mieszając w misce, którą trzymał w ręku.
Musiał nieźle się namęczyć, by wymyślić do jedzenia coś, co będzie w miarę zjadliwe i ze spokojem leżało na talerzu, nie biegając po kuchni.
Nie był dobrym kucharzem i wszyscy to niestety wiedzieli.
Nie chciał robić z siebie idioty przed chłopakiem, więc z przekonaniem robił to, co podpowiadał mu przepis znaleziony na internecie.
— Zawsze tak wcześnie wychodzi do pracy, w sumie to zależy od jej zmiany
— Hyungwon, jest piętnasta
— Mówiłem, że to zależy na którą ma zmianę — Oburzył się, wzrokiem szukając swojego kota.
Pepper pewnie jak zwykle wolała leżeć w środku ich przestarzałej kanapy, niż pokazać się swojemu właścicielowi, który mógł szukać jej tylko w ograniczonej ilości miejsc.
— Pepper śpi pod kanapą, teraz jej stamtąd nie wyciągniesz — Odpowiedział mu Shin, próbując nagrzać patelnie do odpowiedniej temperatury.
Nie uszło to uwadze nastolatka, który już sekundę później podjechał swoim wózkiem do kuchni, by zobaczyć, co tamten w niej kombinuje.
— Próbujesz spalić moją kuchnię? — Zapytał podejrzliwym tonem, starając się zrozumieć co kieruje chłopakiem w przygotowaniu mu posiłku, który zapachem nie przypominał niczego dobrego, a przynajmniej jadalnego.
— Raczej zrobić ci coś do zjedzenia — Podrapał się po głowie, lekko zakłopotany tym, że jego brak umiejętności kucharskich wyszedł na wierzch
— Ja chyba nie jestem głodny, wiesz? Także możesz sobie darować
— Poczekaj — Przerwał nagrzewanie patelni, łapiąc Chae za dłoń — A może byśmy tak razem spróbowali coś ugotować?
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.