32

1.7K 94 7
                                    

Angelika (POV)

Moim jedynym celem było zabić tego przez kogo straciłam szczęście. To wina mojego ojca. I ja go zabije!

Stałam już przed swoim "starym" domem. Od teraz jest on dla mnie przeszłością. Nie bałam się. Jestem świadoma tego co zaraz się stanie i nie przeszkadza mi to. W pewnym sensie czułam się wyzwolona. Nie ma co się cackać.

Weszłam do domu. O dziwo drzwi były otwarte i panowała absolutna cisza. Zaczęłam się rozglądać. Nikogo nie było w salonie ani w sypialniach. Szłam w stronę gabinetu mojego ojca. Idąc korytarzem zauważyłam coś dziwnego. Mianowicie to że drzwi do gabinetu były uchylone. Nigdy nie zdarzyło się, aby nawet były otwarte. Ojciec bardzo tego pilnował i klucze od zamka nosił przy sobie.

Wysunęłam nóż z rękawa i chwyciłam w dłoń. Ściskając go, lekko popchnęłam drzwi i zamarłam. Na samym środku pokoju stało biurko, a na nim leżała głowa mojego ojca. Ale jak?! I kto?!

- Widzę że nie tylko ja wpadłem na pomysł załatwienia tego cwela - przy oknie stał Jeff. Księżyc oświetlał jego twarz na którą opadały kosmyki włosów. Ściekała po nich krew. W jego oczach było zaś widać satysfakcję.

- A gdzie moja matka? - tylko ona została.

- Nie było jej, a szkoda bym miał większą zabawę - podszedł do mnie i oblizał swój nóż ze szkarłatnej cieczy.

- A jego ciało gdzie? - wskazałam na głowę.

- Wywaliłem do kuchni. Jak chcesz możesz zabrać nerki dla Jacka - niewzruszony wyszedł.

Zdziwiłam się. Mój plan spalił na panewce. Czułam zawód. Chciałam bardzo mocno móc zatopić ostrze w ciele mojego ojca. Mimo że dalej się pobawię to nie było to samo. Miałam nadzieje zobaczyć jego strach w oczach i usłyszeć jak skamle o litość.

W kuchni na blacie leżało jego truchło. Sądząc po wystających kościach z nogi trochę się nabiegał zanim Jeff go złapał. Bez zastanowienia podeszłam do blatu i wbiłam mu nóż w sam środek brzucha. Jeszcze ciepła krew trysła na moją twarz, a pojedyncze spływały po mojej szyi. Czułam że potrzebuje więcej. Pociągnęłam ostrze rozcinając mu skórę. Odsłoniłam wnętrze. Trochę uszkodziłam jelito cienkie. Zaczęłam bawić się nim bawić, przeplatając je między moje palce. Wyjęłam je całe. Odsłoniłam sobie nerki. Delikatnie wycinałam tkankę starając się nie uszkodzić przekąski mojego chłopaka. Miałam nadzieje że szybko się obudzi. Przygotuje mu wtedy z nich pyszny obiadek.

- A-Angelika?! - odwróciłam się na dźwięk głosu mojej mamy.

Stała za mną z otwartymi ustami. Z jej zamienia zsunęła się torebka i spadła na podłogę. W oczach widniało przerażenie i szok.

- O mamuś w samą porę na dokładkę - w ręce trzymałam już nereczki ojca.

Powoli zaczęła się wycofywać aż odwróciła się i zaczęła uciekać w górę domu. Idiotka teraz mi się nie wymknie.

Ruszyłam spokojnie za nią. Tuż przy zakręcie rzuciłam nów w jej stronę, celując w serce. Pudło. Broń wbiła się w ścianę tuż przy jej ramieniu. Lekko rozcięłam jej ramie. Krew została na ostrzu. Kobieta osunęła się po ścianie łapiąc się za ranę ale szybko się podniosła i dalej próbowała uciekać. Miała nie fart uciekając w szpilkach. Ułatwiała mi tym sprawę.

- No nie uciekaj! Chce tylko pomóc ci połączyć się z tatą. Przecież jesteście małżeństwem - krzyczałam dalej idąc za jej śladem.

Kątem oka dostrzegłam jak wbiega do jednaj z sypialni dla gości. Dźwięk przekręcającego się klucza w zamku lekko mnie zirytował.

- Oj nie bądź taka. Jestem twoją córką!

- Odejdź Potworze!!! - szlochała zza drzwi.

Próbowałam wyważyć drzwi. Jestem jednak za słaba, ale wpadłam na lepszy pomysł. Zastawiłam drzwi krzesłem i odeszłam.

Wróciłam do kuchni i złapałam za zapałki z szuflady. W szafce kuchennej nad kuchenką był olej. Zabrałam fanty i już miałam wracać do mamy, ale przypomniał mi się ojciec. Zaszłam jeszcze do jego gabinetu. Szarpnęłam głowę na włosy i ruszyłam w drogę.

- Ej żyjesz tam? - kopnęłam w drzwi za którymi się ukrywała.

- Odejdź! Wynoś się!

- Spokojnie zaraz będzie dobrze.

Polałam olejem drzwi i ścianę dookoła nich. Oddaliłam się na bezpieczną odległość i zapaliłam zapałkę.

- Papa - powiedziałam i rzuciłam płomyczek na ciecz. Jasny płomień otulił korytarz.

To czas się spakować. Zanim dom się spali miałam chwile więc postanowiłam wpaść do swojego pokoju i się spakować.

Zbiegłam szybko na parter. Słyszałam jak krzyk niesie się po domu. Hihi idzie nieźle.

Wbiegłam do pokoju i chwyciłam plecak. Wywaliłam z niego książki do szkoły. Otworzyłam szafę i wrzuciłam do plecaka parę ciuchów. Głowę ojczulka zawinęłam w starą bluzę z Hello Kitty. Zaczęłam czuć dym i zauważyłam światełko żarzące się pod drzwiami mojego pokoju. Otworzyłam okno i z plecakiem za ramieniu i bluzą pod pachą wyskoczyłam.

Radosnym krokiem szłam w stronę willi creepypastów. Nie odwróciłam się. Ten dom już nie istnieje i moje wcześniejsze żucie też.

- Dobra jesteś. A myślałem że uciekniesz - zza drzew wyszedł Jeff i zaczął bić brawo.

- Dziękuję - ukłoniłam się lekko - Choć do domu.

- Nie żałujesz?

- Nie... Jest mi lepiej - uśmiechnęłam się.

To co zrobiłam jest niewybaczalne. Ale mnie to nie przeszkadzało. Pokochałam to uczucie. Jeszcze tydzień temu bałam się o swoje życie, a teraz sama je odbieram. Zasłużyli sobie. To przez nich Jack jest w śpiączce. Teraz jestem szczęśliwa. Już wiem gdzie powinnam być.

Eyeless Jack (Love Story) [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz