V

578 37 4
                                    

Jimin stał już na korytarzu. Oznajmili go, iż zaraz się zajmą ową sprawą.

Widział królika praktycznie wszędzie. Myśl, że to on spalił jego dom i wywiózł go daleko od miasta - sprawiał, że nie potrafił racjonalnie myśleć. Nieznany mu mężczyzna nagle pojawia się przed jego twarzą, przytrzymuje w piwnicy związanego, a na dodatek wie o nim wszystko, czego obcy nie powinien.

Pan Park Jimin, zgadza się?
—T-tak, to ja.

Roztrzęsiony, zwrócił się natychmiast w stronę głosu. Mężczyzna zaprosił go gestem ręki do jednego z pokoi. Pozwolił mu, aby zasiadł przed nim, po czym i on zajął miejsce naprzeciw.

—...Proszę opowiedzieć, co się stało.
—Zostałem porwany.
—...Acha, porwany... Więc, co pan tu robi?
—Proszę mi wybaczyć, ale mówię poważnie... Około tygodnia temu zostałem porwany, wywieziony daleko od domu, przetrzymywany oraz głodzony.
—...Opis sprawcy.
—Słucham?
—Jak wyglądał porywacz, proszę pana.
—Więc... n-nie wiem. Wiem tylko, że był dobrze zbudowany no i nosił maskę królika.
—...Maskę królika?
—Tak.

Policjant spojrzał na niego, lustrując. Zaczął pisać na kartce papieru, a gdy skończył, przeprosił Jimina na chwilę, którego niespodziewanie chwyciło anemiczne uczucie.

Zaczęło mu wirować w głowie, a rzeczy były bardziej odległe i trudne do opisania z kształtu. Potrząsnął głową, co jednak tylko pogorszyło objawy. Kolory zrobiły się ciemniejsze, jakby światło powoli gasło.

Jednakże owy czas w bólu dłużył mu się, aż za bardzo, a policjanta wciąż nie było. Spojrzał za siebie, sprawdzając, czy mężczyzna już idzie.

Oblał go zimny pot, a dłonie zaczęły mu się ponownie trząść. W szybce w drzwiach ujrzał dobrze mu znaną maskę królika, która wpatrywała się w niego. Po niecałych kilku sekundach zniknęła ona w głębi posterunku.

Jimin poderwał się z krzesła, wybiegając na korytarz. Spojrzał w nicość. Speszony rozejrzał się, myśląc, iż go zgubił.

Panie Park, miał pan czekać w środku.
—On... On tu jest!
—Nikogo, proszę pana, tutaj nie ma, bez obaw... Wróćmy już do pomieszczenia.

Jimin, patrząc co jakiś czas za siebie, wrócił z posterunkowym do pokoju. Policjant ponownie posadził go na krześle, zasiadając na poprzednim miejscu.

—...A więc, muszę pana przeprosić, jednakże oddalam pana zeznania.
—Jak to pan oddala? Przecież zostałem porwany! To przestępstwo! Nic z tym nie zrobicie?!
—Nie mamy czasu zajmować się taką drobnostką... Jednak mam inne teorie i chciałbym, aby pan je wysłuchał... Ostatniej nocy wypił pan za dużo z kolegami i wyjechaliście, gdzieś poza centrum miasta. Następnego dnia był pan na kacu i niczego nie pamiętał. Doznał pan halucynacji we śnie, a to się zdarza często, i myśli pan teraz, iż jest pan prześladowany... Druga zaś brzmi następująco. Jest pan po prostu niepoprawny psychicznie.
—...S-słucham? To są brednie! Mój dom został spalony, a to wszystko wina tego mężczyzny w masce królika!
—Niestety, ale przewertowałem nasze teczki przestępców i nie znalazłem nikogo z maską królika. Nawet, jak już wspominałem wcześniej, nie zajmujemy się pierdołami... Nic panu nie jest, a to najważniejsze, czyż nie?
—A-ale... Czy wyglądam, jakbym kłamał?... Nie! Nie kłamię! Proszę mi wierzyć!...

Głowa pulsowała mu coraz bardziej, a świat stawał się jeszcze ciemniejszy. Twarze powoli traciły swe rysy, a z czasem również swe części, pozostając jedynie rozmazanym obrazem. Zignorował to, gdyż nie to było teraz ważne.

I'm in love with the Killer || j.jk p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz