Rozdział 7

12 1 0
                                    

{Perspektywa Izy}

Po wykąpaniu się i nieoczekiwanym spotkaniu Krystiana, wróciłam na polanę. Aktualnie leżę na trawie a promienie słońca delikatnie muskają moją skórę. Zakładam, że jest około 14, ale nie będę tego sprawdzać bo mi się nie chce. Tak wygodnie się tu leży i wsłuchuje w śpiew ptaków.
Nie oczekiwanie zasypiam, chociaż wcale nie jestem śpiąca.

{Perspektywa Krystiana}

Po krótkiej wędrówce docieram na łąkę na której rozbiła się Iza.
Idę pewnie wołając do niej na przywitanie, ta jednak leży z zamkniętymi oczami pośród kwiatów, wokół roznosi się ich piękna i kojąca nerwy woń.

Z początku myślę, że mogło jej się coś stać, jednak jej miarowy oddech świadczy o tym, że śpi. Pewnie prysznic tak ją odprężył, iż zasnęła.
Wygląda tak spokojnie i niewinnie, niczym porcelanowa lalka.

Ahh jestem taki okrutny, że muszę ją obudzić, ale inaczej spali się tu żywcem, już jest zaczerwieniona.
Poza tym chcę spędzić z nią trochę czasu podczas gdy jest tego świadoma, a nie tylko obserwować ją z ukrycia. Lubię z nią rozmawiać, zawsze się angażuje, słucha i ma swoje zdanie.

Podchodzę do niej bliżej, siadam na niej okrakiem i potrząsam za ramiona, z początku nie reaguje, lecz gdy się przebudza robi kolejną niespodzewaną rzecz, jeszcze z zamkniętymi oczami łapie mnie jedną ręką za nadgarstek a drugą za szyję, po czym obraca nas tak że to ja leżę pod nią. Jedną z nóg przygniata mocno moje drugie ramię i siada na miom torsie.

Cholera, nie zła jest. Nie spodziewałem się tego kompletnie. Nie sądziłem też, że może być taka waleczna.

Dopiero teraz dziewczyna otwiera oczy, które gdyby mogły zabijać, już bym nie żył. Chyba na wpół śpiąca orientuje się teraz kim jestem, automatycznie poluzowuje uścisk na mojej szyji. Nie powiem nie piórkała się, zaczynało brakować mi powietrza.

- Jezu przepraszam - jej wyraz twarzy wyraża skruche, lecz szybko się zmienia.

-mówiłam Ci przecież, że masz mnie tak nie straszyć. - mówi przez zaciśniete zęby, jest wściekła.

Już chce zejść ale szybko chwytam ją za biodra i przyciskam bliżej siebie. Upada a jej ręce zjeżdżają z mojej klatki piersiowej na obie strony mojej głowy, nasze twarze znajdują się tak blisko a oddechy mieszają.

Tak bardzo chce ją pocałować.

- co ty robisz? - szepta Iza patrząc mi w oczy.

Nic nie odpowiadam tylko wpijam się w jej usta. Oszołomiona dziewczyna nie reaguje po czym nieśmiało oddaje pocałunek. Uśmiecham się w jej usta, i poprawiam się do siadu trzymając ją ciasno w ramionach. Jej dłonie wędrują do moich włosów, delikatnie ciągnąć za ich końcówki. Mrócze z zadowoleniem do jej ust które smakują owocami leśnymi.
Tak bardzo chciałbym poczuć jej nagie ciało na miom, ale muszę się pilnować. Nie chcę stracić kontroli, kobiety z którymi spałem często kończyły podrapane i posiniaczone moim za mocnym chwytem. Jednak jej nie chce zrobić krzywdy, jestem też pewnien że to nie jest ten typ dziewczyny, która wskakuje pierwszemu lepszemu do łóżka, nie zdziwił bym się gdyby okazało się, że jest dziewicą.

Odrywamy się od siebie bez tchu, i patrzymy się jak zachipnotyzowani w swoje oczy, aż do uspokojenia swoich oddechów. Moje źrenice są poszerzone z pożądania a dzięki moim zmysłom mogę wyczuć, że ona też jest podniecona.

Dziewczyna chce coś powiedzieć, ale od razu zamyka swoje usta. Pewnie zastanawiając się czy powinna to mówić. W końcu się decyduje.

- dlaczego to zrobiłeś? - pyta niepewnie zmieszana Iza.

- nie mogłem się powstrzymać. - odpowiadam szczerze.

Dziewczyna mnie puszcza i chce wstać ale jej na to nie pozwalam.

- gdzie się wybierasz. - pytam z zalotnym usmiechem, co jej się chyba nie spodobało.

- słuchaj - mówi poważnie, co lekko zbija mnie z tropu. Kontynułuje. - nie jestem zabawką, która możesz się pobawić i zostawić jak ci się znudzi, więc jeśli myślisz, że się z tobą prześpie to  jesteś w wielkim błędzie. Więc z łaski swojej puść mnie i zostaw w spokoju.

- źle mnie zrozumiałaś, ja naprawdę cię lubię. - mówię patrząc jej prosto w oczy trochę zdziwiony jej nagłą zmianą zachowania.

- i co? Może teraz mi powiesz, że wcale nie chciałeś mnie tylko przelecieć, bo jesteś niewyżyty, a ja jestem jedyną kobietą w pobliżu? Przykro jeśli źle zrozumiałes moje intencje i to, że jestem miła. Taki po prostu mam charakter, a jeśli ty odbierasz to za znak, że chce wskoczyć ci do łóżka, to już nie mój problem. To że mnie lubisz nic nie zmienia i widocznie dla ciebie nic nie znaczy.

Nie potrafię jej na to odpowiedzieć, przecież ma trochę racji, nie chciałem zaraz pchać się do związku i przysięgac ufnośći. Nie jestem taki, ale najwyraźniej zapomniałem że ona nie  jest dziwką. A tak ją potraktowałem.

O boże jaki ja jestem głupi, pewnie teraz nawet nie chce mnie znać.

W sumie jej się nie dziwię, była szczera i miła, nie oczekiwała niczego w zamian. A ja zniszczyłem naszą znajomość. Widziałem że jej się podobało i chciała tego. Tyle, że ona chce ode mnie czegoś więcej niż tylko jednej nocy. A, że dobrze wie, iż nie mogę jej tego dać, nie narzuca mi tego i chcąc chronić swoje serce odrzuca mnie.

- tak myślałam.

- idź i lepiej żebyśmy się już więcej nie spotkali. Nie chcę przez ciebie później cierpieć i skoro twierdzisz że mnie lubisz to, to uszanuj. - mówi zdeterminowana.

- nie chcesz wiedzieć po co tu przyszedłem? - pytam licząc na odpowiedź twierdzącą.

- teraz to już nie ma znaczenia, po za tym chyba doskonale się przekonałam. - mówi twardo, a jej twarz nie wyraża żadnych emocji, za to w oczach mogę dostrzec... Rozczarowanie... I ból?

To, że jest mną rozczarowana rozumiem, w końcu spodziewała się po mnie czego innego, ale ból? Czemu w jej oczach jest ból.
Czyżbym ją zranił? Jeśli tak to jestem kompletnym palantem.

- wiesz, myślałam że jesteś inny... Lepszy. Ale widocznie się pomyliłam. - mówi tym razem już nie ukrywając emocji, a w jej oczach lsnią... Łzy.
Odwraca się i odchodzi. Nie czekając na mój ruch.

Cholera! Co ja najlepszego narobiłem?
Tak bardzo chciałbym ją przytulić i pocieszyć, ale jestem pewien, że by mnie natychmiast odepchneła, w końcu to ja jestem przyczyną jej żalu.

Może to i lepiej, że odchodzi, nie zasługuje na nią.
Ona jest zbyt dobra, zbyt czysta, a ja tylko ją zniszcze.
Ale co poradzę, że jestem pieprzonym egoistą i chcę ją zatrzymać przy sobie, nawet jeśli nie jetem w stanie dać jej tego czego pragnie. Nie jestem w stanie dać jej miłości jakiej potrzebuje.

Tylko przy niej czuje, że w w końcu żyje. To przy niej odżywiają dawno umarłe uczucia. Nie chcę ich równie mocno jak chce.

Uczucia czynią cię słabym, ale silnym zarazem. Bo czynią cię dobrym.

************************************

MYSTERY MEN Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz