Rozdział 5

21 1 0
                                    

Nie wiele myśląc prędko wybiegam z ukrycia atakując go zanim ten zdoła wbić kolce w jej tułów... Rozkładam skrzydła i powalam go na ziemię, w momencie gdy zabijam go wyrywając mu serce, z ust dziewczyny, wydobywa się przerazliwy wrzask. Pokonałem go tak łatwo, dzięki temu, że kompletnie nie spodziewał się ataku. Odwracam się, aby spojrzeć na zszokowaną dziewczynę.

Gdy podchodzę bliżej dzieje się coś czego kompletnie bym się nie spodziewał... Ona mnie przytula...
Dosłownie podbiega do mnie i wtula się w mój tors. Nie wiem jak mam zareagować więc tylko tam stoję. Dziewczyna zapewne teraz jest również cała we krwi podobnie jak ja.

W tym momencie dziewczyna zdaje sobie sprawę co zrobiła i szybko się cofa.

- prze-przepraszam- jąka się speszona, a na jej twarzy pojawia się rumieniec.

Chyba się zawstydziła, podchodzę bliżej i czystą ręką ogarniam z jej prawego policzka samotną łze.

- spokojnie, on już cię nie skrzywdzi - nie wiem czemu to robię, ale tulę ją ponownie do siebie. Po czym całuję jej włosy, które mają przyjemny zapach świeżego powietrza.

Co się ze mną dzieje, jeszcze nigdy się tak nie zschowywałem, przynajmniej nie od czasu badań. Muszę się ogarnąć.

Odsówamy się od siebie, i patrzymy sobie w oczy. Nagle dzieje się kolejna niespodziewana rzecz. Dziewczyna znowu się odzywa.

- dziękuję - mówi cicho
- może chcesz coś do jedzenia i picia, pewnie jesteś głodny?

Nie wiem co odpowiedzieć więc po prostu na nią patrzę.
Dziewczyna śmieje się z mojej zapewne komicznej miny, i podchodzi do plecaka, po czym wyjmuje się niego udko kurczaka oraz wodę.

-idziesz czy będziesz tak stał?- pyta dalej się uśmiechając.

Szybko się otrząsam i podchodzę niepewnie do ogniska przy którym ona siedzi.

Wrecza mi jedzenie, które niepewnie odbieram

-dzięki - mówię, ciągle się na nią patrząc.

-Nie ma za co. Siadaj- wskazuję miejsce obok siebie.

Jemy w ciszy wpatrując się z słońce znikające za linią horyzontu.
Ciepłe promienie padają na bladą twarz i bląd włosy dziewczyny. Chyba zauważyła że jej się przyglądam, bo odwróciła wzrok na mnie.
Patrzy się na mnie z małym uśmiechem i podniesioną brwią.

Postanawiam przerwać tę ciszę

- czemu to zrobiłaś? - pytam, bo to nie daje mi spokoju.

- bo widziałam, że jesteś głodny. - wzrusza ramionami i odpowiada, chociaż wie o co tak naprawdę mi chodziło.

- dobrze wiesz, że nie o to pytam.
Dlaczego wtedy mi pomogłaś?

Dziewczyna głośno wzdycha, nerwowo wgryzjajac się w kurczaka i odwraca wzrok, ani utkwić go w w tańczących płomieniach ogniska.
Chwilę się waha po czym przełyka jedzenie i mówi szczerze:

- nie wiem, po prostu nie mogłam pozwolić byś zginął. - odwraca się by na mnie spojrzeć, wyczekuje reakcji, lecz mojej głowie krążą tylko jej słowa

Nie mogłam pozwolić byś zginął
Nie mogłam pozwolić być zginął
Nie mogłam pozwolić byś zginął

Gdy zdaje sobie sprawe, że ona nadal oczekuje mojej odpowiedzi pytam jeszcze:

- ale czemu? Czemu mi zaufałas? Przecież nawet mnie nie znasz.

Teraz to dziewczyna nie wie co odpowiedzieć. Widzę, że bije się z myślami, a jej wzrok jest nieobecny.

{Perspektywa Izy}

I co mam mu powiedzieć?
Że zrobiło mi się go żal, że poczułam dziwne ukłucie w sercu, gdy ludzie mieli głosować o jego śmierci?! Przecież uznałby mnie za wariatkę!

W końcu patrząc na swoje ręce, mówię:

- nie wiem. - staram się brzmieć swobodnie, aby mi uwierzył i nie drążył tematu.

Zerkam na niego i choć jego mina pozostaje nie zmienna, to oczy zdradzają, że mi nie wierzy. Jednak wyczuwając moje zdenerwowanie, nie dopytuje nic więcej.
Jestem mu za to niezmiernie wdzięczna.

-jak masz na imię? - podejmuje rozmowę gdy od dłuższego czasu wpatrujemy się w gwiezdziste niebo leżąc na miękkiej trawie.

- Krystian, a ty? - odpowiada patrzą mi w oczy.

- Iza - mówię. Nie wiem czemu ale nie mogę przestać wpatrywać się w te cudowne oczy, mają na mnie taki uspokajający wpływ.

Oboje gapimy się na siebie jak zaczarowani. W końcu chłopak odchrząkuje i podaje mi rękę.

- miło mi ciebie poznać. - mówi z widocznym uśmiechem na twarzy.

- ciebie też- jego gest nie wiem czemu niemal wywołuje u mnie śmiech, ale mimo wszystko odwazajemniam go.

- a co ty w ogóle robisz sama w nocy w lesie? - pyta zdziwiony.
-mieszkam. Nie widać? - wzruszam ramionami i śmieje się gorzko.

-czy ty przypadkiem nie mieszkasz tam w tej całej wiosce?

-już nie. - odpowiadam krótko, wygrywając trawę z ziemi.

-czy to przez to, że się za mną wstawiłaś.

-dokładnie, ale spoko, nie obwiniaj się, to nie twoja wina. Uśmiecham się smutno.

Sama nie do końca wiedząc co robię wtulam się w jego klatkę piersiową kładąc rękę na jego torsie, jednocześnie zamykając powieki. Chłopak zdziwiony miom zachowaniem sztywnieje spinając mięśnie, po czym jednak przytula mnie z powrotem, obejmując ręką w pasie.

Przed odpłynięciem w krainę snów rozmyślam o wydarzeniach dnia dzisiejszego. Dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej?
Czemu przytalam obcego chłopaka?
Nie wiem, nie rozumiem dlaczego ma na nie taki wpływ.
I paradoksalnie zamiast się go obawiać, to właśnie przy nim czuje się najbezpieczniej.
Niestety zdaje sobie sprawę, że jest to tymczasowe, że mogę go nigdy więcej nie spotkać.
W końcu po co miałby chcieć utrzymywać że mną kontakt?
Jest miły zapewne tylko dlatego, że dałam mu jedzenie i w pewien pokręcony sposób, czuje się do tego zobowiązany.
Można uznać że, jesteśmy kwita. Ja "uratowałam" go, a on mnie.
I tyle, tu kończy się nasza krótka "znajomość".
Teraz każdy pójdzie w swoją stronę.

Po tym zasypiam.

************************************

MYSTERY MEN Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz