Rozdział 1.

22 1 0
                                    

Wieczór był mglisty i wilgotny ale ciepły. Świat wydawał się być jakby rozmazany i niewyraźny,a mimo to świeży. Dzień wyjęty jakby ze snu. Crimson Drake wracał właśnie do swojego domu na przedmieściach wielkiego miasta, które wiecznie owiane było szarością. Mimo przytłaczającej aurze betonowej dżungli, mężczyzna znalazł w tej codzienności coś niezwykłego. Ciężko stwierdzić czy to przez ciemność w kasynie w którym pracował, czy przez opary dymu papierosowego, ale miasto stało się dla niego tego dnia trochę jaśniejsze i mniej przytłaczające.Może to tylko za sprawą świeżego porannego powietrza. Jakby nie patrzeć była dopiero szósta rano.Wchodząc do tramwaju jakaś znajoma twarz mignęła gdzieś przed jego oczami. Zdawało mu się,odwrócił głowę ale nikogo godnego uwagi tam nie było. Crimson wysiadł na ostatnim przystanku.Jego dom znajdował się niecałe dwa kilometry od stacji, więc pokonanie tego dystansu nie zajęło mężczyźnie dużo czasu. Rzadko miał nocną zmianę, nie lubił jak w nocy pijani ludzie urządzali afery w kasynie. W ciągu dnia było tam spokojnie, nie było kłótni, chociaż zdarzały się nieliczne wyjątki. Kasyno w którym pracował Crimson mieściło się w centrum miasta w podziemiach starej kamienicy. Lokal sam w sobie miał niesamowicie tajemniczy klimat. Nie było tam okien, jedynie klimatyzacja dostarczała szczątkowe ilości świeżego powietrza. Ściany pokryte były czerwoną aksamitną wykładziną, a podłoga została z oryginalnych podziemi, była ona z czerwonej cegły co dla Crimsona oznaczało jedynie więcej rozbitych o parkiet głów w nocy przez pijanych klientów.Powietrze w kasynie przesiąknięte było zapachem papierosów i alkoholu. Drake stał za kasą, to było jego królestwo, którego zaciekle bronił przed pijanymi hazardzistami i zazdrosnymi kolegami z pracy. Kasa była w miarę nowoczesna z dotykowym ekranem. Można powiedzieć, że praca jak każda inna, ale nie dla Crimsona. Mężczyzna cenił sobie spokój i prywatność, dlatego niedługo po skończeniu szkoły zatrudnił się w kasynie i kupił dom na przedmieściach. Nie była to praca jego marzeń ale z całą pewnością pozwalała na spokojne życie bez martwienia się o finanse.Przez całą drogę do domu miał wrażenie, że ktoś go obserwuje, ale za każdym razem jak się obracał nie widział nikogo podejrzanego. Mieszkał sam, więc nie musiał martwić się o obiad, jadł na mieście, jednak teraz jedyne czego potrzebował to ciepłego łóżka. Jak Drake kupił dom,kompletnie nie spodobała się jemu szafa w sypialni, gdyż według niego była kompletnie zbędna i o wiele za duża. Mimo wszystko po tylu latach zdążył przywyknąć i nawet nie zwracał na nią uwagi. Zasnął jak tylko dotknął poduszki, niczym małe dziecko.Z płytkiego snu zerwał go dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewał się nikogo tego dnia, co tylko go zaniepokoiło i zniechęciło do wstania z łóżka i spojrzenia kto to. Mimo wszystko dzwonek nieustannie przypominał o obecności nieproszonego gościa za progiem. Wysoki dźwięk wbijał się Drake'owi w mózg nie pozostawiając większego wyboru. Crimson zwlekł się powoli z łóżka i z zaspaną, pochmurną miną podszedł do drzwi. Spojrzał przez wizjer i ujrzał w nim wątłego chłopaka o długich jasnych włosach i niewiarygodnie niebieskich oczach. Zdawało mu się jakby widział go już wcześniej, ale nie był w stanie przypomnieć sobie gdzie. W końcu pracuje w miejscu, w którym przewija się setki osób, a szczególnie mężczyzn. Mimo wszystko, w tym konkretnym było coś wyjątkowo znajomego. Tajemniczy człowiek ubrany był w czarną, elegancką koszulę, szare jeansy i eleganckie czarne buty. Mężczyzna okazał się być dostarczycielem kwiatów. Wręczył mu mały bukiet konwalii i goździków, co zaskoczyło mężczyznę, gdyż nie miał nikogo od kogo mógłby dostać taki prezent. Doręczyciel nie mógł powiedzieć od kogo są te kwiaty tłumacząc się tajemnicą zawodową. Młodzieniec wręczył podarunek Drake'owi, a ich dłonie w tamtej chwili zetknęły się delikatnie. Nie umknęło uwadze Crimsona jak delikatne i zimne dłonie ma chłopak. Przez jego ciało przeszedł dziwny dreszcz, który jakimś cudem przypomniał mu o chłopcu, którego poznał w szkole i z którym nagle urwał kontakt. Jedyne co sobie przypomniał to jego ciepły uśmiech. Kiedy wrócił do rzeczywistości, chłopaka już nie było a on stał samotnie przed otwartymi drzwiami. Crimson zamknął się na klucz i poszedł do kuchni.Wstawił czajnik z wodą na mały gaz i zasypał kubek dwoma łyżeczkami kawy mielonej. W międzyczasie znalazł wazon do którego chciał wstawić kwiaty i w tym momencie zauważył liścik wystający spod folii ozdobnej, którą owinięte były kwiaty. Pierwsze co rzuciło się w oczy to nietypowy charakter pisma, który z powodzeniem mógłby być pomylony z maszynopisem, gdyby nie wyraźnie ślady po atramencie od pióra. "Clover" ... tak podpis widniał na dole karteczki.Podpis odciągnął go od przeczytania co było napisane na kartce. Imię zabrzmiało w głowie mężczyzny za bardzo znajomo. Przypomniał sobie. Przypomniał sobie wszystko co wiązało się z tym imieniem, ten uśmiech, zimne ręce, blada cera, blond włosy opadające na ramiona. To był list od niego, od tego samego chłopca, który uśmiechał się do niego na każdej przerwie w szkole.Wspomnienia zaczęły napływać do jego głowy jak tsunami, nagłe i gwałtowne, niepohamowane.W tym samym momencie z zamyślenia wyrwał go gwizd czajnika. Drake zalał kawę wodą i poszedł do salonu, gdzie spędził resztę dnia na czytaniu książki, którą kupił wczoraj przed pracą.W ten sposób odciągnął swoje myśli od tamtego liściku, którego zostawił na stoliku kawowym. Od tamtego chłopaka. Od tamtej sytuacji.Na tym samym stoliku leżała paczka papierosów, która smętnie chwycił Crimson i wyciągnął z niej papierosa. Nie ma zapalniczki. Mężczyzna zaczął przeszukiwać kieszenie w spodniach, ale tam jej nie znalazł, tak samo było w przypadku kurtki i torby którą nosił do pracy. Zapomniał zapalniczki. Podszedł do kuchni odpalić papierosa od palnika kuchenki. Przeczesując rękoma włosy do tyłu, schylił się i podpalił go. Wracając do salonu, znowu spojrzał na liścik, ale nie był pewien czy chce go czytać. Clover, ten chłopiec, czego może chcieć. Był młodszy od Crimson o jakieś 4 lata, ale mimo to był bardzo mądrym dzieckiem. Można powiedzieć że był pierwszym przyjacielem Drake'a. Na początku Crimson wziął go za dziwaka, bo znał go tylko z tego, że przechodził koło niego i wysyłał mu ciepły uśmiech, co swoją drogą wywoływało u smutnego chłopca tylko jeszcze większy smutek. Crimson urodził się na wsi z dala od cywilizacji. Jego rodzina była na tyle bogata że stać ich było na wille w centrum dużego miasta, ale i na tyle ekscentryczna żeby mieszkać na odludziu. Jego ojciec całymi dniami siedział w ogromnej hali w której trzymał swoje wynalazki. najczęściej były to maszynerie których młody Crimson nie mógł zrozumieć. setki ogromnych rur ciągnęło się przez całą halę, w głównej części tego pomieszczenia znajdowało się wielkie koło składające się z kilkunastu pierścieni które obracały się bez przerwy na wszystkie strony. Młody Crimson nie wiedział jakim cudem koło nie stawało ani na sekundę, dlaczego było w ciągłym ruchu, skoro nawet nie było podłączone do zasilania.Na końcu hangaru znajdowała się ściana stworzona z kilkunastu monitorów i konsoleta z milionem przycisków. Crimson nie miał wstępu do tej części hangaru i nie wiedział co to właściwie steruje ani do czego służy a jego ojciec nie był skory do rozmów.Mama była zwykłą gospodynią domową. Crimson wspomina ją jako ciepłą, kochającą osobę z darem do zabawiania dzieci. (To zabawne jak dzieci przekręcają odbieraną rzeczywistość) Jego mama zawsze w nocy wybywała z domu i wracała nad ranem. Nie dziwiło to Małego Crimsona,bo tak było odkąd pamiętał. Crimson twierdził zawsze że jego mama ma zapas energii na całą wieczność, bo rano gdy wracała do domu spała tylko cztery godziny i za raz po obudzeniu się,zabierała się za codzienne gotowanie, sprzątanie i zabawę z dzieckiem. W okolicy nie było żadnego domu w którym mieszkałyby dzieci, to była wioska w której większość osób to bezdzietne małżeństwa albo samotni staruszkowie, więc młody Crimson nie miał innego przyjaciela jak jego mama. W domu mieszkała również staruszka Bridgit, którą ojciec Crimsona przygarnął po śmierci jej męża. Ani Crimson, ani jego mama nie wiedzieli kim ona dla niego była i dlaczego jego ojciec przygarnął ją bez słowa, ale mama uznała że lepiej będzie nie wiedzieć i tak też powtarzała swojemu dziecku za każdym razem jak poruszał temat. Crimson chodził do szkoły prywatnej w której uczyli się uczniowie w wieku od sześciu do osiemnastu lat, ale nie bawił się z resztą dzieci. Nie był w stanie zrozumieć jak beztrosko biegają nie zwracając uwagi na otaczające ich otoczenie. W wieku 12 lat stracił ojca. Znalazł go przygniecionego przez coś co jego ojciec nazywał odmóżdżaczem. Nie było to nic innego jak komora stymulująca wybrane zdarzenie. Wyglądała jak żelazna kula zwisająca z sufitu na opuszczanych pilotem linach.Chłopiec został tam wpuszczony tylko raz. W środku było miękko, ale ciasno. Był jeden skórzany fotel wypchany gąbką i monitor na którym można oglądać dosłownie wszystko. Można było nawet grać w bardziej nowoczesne gry video. Jedyne co Crimson zobaczył po wejściu do hangaru to bezwiedną prawą rękę ojca, jego znoszone brązowe buty i ciężką kulę na nim. Niedługo potem zmarła tez staruszka z którą dzielił dom. Został sam z mamą, która bez wyjaśnienia znikała z domu na noc i wracała nad ranem. Chłopak miał zakaz wchodzenia do hali, która teraz stała opustoszała i zamknięta na zamek mechaniczny który skonstruował jego ojciec. Od tamtego czasu Crimson uciekał w świat książek naukowych. W szkole poznał Clover, chłopca o niesamowicie ciepłym uśmiechu. Zaprzyjaźnili się po czterech latach znajomości. Spędzali razem czas na przerwach, mimo tego, że chodzili do różnych klas. Crimson nie chciał bawić się z innymi chłopcami jak Clover, więc młodszy chłopak siedział na przerwach tylko z nim. Po pewnym czasie stali się najlepszymi przyjaciółmi. Clover wychowywał się w cichej dzielnicy w dużym mieście, w której roiło się od roześmianych dzieci. Niedaleko Jego domu znajdowała się szkoła prywatna do której uczęszczał. Jego rodzice nie byli bogaci, ale zrobiliby wszystko żeby uszczęśliwić swoje dziecko, nawet za cenę bankructwa. Jego mama pracowała w lokalnej gazecie jako redaktorka.Zaczynała jako sprzątaczka w tej samej redakcji, jednakże po kilku latach nocnego sprzątania biur redaktorskich po kryjomu usiadła do jednego z zamkniętych stanowisk i zaczęła pisać swoje artykuły na wszelkie znane jej tematy. Tata Clover cukiernikiem i miał własny sklepik z ciasteczkami i słodkościami różnego rodzaju. Do niego chodziły wszystkie dzieciaki w okolicy po codzienną dawkę słodkości. W wolnych chwilach, ojciec uczył Clover jak wypiekać pulchne bułeczki drożdżowe, a mały chłopka chłonął tą wiedzę niczym gąbka. Clover nie znał swoich dziadków, ponieważ zmarli oni zanim ten się urodził. Miał za to kota, Czarno-białego dachowca,który przychodził do niego jedynie po jedzenie i spać. Był to dziki kot o imieniu Luxi, który miał swoje ścieżki i nikt nie mógł tego zmienić. Clover doskonale rozumiał swojego kota i wiedział czego chce po jednym spojrzeniu. Nie starał się go zatrzymać na siłę, wiedział, że Luxi wróci, gdy tylko załatwi swoje kocie sprawy. Aż do czasu, kiedy nie wracał przez dwa dni. Po tym czasie wrócił nad ranem cały poobijany i pokaleczony. Mimo pomocy lekarza kot umarł trzy dni później na rękach swojego ukochanego pana. Od tamtej pory Clover nie miał już żadnego zwierzaka.Niedługo po tym zajął się sadzeniem i pielęgnacją roślin. W tym odnalazł odrobinę szczęścia którą zabrał ze sobą Luxi. W szkole Clover był lubianym dzieckiem i chętnie wychodził na dwór z innymi uczniami i tam oddawał się beztroskiej zabawie. Codziennie na długiej przerwie mijał starszego, smutnego chłopca, który siedział skulony w rogu i czytał książkę. Jak chłopiec zauważył, była to jedna z tych książek, które normalne dziecko nie wzięłoby z własnej woli. Mimo swojej popularności, Clover był zbyt nieśmiały, żeby podejść do chłopca i go pocieszyć. Clover żył spokojnym szczęśliwym życiem. Zupełnie zamknięty w swoim szczęśliwym świecie, a przynajmniej na takiego wyglądał. W pewnym momencie zebrał swoje siły i podszedł do biednego, skulonego chłopca i zapytał czy wszystko w porządku, ale ten odpowiedział tylko zimnym, wyzutym z emocji spojrzeniem. Tak się poznali, różni jak ziemia i niebo, ale w jakiś dziwny sposób podobni jak dwie krople wody.

Crimson i CloverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz