II

671 41 3
                                    

Właściciel karteczki wciąż nie wrócił, a Jimin siedział w owym obskurnym pomieszczeniu niemiłosiernie długo.

Nie wiedział, czy to już popołudnie, czy też noc, albowiem światło w okienku wciąż nie gasło, a on, w tym momencie, kompletnie nie wiedział, gdzie się znajduje i czy też owe, tak zwane, okienko - nie jest jego zwykłą wyobraźnią.

Głód mu doskwierał, czego znieść nie potrafił. Nie wiedział, od ilu dni spał. Od jak dawna porywacza nie ma. Zaczął pleść w swej głowie teorię, kto go porwał, z kim ostatnio się widział, lecz pulsowanie w tylnej części jego czaszki sprawiało, że nie potrafił sobie niczego skojarzyć, bądź przypomnieć.

Nie słyszał nawet ćwierkania ptaków, albo pojazdów, co go jeszcze bardziej zmartwiło. Sądził, iż jest przynajmniej pośród ludzi.

Żarówka mu już przeszkadzała. Głowa zaczęła bardziej pulsować, nie dając chwili spokoju. Mizernie spojrzał raz jeszcze na drobny druczek oraz uśmiechniętą buźkę. Nie wiedział czemu, ale bardziej chciał patrzeć na owy tekst, niż na czarne, chociażby nawet niewidoczne, ściany.

Usłyszał dźwięk. Usłyszał go na górze, jakby, przed sekundą, drzwi się zamknęły.

Jimin momentalnie zaczął się trząść. Spowodowane mogło to być głodem, a może również zmęczonym organizmem.

Stukot butów o schody był coraz bardziej donośniejszy. Chwilę później klamka się poruszyła, a następnie drzwi się otworzyły z nieprzyjemnym piskiem zawiasów, świadczącym, iż są już one dość stare.

Wciąż bynajmniej nic nie widział. Ani drzwi, ani tego, który go tu trzyma.

Przepraszam cię, Bae. Nie chciałem, abyś czuł się nieswojo, więc wziąłem kilka rzeczy z twego domu.

Po głosie poznał Jimin, iż jest to mężczyzna, co nie zmienia faktu, że potwornie się boi. Był u niego w domu... Czyli to musi być ktoś mu znany... Bądź ktoś, kogo spotkał tylko raz. Jednakże tonu nie rozpoznał. Nie wiedział, kto to jest.

Mężczyzna położył torbę na ziemi, wciąż nie ukazując swej twarzy. Jakby wędrował w cieniu, omijając światła lampy.

Jimin spojrzał w dół. Torba wypchana była większością jego ubrań, reszta to jedynie cztery książki oraz szczoteczka do zębów. Skołowany zaczął szukać porywacza wzrokiem. To nie możliwe, aby tyle o nim wiedział, a on - niczego.

Po przeciwnej stronie dojrzał małe światełko kolejnej lampki, która ukazywała dalszą część pomieszczenia. Okazało się być ono większe, niż Jimin przypuszczał.

Światło zdradzało posturę mężczyzny i to, iż ma więcej mięśni, niż Jimin, gdy chodził swego czasu na siłownię. Bał się coraz bardziej.

...Nie chciałem cię zostawiać w ciemnościach, ale też nie chciałem, abyś wszystko widział... To miała być mała niespodzianka, więc przepraszam, jeśli ci się nie podobało przez te... Dwa dni?

Mężczyzna, zwróciwszy się z powrotem, powoli podszedł do związanego. Jimin zaś tylko nie rozumiał, czemu rozmawia on z nim, jakby był to jego przyjaciel, który wpadł na nockę.

...Powinienem to z ciebie ściągnąć, Bae? Wtedy mógłbyś przynajmniej rozmawiać, ale... Mam obawy, że nic mi nie powiesz.

Schylił się, ukazując swą twarz, a raczej maskę, która ją kryła. Jimin, przestraszony gwałtownym ruchem porywacza, cofnął się, dzięki czemu mógł nawet przyjrzeć się niemile wyglądającej masce.

Królik z wytrzeszczonymi oczami, wpatrywał się w Jimina. Dół maski był niestety zniszczony, przez co spostrzegł, rzucający się w oczy, kawałek jego twarzy, a mianowicie skrawek dolnej wargi. Z początku był pewien, iż czerwony jest jedynie urozmaiceniem mało kolorowej maski, lecz z bliska oraz pod światłem nie był co do tego teraz taki pewien.

Stał przed nim bez jakiegokolwiek nakrycia górnego, a z jego ciała wciąż spływały pojedyncze strużki potu, wymieszanego z krwią. Porywacz przechylił głowę, widząc wpatrującego się w niego Jimina.

Bae... Nie patrz na mnie w tym momencie , a na dodatek w takim stanie. Będziesz mieć koszmary.

Roześmianym głosem stwierdził, znikając z pola widzenia, wciąż jednak ukazując swe ciało przy świetle drugiej lampki.

Jimin miał w tej chwili wiele do powiedzenia, lecz bał się. Widząc sprawcę, poczuł się jeszcze bardziej bezsilnie.

Porywacz po paru minutach opuścił pomieszczenie, ponownie zostawiając go samego z jedyną świecącą się lampą, której ma już serdecznie dość.

•′°·†·°′•

I'm in love with the Killer || j.jk p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz