Rozdział 6

81 3 0
                                    

Pov Steve

Kiedy byliśmy już na odpowiednim piętrze wysiedliśmy z windy. Na moich rękach cały czas znajdowała się brunetka. Skierowaliśmy się w kierunku sporej wielkości kuchni.

- Na co masz ochotę? - zapytałem dziewczynę odkladając ją na wysokie krzesło.

- Hmm.. W sumie to sama nie wiem. Cokolwiek. - powiedziała uśmiechając się.

Odwzajemniłem uśmiech. Zabrałem się, więc za robienie lodowych deserów. Co jakiś czas zerkałem na nią przez ramię. Siedziała na tak bardzo wysokim krześle, że mogła sobie machać nogami nie dotykając ziemi. Była naprawdę niską osobą. Sięgała mi zaledwie do ramienia. Wzrost jeszcze bardziej dodawał jej uroku.

Niespodziewanie, kiedy kończyłem już przygotowywać lody, do kuchni wbiegło kilkunastu agentów T.A.R.C.Z.Y.  z pełnym wyposażeniem broni. Przez chwilę nie wiedziałem, co się dzieje, dopóki nie zorientowałem się, że celują bronią w stronę Charlotte. Od razu oprzytomniałem. Podbiegłem do niej, a brunetka od razu schowała się za moimi plecami. Do kuchni wszedł Furry razem z Tonym.

- Furry, co tu się dzieje?! - zapytałem.

- Spokojnie Rogers. Chcemy tylko zabrać dziewczynę. - powiedział.

- Słucham? Po co?

- Jest eksperymentem Hydry. Jest bardzo niebezpieczna. Musimy się dowiedzieć czym ona jest. Zabieramy ją.

-  Nie czym, tylko kim. Charlotte wcale nie jest  niebezpieczna! - broniłem brunetkę, która cała się trzęsła za moimi plecami.

- Kapitanie, nie będę się z tobą kłócić. Nie pogarszaj sprawy, bo inaczej załatwimy to inaczej.

Między nami zapanowała chwilowa cisza, która została przerwana przez Nicka.

- Zabierzcie ją, tylko nie zabicie Rogersa. - powiedział odwracając się do mnie plecami, a następnie wychodząc.

W naszym kierunku podeszło kilku agentów. Od razu rzucili się na mnie, żeby mnie przytrzymać. Wyrwałem się, przy okazji powalając ich na ziemię. Tak samo było z kolejnymi. Nagle poczułem ukłucie w okolicach szyji.

- Spokojnie Steve, to dla twojego dobra. Mam nadzieję, że mi za to nie przywalisz potem.. - powiedział Stark.

Po jego słowach zacząłem powoli się osuwać na twardą posadzkę kuchni. Ostatnim, co pamiętam był krzyk Charlotte..

~~~

Otworzyłem powoli oczy. Czułem ogromny ból głowy. Z tego co widzę jestem w salonie na kanapie. Ale po co? Przez chwilę miałem ogromny zanik pamięci. Po kilku minutach wszystko do mnie dotarło.

- Charlotte.. - powiedziałem sam do sobie.

- Rogers, czy ty zawsze musisz sprawiać tyle kłopotów? - zapytał Tony, którym jakimś cudem pojawił się w salonie.

Od razu podniosłem się z kanapy i podszedłem do miliardera dając mu lekki cios w twarz. Brunet zatoczył się do tyłu.

- Chyba mi się należało.. - mruknął pocierając obolałe miejsce.

- Owszem, należało ci się z dwóch powodów. Po pierwsze, jak mogłeś pozwolić T.A.R.C.Z.Y. zabrać Charlotte?! A po drugie, jak mogłeś mnie uspać?! - krzyknął na niego.

- Po co robisz z tego taką aferę? Nie ją mieliśmy głównie znaleźć, tylko jej ojca. Poza tym, ona jest eksperymentem Rogers. Jest niebezpieczna.

- Tony, czy ty siebie słyszysz? Ona potrzebowała naszej pomocy, a ty ją teraz wydałeś, żeby robili na niej badania. Na dodatek, chyba zapomniałeś o jednym. Ja tez jestem takim przypadkiem. - powiedziałem wymijając go, a następnie wychodząc z salonu.

Po drodze do windy spotkałem Wandę.

- Gdzie jest Charlotte? - zapytała z uśmiechem.

- Furry ją zabrał. - powiedziałem wchodząc do windy.

- CO?! Jak to ją zabrał? - Wanda w ostatniej chwili wsiadła do windy, która zamknęła się za nią.

- Najwyraźniej skontaktował się ze Starkiem i obaj stwierdzili, że jest niebezpieczna i trzeba sprawdzić kim ona jest.

- Zwariowali... Przecież większość z nas była w takiej samej sytuacji! - powiedziała gestykulując.

- Najwyraźniej dla Tony'ego to już nie ma znaczenia. - powiedziałem wychodząc, kiedy winda zatrzymała się na moim piętrze.

Przez kolejne 15 minut leżałem na łóżku gapiąc się w sufit. Byłem kompletnie bezsilny. Ta drobna brunetka przeszła za sobą bardzo dużo bólu. Dopiero co ją odbiliśmy, a oni już ją zabrali. Na dodatek Stark uspał mnie jak jakiegoś psa! Rozumiem, że nie wiedzą czego się po niej spodziewać, ale to nie jest od razu powód , żeby ją dosłownie uprowadzać!

-Cholera! - krzyknąłem rzucając pierwszą rzeczą, która była pod ręką. 

- Kapitanie, język. - powiedział Laufeyson. 

Byłem w lekkim szoku z powodu jego obecności.Bóg kłamstw rozejrzał się po moim pokoju.

- Widzę, że była tutaj Charlotte. - powiedział z lekkim śmiechem Asgardczyk.

Spojrzałem na niego jak na idiotę, jednak po chwili przeniosłem wzrok na miejsce,  w którym rzuciłem ... lampkę nocną. Od razu przypomniała mi się brunetka.

- Odbijemy ją... - mruknąłem do siebie.

- Że co proszę !? MY?! - powiedział ciemnowłosy.

-Tak, nie pozwolę, żeby zrobili jej krzywdę, a ty na pewno będziesz potrzebny.

- Czy ja dobrze widzę Kapitanie? Ty coś do niej czujesz. - powiedział bóg ze zwycięską miną.

- Nie Loki, po prostu nie chce, żeby coś się jej stało.. T.A.R.C.Z.A potrafi być naprawdę okrutna. Mógłbyś teraz w swój magiczny sposób ustalić, kto będzie po naszej stronie? - zapytałem lekko zamyślony.

- Tak jest Kapitanie. - powiedział, a po chwili rozpłynął się w powietrzu.

*****

Do końca wczorajszego dnia nie miałem żadnej wiadomości od  Lokiego. Nie powiem, ale od rana jestem zaniepokojony. Przez większość nocy szukałem miejsca,w którym mógłbym ukryć Charlotte. Po kilku godzinach znalazłem domek nad jeziorem, kilkadziesiąt kilometrów od Nowego Jorku. Mam nadzieję, że oprócz Lokiego , będę miał jakąś pomoc.

Siedziałem samotnie w salonie, kiedy do pomieszczenia weszli moi przyjaciele: Wanda, Pietro, Bucky i Loki. No dobra... prawie wszyscy to przyjaciele.

- Wiedziałam, że prędzej czy później wpadniesz na podobny pomysł. - powiedziała Wanda.

- Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że jesteście po mojej stronie. 

- Ja zostałem zmuszony. - wtrącił się Loki.

- Sam też jest po naszej stronie, ale nie może nam pomóc z powodu rany postrzałowej. - powiedział Bucky.

- Rozumiem... Może to nawet lepiej, że zostanie. Przyda nam się ktoś tutaj na miejscu. będzie w stanie kontrolować  sytuację. - stwierdziłem.

- Kapitanie, masz już jakiś plan prawda ? - pierwszy raz zabrał głos Pietro.

- Powiedzmy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

907 słów
~Bestqueen143




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 26, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Believe me.. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz