4

26 3 3
                                    


   Za chwilę miała być biologia, którą w miarę lubię. Stałam teraz sama na korytarzu, przyglądając się ludziom wokół. Nikogo zbytnio jeszcze nie znałam. No może nie których z widzenia.
   W pewnym momencie zauważyłam że w moim kierunku zmierzała czwórka uczniów. Na przodzie szła szczupła, wysoka blondynka o niebieskich oczach. Za nią szło dwóch chłopaków. Jeden bardzo wysoki z czarnymi włosami i piwnymi oczami, drugi chudy, umięśniony, niewiele wyższy ode mnie włosy miał koloru ciemnego blondu i szare, duże oczy. Na samym końcu szła dziewczyna z dwoma czarnymi warkoczami i zielonymi, lekko przygnebionymi oczami. Wogule była jakaś smutna.
   Blondynka stanęła przede mną z wyciągniętą ręką i szerokim uśmiechem.
- Hej, jestem Rose!- powiedziała wesoło-to jest Luis- wskazała blondyna o szarych oczach- to David, a to Daria- pokazała kolejno na czarnowłosych.
- Jestem Helen- uśmiechnełam się i każdemu kolejno podałam dłoń.

  Resztę przerwy spędziłam z tą czwórką rozmawiając i śmiejąc się. A raczej z trójką... Daria była cały czas jakaś taka nieobecna.

  Od następnej lekcji siedziałam z Rose, a za nami siedzieli Luis i David, przez co biologia minęła nam bardzo szybko. Wsumie tak jak reszta lekcji tego dnia. Na każdej przerwie siedziałam pod schodami z Rose i chłopakami, przez co te miejsce stało się jednym z moich ulubionych w tej szkole i ich chyba też. Tylko Daria zawsze się od nas odłączała i nie wiedzieliśmy gdzie była.
 
  Przez cały dzień dobrze się z nimi bawiłam- o ile można się dobrze bawić w szkole- myślę że się zaprzyjaźnimy.
  Rose jest zabawna, głupia i mądra na raz. Swoim uśmiechem zaraża innych.  Z powodu swojego niskiego wzrostu i wielkich, niebieskich oczu jest urocza. Luis jest śmieszny, pewny siebie- czasami trochę za bardzo- i bywa głupkowaty co u nas bardzo często wywołuje śmiech. David jest tak jak Luis zabawny, ale dużo spokojniejszy i często przywołuje swojego głupkowatego ( w dobrym sensie) przyjaciela do porządku, jest mądry. O Darii nie wiem zbyt dużo. Tylko tyle że z Davidem są bliźniętami.

  Po skończonych lekcjach-tak jak obiecałam tacie- ruszyłam od razu do domu. Szłam sobie spokojnym spacerkiem. Na szczęście już nie padało i nawet zrobiło się ciepło. Myślałam nad tym całym dniem i już wiem że jak opowiem tacie o swoich dzisiejszych przygodach, to prawdopodobnie od razu zacznie robić sobie że mnie żarty. To jest więcej niż prawdopodobne, to jest pewne. No bo spóźnienie, zderzenie z dyrektorką i pomylenie klas to jest świetny powód żeby śmiać się ze swojej córki, co nie?( Wyczujcie ten sarkazm)  Ale i tak mu o tym opowiem bo tacie mówię prawię wszystko. Tata nie jest typem, który się na mnie wkurzy o te wpadki, on poprostu zacznie się śmiać. Między innymi za to go tak kocham. Mamie też mówię dużo ale zdecydowanie mniej.
  Tata, czyli Harry Mills jest wysokim czterdziestolatkiem o brązowych krotkich loczkach na głowie z lekkim zarostem na twarzy. Jego oczy przypominają węgielki. Jego poczucie humoru jest bardzo duże chociaż po smierci małej uległo zmniejszeniu. Pracuje od 7:40 do 16:50 jako weterynarz.
Mama, czyli Ana Mills jest niską trzydziestoośmiolatką, o rudych, krótkich, prostych włosach i zielonych oczach. Jest kochana i opiekuńcza, chociaż zapracowana.  Jej poczucie humoru jest o wiele mniejsze niż kiedyś, przez śmierć Mii. Myślę że może być trochę zła za to spóźnienie... Pracuje od 9:00 w dużej firmie. Wraca o różnych porach. Czasami może wrócić o 16, a czasem o 20.

  Zanim się obejrzałam stałam przy furtce mojego domu. Już tu słychać było jakieś krzyki. Jakby odgłosy jakieś ostrej kłótni. Dziwne...Po cichutku weszlam do domu...

•••••••••••
Hejka. Podoba wam się rozdział? Wreszcie trochę dłuższy ale też nie jakoś wybitnie. No więc jeśli podoba się to proszę o zostawienie gwiazdki ✨

Iść przed siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz