X

533 35 6
                                    

Od czasu poznania domu, a zwłaszcza każdego zakątka z kamerami, stara się Jimin być ostrożnym. Wobec swych czynności oraz Jeongguka, który od pewnego czasu zachowuje się inaczej, niż dotychczas, chcąc jedynie zatrzymać go przy sobie, czego mężczyzna wciąż nie wie. Dziś jednak Jeon przeszedł samego siebie, zadziwiając jego osobę.

Przebieraj się.
— Cz-czemu? — zapytał go z czystej ciekawości, wciąż mając pewne przerażenie w głosie.
— Idziemy do sklepu... Lodówka przecież samoistnie się nie uzupełni, a tobie przyda się świeże powietrze, Bae.

Mężczyzna podał mu kilka jego starych ciuchów oraz maskę, którą mógł zakryć część swej twarzy. Rzucił mu tylko porozumiewawcze spojrzenie i wyszedł, pozwalając na przebranie się. Bez zbędnych ociągnięć, zdjął z siebie wszystko, ubierając to, co mu przygotował Jeongguk. Ciuchy znowuż o dwa rozmiary za duże, lecz postanowił nie narzekać. Przynajmniej było mu ciepło.

Niepewnym krokiem wyszedł z pokoju gościnnego, w którym to, od pewnego czasu, zamieszkuje. Nie śniło mu się wracać na górę i spać z trupami, które, swymi otwartymi na oścież oczami, patrzyłyby na niego dzień i noc, a co dopiero wytrzymać owy smród ich gnijących już ciał. Nie chciał nawet wierzyć, iż te zmasakrowane osoby, to jego rodzina, a nawet zwyczajnie w ten sposób nie myśleć.

Bał się spojrzeć Jeonowi w oczy, jakby owa czynność sprawiała, iż zmieniłby się w kamień. Przy nim musiał chodzić ze spuszczoną głową, a nawet mieć się na baczności. Ciężkim było być mu ostrożnym, a zarazem unikać jakiegokolwiek kontaktu z Jeonem.

— Szybciej, bo sklepy zamkną i będziemy się nawzajem pożerać. — rozkazał, wręcz prawie niezauważalnie żartując.
— Ż-że c-co?

Mężczyzna, stanął w miejscu nie wierząc swym uszom, lecz Jeongguk jedynie parsknął pod nosem, zdając sobie sprawę, iż Jimin wciąż nie rozumie jego żartów. Pospiesznie założył swój czarny płaszcz oraz buty, które, jako jedyne, nie były poplamione krwią oraz następnie czekał na Jimina, który nie tak szybko sobie z tym poradził. Gdy gotowi byli do wyjścia, stanął on jeszcze w drzwiach, odwracając się do mężczyzny i zaczął głosem pełnym powagi oraz surowości.

— ...Masz iść przy mnie i nawet nie myśl o co najmniej dwu metrowym odstępie między nami... Masz być cały czas obok.

Jimin tylko przytaknął, bo co innego miał zrobić? Powiedzieć, iż ma głęboko gdzieś jego słowa - mimo że się go bardzo boi - oraz zwyczajnie zrobić na przekór jemu, jak i losowi? Może nie był zbyt skory do owego działania, to nigdy nie przepaści szansy na ucieczkę.

Na dworzu hulał wiatr, a chmury przepowiadały deszcz, mający spaść prawdopodobnie za pół godziny, bądź godzinę. Żadnego blasku słońca, jak na listopad przystało, tylko ponury obraz świata zewnętrznego, którego Jimin, tak dawno, nie widział. Jego oczy, przyzwyczajone przez ten czas tylko do brudnych ścian domu i ciemności, wreszcie zaczerpnęły naturalnego światła, które potwornie wypalało mu gałki oczne. Co chwila musiał je przecierać, gdyż łzy zaczęły rozmazywać mu obraz przed nim. Zmuszony był stanąć, gdyż nie wiedział, gdzie miał stawiać kroki.

— Co się stało, Bae?
— T-to nic. Mam chyba coś w oku.

Jeon mimowolnie stanął przed nim, chcąc jedynie zobaczyć, czy to nic poważnego. Jimin czując jego osobę, wzdrygnął się, gwałtownie podnosząc głowę ku górze, spotykając się z jego twarzą, która, tak dawno już, blisko jego nie była.

— S-sklep... Sklep zamkną. Trzeba iść.

W mgnieniu oka, ruszył przodem, wymijając Jeona, a następnie starając się iść ramię w ramię, jak mu kazał. Zaś jego serce, wręcz nienaturalnie, podeszło mu do gardła, wciąż kołatając.

I'm in love with the Killer || j.jk p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz